jedna z teorii mówi, że to dlatego, że kobiety wołają po pomoc i są diagnozowane, a mężczyźni nie tylko nie łażą po lekarzach, specjalistach, ale też przy problemach zamykają się w sobie.
A gdyby założyć, że jednak na prawdę tak jest, że kobiety bardziej podatne na lęki i deprechę to czemu?
Czy to kwerstia testosteronu?
Może gdybym se ćpał teścia to bym stał się szczęśliwszym człowiekiem?
Wczorał słuchałem, że w ogóle to starsi ludzie raczej mają przewlekłą deprechę, a ja po 30 i już jak emeryt. Przerypane to życie, nic mnie nie cieszy, nie mam z kim se pogadać nawet, sam jestem i tak od lat. Znajomości internetowe nie zaspokajają mnie. A jak mam jakieś znajomości internetowe to też z ludźmi aspołecznymi, którzy nawet nie chcą się spotkać raczej.
Jedyne co mi się udało w tym życiu to kariera.