Co jest Twoim zdaniem,gorsze...Niechciana samotność czy niechciane towarzystwo?

Tak,od niechcianego towarzystwa zazwyczaj można odejść…Ale w pracy już nie jest to takie oczywiste.A czasem wręcz wykluczone…
To tyle tytułem wstępu… :slightly_smiling_face:

5 polubień

Oczywiście to zależy jak jesteś samotny to samotnośc jest straszna i kazda obecnosc jest dobra… ale jak nie ma samotnosci to “kiepska” obecnosc jest rownie straszna co wcześniej samotnośc

3 polubienia

Odpowiedz na to pytanie,chyba przez całe życie,wydawała mi się oczywista.
Teraz jednak,nie mam pewności…
Z samotnymi chwilami sobie radzę i to bez problemu.
Z monotonnym,nudnym,ciążącym,“obcym” towarzystwem,coraz gorzej.

5 polubień

I jedno i drugie paskudne…
Ale trzymanie mnie w jednym pomieszczeniu z ludźmi, ktorzy systematycznie mnie z rownowagi wyprowadzają? To zaczynam sprawdzać czy nie da sie tego zmienić.
W pracy to faktycznie problem, bo można próbować jakąś “świnkę podłożyć” i poczekać czy bedzie efekt, ale na ogół malo skuteczne.
Prywatnie? Wystarczy omijac zaproszenia i nie zapraszać.
W koncu “do cioci na imieniny” mozna pójść zaanonsowanym dzien wczesniej.
I nagle się okaze, ze takich pomyslowych Dobromirow było więcej i impreza udana :joy_cat::partying_face::joy_cat:

A samotnosc? Mozna byc bardzo samotnym, będąc otoczonym stadem ludzi, a mozna byc zadowolonym robiąc to co jest pasją.
Świat opłynąć?

3 polubienia

Dlatego mówię o niechcianych a nie"wykombinowanych" w jakimś akcie samoobrony…Bycie skazanym na coś to coś co pamiętam z czasów komuny i już chyba do grobowej deski,pozostanie to jak blizna…
Współczesna wolność stwarza praktycznie niekończące się możliwości a jednak…Na jedno i drugie czasem nie ma rady.
W każdym razie jak już mam wybierać to biorę samotność i to od razu.

Niechciane towarzystwo, zdecydowanie.

2 polubienia

Do czasu. Czlowiek jest jednak zwierzeciem stadnym…

:innocent:
Nie myślałerm że aż tak zdecydowanie mnie poprzesz :joy:
Ale poważnie…Tak,chyba się z tym zgadzam choć wciąż,szczególnie spoglądając wstecz,miewam wątpliwości.Coraz mniejsze jednak…
Ba! Powiem więcej! Wszlkie “robinsony” czy "Cast away-poza światem"mają dla mnie wciąż coś z uroku wielkiej przygody.
Uwielbiam gdy coś sam sobie organizuję i nikt mi nie przeszkadza…Tak na przykład :slightly_smiling_face:
Nie ma sytuacji idealnej.Zawsze pojawią sie te czy inne,tęsknoty…Ale w moim przypadku,to nic nie zmienia :smiley:

1 polubienie

Napiszę przewrotnie: co łatwiej zmienić? Niechcianą samotność, czy niechciane towarzystwo?
Zdecydowanie łatwiej opuścić towarzystwo i zostać samemu, niż znaleźć chciane towarzystwo. Nie zawsze można tego towarzystwa szukać z powodu przeróżnych barier.

2 polubienia

Mi samotność naprawdę nie przeszkadza, natomiast towarzystwo, którego nie lubię męczy mnie niemożliwie. Może dlatego, że nigdy nie byłam tak naprawdę samotna i prawdziwej samotności nie poznałam?

5 polubień

Tak…Wydawalo mi sie że zasugerowalem to we wstępniaku…Ale bardziej mi chodzi o to,co łatwiej znieść,z czym lepiej czy gorzej,dajesz sobie radę…
Bo dróg wyjścia jest mnóstwo.
Nie licząc tej wspomnianej pułapki jaką jest praca…

Ja,choć jedynakiem nie jestem,w dzieciństwie mnóstwo czasu spędzałem sam.Po prostu nie pasowało mi starsze rodzeństwo.No w każdym razie,nie na codzień :wink:
Takie sytuacje chyba mają wpływ… :innocent: Duża róznica wieku…
Nie żeby mi to przeszkadzało bo lepiej mieć starszego brata niż młodszego :wink:
Ale,koniec końców,wolałem swój świat.I to BEZ ingerencji!

4 polubienia

Zaskoczę Cię. :slight_smile: Wolałbym niechciane towarzystwo, niż niechcianą samotność. O ile lubię sobie pobyć sam ze sobą, bo jestem samotnikiem, jednak rozumiem osoby co chcą towarzystwa. Mówimy tutaj o czymś niechcianym, czyli o wyborze mniejszego zła.

1 polubienie

Tak,dokładnie! Mówimy o rzeczy niechcianej.
No to jak,jako samotnik,radzisz/radziłbyś sobie z niechcianym towarzystwem?

1 polubienie

Jak pisałem w innym wątku, umiem kontrolować emocje. Niechciane towarzystwo, to towarzystwo dla mnie negatywne, czyli np agresywne, dominujące. Albo biorę ich na przesadzoną uprzejmość, i w końcu nie wytrzymują, i sami odchodzą, a jak to nie działa, bywam stanowczy. A jak dochodzi do skrajności (osoby negatywne, nie lubią jak ktoś się nie podporzątkowuje do nich), czyli do rękoczynów, to zakłądam im dźwignie, obezwładnie, czasami jak ktoś jest większy, atakuję czułe punkty, to odpuszczają. Bo oni się boją silniejszych od siebie. Staram się nie robić krzywdy, ale wiadomo jak to bywa. Czasami nie ma wyjścia.

2 polubienia

Hmmm…Nie myślałem że motyw siłowy się tu pojawi…
Ja,gdy miałem problem z sasiadem,od razu podałem go do sądu.
Nie należe do siłaczy ale jego"fachowca" musiałem strącić z drabiny…To dluga historia i oszczedzę tego tutaj ale wspomne tylko że dotyczy tzw.wspólnych przestrzeni mieszkalnych.U mnie chodziło o korytarz i instalacje w ścianie…

1 polubienie

Jakoś ostatnio to się nie zdarza. Ostatnio, czyli przeciąg kilku lat. Jednak, jak ktoś Cię atakuje, to masz prawo się bronić. Oczywiście, warto unikać motywu siłowego. Ja ćwiczę różne rzeczy, nie po to żeby się bić, tylko dla zdrowotności. Warto mieć dobrą formę.

1 polubienie

Zdecydowanie gorzej sobie radzę z nieodpowiednim towarzystwem. Może dlatego, że lubię być sama.

2 polubienia

Hmmm…To już kolejny głos,nie licząc mojego.
Troche jednak,jestem zaskoczony :wink:

1 polubienie

Lubię być sama, ale nie samotna, dlatego myślę, że niechcianą samotność zniosłabym lepiej, niż niechciane towarzystwo.
A niechciane towarzystwo w pracy to dopiero problem, bo…jeżeli chcesz uciszyć tę osobę, żeby się do Ciebie nie odzywała, powiedz jej prosto w twarz co o niej myślisz, obrazi się (na pewno tak będzie) i masz spokój.
Praca w takiej atmosferze nie należy do przyjemności, więc pozostaje Ci druga opcja zamienić się w
image jednym uchem wpuszczać, a drugim wypuszczać, ale to będzie Ciebie jeszcze bardziej wkurzało.
Trzecia opcja (tak robi mój mąż) nakłada słuchawki ogląda film, słucha muzyki i ma w poważaniu upierdliwego kolesia wcale się nim nie przejmując.
Wybieraj :grinning:

4 polubienia