Gdy mnie rodzice gdzieś w takie miejsce zabierali, co się czasem zdarzało, to dobrze wiedziałem, że będzie lepiej dla mnie, gdy będę spokojnie przy stoliku siedział.
Mają 500+. Jeżdżą na wczasy i żrą w knajpach.
Przeciez im sie nalezy…
Zgadzam się z pomysłem @Leone_Marco -nie zakaz, tylko info, że za ew. szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają opiekunowie.
Poza tym naprawdę często widuję, i to nawet w bardzo maleńkich knajpkach czy kawiarniach, kąciki dla dzieci. I to najczęściej jest w bardzo sympatycznych miejscach
To krzesełko dla małego dziecka, to jakieś kolorowanki i kredki, to kilka zabawek, to jakieś książeczki dla dzieci.
Widziałam kilka razy dzieci korzystające z tego. Radziły sobie, problemów nie było, ale widać było, że to dzieci nauczone nieprzeszkadzania wszystkim wokół chociaż przez chwilę. Rodzice w razie czego przy stoliku w pobliżu, jak nie było wolnego stolika w okolicy, zwykle nikt nie miał problemu, żeby się przesiąść i ustąpić miejsca.
Ja też uważam, że właściciele dobrze zrobili wprowadzając ten zakaz. Choć z drugiej strony sporo mogą na tym stracić, jeśli oburzeni ludzie w ogóle przestaną przychodzić
To dyskryminacja grzecznych i wychowanych dzieci.
Rozdartych małych wariatów poprzez jakiś jeden zakaz sie nie wyeliminuje .
Co z tego że zjemy obiad w cichej knajpie jak zaraz wyjdziemy na ulicę, wejdziemy do sklepu i już darcie ryja na całego…
Na żadną snobkę, ja też obserwuję ludzi i co niektórzy zachowują się gorzej od dzieci, ale Ela pyta o sytuację związaną z dziećmi, więc temat dorosłych pominęłam
Od trzech dni mam ochotę sprać mojego sąsiada, bo ma wnuczęta (czworo) u siebie na zakończenie wakacji i lepiej nie pytaj jak wygląda klatka schodowa, wejście do klatki, szyby i ściany…to jest koszmar
Ci co przyjść maja to przyjda. I oburzac czy obrazac sie nie będą.
Ale fakt, ze wsadzili kij w mrowisko, a newsolapy temat rozdmuchaly.
Nie odbierałabym tego w kategoriach braku tolerancji, podobny krzyk podniosl sie jak w jakiejs kawiarni właściciel odmówił obslugi Cyganek, nawet nie wiem jak sie to skończyło?
Jam nie restauracyjny człek więc mogę tylko poteoretyzować.
Obserwując scenki-ilustracje bezstresowego wychowania dziecka, mogę sobie wyobrazić to co na obrazkach, a także to czego tam nie ma. Mam na myśli wrzaski, płacze i protesty szalejącego na podłodze dzieciątka. Niech się dziecko wyżywa na rodzicach w domu (jeśli sąsiedzi pozwolą). Kiedy jednak wyjdziesz do ludzi zachowuj się odpowiednio, kulturalnie, cywilizacyjnie. I to już nie słowa do dziecka kierowane a wyłącznie do rodziców. To oni powinni wiedzieć co można w domu, a co w przestrzeni publicznej.
Zapoznałem sie też z innymi relacjami restauratorów, bo to nie jest zjawisko pojedyncze. Nie mam więc nic do takich ograniczeń w restauracjach.
Wyobrażasz sobie @Leone_Marco jak łatwo będzie można ściągnąć z rodziców koszty naprawy dewastacji dziecka? Przecież wywieszona kartka to nie jest obowiązujące prawo. Prosta droga do masowych pyskówek w sądach.
A dyskryminacja jest wtedy jak się równorzędnych traktuje nierównorzędnie. Rodzice dzieciaków o których mówimy nie są równorzędnymi do pozostałych gości, oni się zachowują jak posiadający więcej praw.
Nie sadze,by zakaz byl obowiazujacym prawem.
I sciagnievie ewrntuaonych koszyow,bedzie tak samo trudne.
Chodzi o psychologiczne podejscie.
Taki zakaz,zadzialac ,oze jak przyslowoowa,plachta na byka’’
Natomiast informacja o mozliwosvi poniesienia kosztow,sprawi,ze co niektorzy sie zastanowia,czy wcjodzic z rozwydrzonym dzieckiem.
To tylko taka moja mysl,ze to by bylo skuteczniejzze.
To nie wina dzieci ze takie sa.
Jeśli chcę zjeść odświętny obiad w restauracji, to nie będę przeprowadzała selekcji dzieci (grzeczne/niegrzeczne). Ja rozumiem, że dziecko ma swoje prawa. I nie chodzi mi nawet o szkody materialne, to problem właściciela.To, że dziecko jest niewychowane, to nie jego wina, ale wkurza mnie najbardziej lekceważenie problemu przez rodziców: “a niech sobie pobiega”. A co, jeśli przy okazji tego biegania szturchnie mnie w rękę w której trzymam łyżkę zupy? Mamuśka powie: przecież to tylko dziecko Fakt autentyczny, tylko, że spotkało to kobietę z sąsiedniego stolika, nie mnie.
Ale też prawda, że nigdy nie widziałam, żeby syf w kawiarni czy restauracji zrobił pies (tam, gdzie psy mogą wchodzić).
Tylko nie wiem, czy to nie ma związku z tym, że możliwość wejścia z psem jest traktowana raczej jako przywilej i każdy dba, żeby było widać, że jego pies na ten przywilej zasłużył…a wejście z dzieckiem jest “przecież jak to, mają mnie nie wpuścić z bombelkiem?!” i zniesienie zachowania dziecka (jakie by nie było) jest traktowane bardziej jako obowiązek. Na szczęście nie przez wszystkich.
Zawsze można dziecko uwiazać do poręczy przed restauracją…
Pewnie już nikt nie pamieta jak w dzieciństwie go starzy ludzie przeganiali stad czy stamtąd… Można gromy słać na dzieci, ale to raczej rodzice za wiekszą część odpowiadają. Po drugiej stronie są lokale, które w ogóle nie myślą o dzieciach a trochę powinny… bo większość ich klientów dzieci ma.
Zakazy? Beznadziejna droga do nikąd.
Oczywiscie! Rodzce maja to co wychowali .lub nie wychowali.
Ale nie winie dzieci tylko rodzicow!
Cóz,restauracja nie moze byc odpowiedzialna za wychowanie oraz REAGOWANIE na postepowanie dzieci.
Tylko ze ja nie wpuszczalbym przede wszystkim takich rodziców.Stoliki po nich wyglądają podobnie…
A zdziwiłbyś się, bo na wielu wycieczkach do Poznania dzieci wiejskie są chwalone za zachowanie się, czy to w autobusach, czy muzeach, czy w teatrach.