Co myslicie na temat...

mk777 - bez przesady, czlowiek czkowiekowi ostatnio wilkiem to i wszystkiego sie czepia.
jak sie komus wydaje. ze prowadzac pizzerie ma restauracje klasy ilus tam widelcow czy innych gwiazdek Michelina (mam nadzieje, ze nie pokrecilam) a tak naprawde jego klientela to roszczeniowo nastawieni konsumenci nawykli do budki z ryba na plastikowej tacce to spory zawsze beda. wina tez lezy czasem po stronie “restauratorow” - robienie rodzinnej imprezy w tym samym pomieszczeniu gdzie goscmi sa bezdzietni lub tymczasowo bezdzietni ludzie?
jakos tu z tym problemu nie ma.
sa knajpy gdzie z dziecmi jak “nieusluchane” sie po prostu nie wchodzi, a w innych? jakos tylko raz musielismy sie przesiasc do innego stolika i zasieki z wolnych krzesel zrobic, bo przyszla paczka mlodziezy z malymi dziecmi, a te wzmocnione coca-cola, obiadem i kilkoma porcjami deserow zamias zasnac z przejedzenia zaczely energie spalac. ale tez nie byl to powod do zlosci - raczej zabawne.

Z tym “co z tego” to zależy. Trzeba pamiętać, że np. do jakichś miłych kawiarni ludzie często wpadają się pouczyć/popracować (w Krakowie było to powszechne zwłaszcza, kiedy brakowało miejsc w czytelni na Rajskiej, wszyscy schodzili się z książkami do co przytulniejszych kawiarni w okolicy, (za koszt espresso miejsce zaklepane na sporą ilość czasu), i chcą mieć względną ciszę zamiast przytykać się słuchawkami.
Ale zakaz tej ciszy nie załatwi. Szczerze, częściej z takich miejsc płoszyli mnie dorośli (zauważyłam, że zwłaszcza dobrzy w tym byli obcokrajowcy, turyści, nawet nie “janusze” i “grażynki”) niż dzieci.

1 polubienie

zachowanie Niemcow i Anglikow na gościnnych wystepach w Hiszpanii to tez temat na odrebne opowiadanie (nie wszystkich oczywiscie)

1 polubienie

Ja z kolei najgorzej wspominam grupkę Włochów siedzącą za moimi plecami (jak oni się do siebie nawzajem darli…:expressionless:), ale z Hiszpanami też bywało…głośno :wink:

Ha,ha…Potwierdzam ale…Prawdziwego szalu dostawalem jak w polowie sierpnia,na jakis dlugi weekend,zjechali na Gran Canarii do naszego osrodka,Hiszpanie ze 100 kilowymi babami moczacymi sie w brodzikach i chmarami dzieciakow drących sie bez chwili przerwy az do zmroku…
Moja corka miala wtedy 6 lat i…patrzyla jak na zwierzaki w zoo…
I nie obylo sie bez refleksji na temat wychowania.W duchu gratulowalem sobie szkoly jaka wybralem bo bylem pewien ze wlasnie tego unikne…I nie mylilem sie jak pokazaly lata pozniejsze…

2 polubienia

@vera223, @collins02 Hiszpanie z natury sa halasliwi, dwoch sie spotka i rejwachu narobia wiecej jak kurnik niosek, wiec dzieci duzo sie od doroslych nie roznia.
jak to mawial kolega? jeden Hiszpan to male ZOO - chodzi jak baran, prowadzi jak osiol, je jak swina i drze sie jak jelen na rykowisku.

3 polubienia

Prowadzi jak osiol???
A ja bylem zachwycony ich drogowymi obyczajami.
Owszem,jak sie jest Polakiem to o zachwyt nietrudno za granicą…Ale byli to chyba najgrzeczniejsi kierowcy jakich spotkalem…

grzeczni to oni sa, ale czasem z mysleniem np. wlaczyc kierunkowskaz to u nich ciezko bywa. po czasie do tego stylu zaczynasz sie przyzwyczajac.
ale fakt - owszem trafiaja sie idioci, ale w stosunku do pieszych czy rowerzystow to w porownaniu do Polski niebo a ziemia.

Jest tyle miejsc dla dzieci lub z dziećmi ze to ze jest bez dzieci nikomu nie powinno przeszkadzać. A ja chętnie do takiej restauracji się wybiorę.

3 polubienia

Kużwa, nie powtarzaj po kimś! Ten temat już był tu wałkowany.

2 polubienia

Bywam czasem w restauracji ale nie przypominam sobie, by dzieci kiedykolwiek mi w nich przeszkadzały. Musiałoby to byc coś naprawdę wyjątkowego.

zasadniczo moja wiocha to dwa sklepy i kilkadziesiat restauracji, barow, kafeterii, lodziarni - nie liczac deptaka, zapelnione rodzinami z dziecmi - jakos poza tym, ze to halasliwe bywa wiekszej szkody nie robi. w knajpkach dzieci tez problemem nie sa, nawet po polnocy. ale co do godzin w jakich sie jest aktywnym to dyktuje pogoda i temperatury - rodzina z dziecmi na kolacji do polnocy niczym nadzwuczajnym nie jest.
na tarasach psy, a nawet koty - bo takowe jak nie poldzikie to czasem sie ktos trafi z kotem na smyczy, bezproblemowo widziane, wroble sie okruszkami dokarmia - jest to frajda zarowno dla dzieci jak i doroslych.
ale nie znaczy, ze jest tak wszedzie.
dzieciaki potrafia dac w kosc jak rodzice nieogarnieci.

Trzeba odróżnić wieś od wsi

To nie sprawa wsi, a raczej wychowania, ale chodziło mi o to, żebyś nie obrażał ludzi (dzieci) mieszkających na wsi, często są mniej zmanierowane, grzeczniejsze niż te miejskie :frowning:

2 polubienia

Powtarzam jeszcze raz. Odróżniaj wieś od wsi

A Ty człowieka, od człowieka, bez względu na miejsce zamieszkania!

1 polubienie