Egzamin,postawa,wrazenie,akademia"ku czci",test,program,nagranie…
Dzień wczesniej,w okolicach żołądka,dzieją sie sprawy “niemiłe”
Kamera i mikrofon…
Paralizują Cie?Czy moze zawsze wiesz co powiedzieć?
Juz mam to wszystko za sobą…Ale na zawsze mam zakodowaną niecheć do tego dnia"przed".Do wyczekiwania…Nie mowiac juz o strojeniu sie…
Z kamera i mikrofonem to duzo do czynienia nie mialam
Z publicznymi wystepami i egzaminami wiecej.
Ide wczesniej spac bo dzien wczesniej to juz niczego nie wymysle.
Z podrozami podobmie - jak najwiecej przygotowac co najmniej dzien wczesniej.
Publiczne wystąpienia plus mikrofon, towarzyszyły mi za młodu i nie przysparzało mi to stresu.
Mając jakieś wyzwanie, towarzyszy mi adrenalina, taka pozytywna. Jestem osobą, która lubi szybkie załatwianie spraw, przeciąganie ich w czasie denerwuje mnie, wiadomo, nie, na wszystko mam wpływ, ale jeśli jakieś zadanie nie wiąże się z konkretnym terminem, im szybciej tym lepiej.
Czas wyzwań chyba już za mną. Występy publiczne przed szerszą publicznością z czasów sportowych, to już bardzo odległa przeszłość. Czasem wydaje mi się, że tego w moim życiu nie było. W podstawówce wyzwaniem były różne konkursy z historii i języka polskiego. Ale przed największym wyzwaniem postawiło mnie życie, kiedy odeszła żona i zostałem sam z dziećmi. Jakoś je wykonałem, choć do ideału było daleko.
Kamera i mikrofon? Kiedyś udzieliłem kilka krótkich wywiadzików do gazet, raz wystąpiłem w radio, też kilka słów. Poproszono mnie kiedyś po turnieju w Budapeszcie o kilka słów do węgierskiej telewizji, ale ja już tego na ekranie nie widziałem, bo to ukazało się wtedy, gdy byliśmy w drodze do Polski. Prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, czy to w ogóle poszło w ich tv?
Tak. Mam. Przeżywam. Stresuje się i to bardzo…
I od razu problem…Za nic nie zasnę wcześniej a do tego jeszcze sie obudze w środku nocy…
To mamy bardzo podobnie.Wszystko zawsze zależało od dziedziny.Jesli czulem sie pewnie to oby jak najpredzej bo juz sie doczekać nie moglem.Jesli nie…Ooooo…To gorzej.A najgorzej znosze tzw. szkolenia i egzaminy.Tak jak kiedys tak i teraz,na ucznia to ja sie nie nadawalem
Ot,zycie w pigułce…Gdy sie nie ma wyboru,bywa trudne.Ale są i tacy którzy wlasnie w takiej sytuacji,radzą sobie najlepiej…
Ja za kamerą nie przepadałem ale to kwestia"treningu".
Natomiast mikrofon to był moj żywioł…I bardzo chetnie wróciłbym do tego,na określonych warunkach…
Nie lubię skupiać na sobie uwagi. Egzaminy na studiach przechodziłam raczej spokojnie, małe grono obserwujących i pytali o to co lubię Większość zawodowych stresów - to raczej rozmowy w małym gronie. Natomiast nie znoszę wszelkich przemówień. Krótko, konkretnie, bez lania wody i koniec. Nerwy zawsze są, ale w krytycznym momencie trzeba być “zwartym, silnym i gotowym”
To zależy jak jestem przygotowany.
Czyli kamera odpada?
Ja czasem jestem ciekaw przemówień…Dlatego tak bardzo lubie i cenie wywiady Moniki Jaruzelskiej…Czasem potrzeba i czasu i uwagi aby osiągnąć jakiś efekt.
W kazdej tego typu sytuacji?Są jednak róznice…
A moze to zależy od wagi sprawy?Od tego co chcesz osiągnąć?
I chyba też,do czego…
mikrofon sobie kupilam ostatnio za 40zł. i spiewam z mp3 z telefonu. Polecam:) A z wyzwan to zalatwialam ostatnio znow skierowanie do lekarza, bo tamto zgubilam i jeden pan chyba do mnie mowil cos o pieknych oczach, ale ze wygladalam akurat jak wiedzma to uznalam, ze to nie do mnie.
Ale nie wyglądasz mi,po tym co i jak,piszesz,na osobe zestresowaną
Kiedys na tzw.“ognisku” naszego radia [cykliczne spotkania ze sluchaczami] nasz dyrektor programowy wypalil ze teraz Jurek zaspiewa cos"z repertuaru Elvisa"…
Stalem na scenie obok niego i…myślałem ze zabije na miejscu!
Moja mina podobno nadawala sie na plakaty…Ale dalem rade!Tyle ile tekstu pamietalem z Love Me Tender
To jednak i tak wkreca w ziemie.Nawet jesli wydaje sie ze jest ok…
To jak będziemy wreszcie pić to piwo, musisz mi to powtórzyć…
No to akurat w malym gronie,nie problem…
Gorzej jak ci ktos taki numer wycina a gawiedz szaleje i nie masz odwrotu
Ja Ci mogę ruską Kalinkę zaryczeć w wersji oryginalnej albo Sokoły.
Coorna wszystko tylko nie Sokoły!!!Please…
Uwielbiam je. Zwłaszcza w wersji ukraińskiej…