Nie mogąc się doczekać odpowiedzi, taką oto wypowiedź Witosa wkleję.
,Dziś – mówił – obszarnicy za San, a czy nie powie jutro, by się tam wszyscy Lachy wynieśli, a jak nie zechcą zrobić tego dobrowolnie, czy ich nie spróbuje siłą wyrzucić? Zaczynając od wielkich panów, jest duże pytanie, czy nie skończy na polskim parobku. A przecież utrzymanie Galicji wschodniej i wszystkich dóbr, jakie tam Polacy posiadają, nie jest tylko interesem szlachty, ale całego narodu polskiego, a więc i chłopów. Zachowanie się zaś w sejmie chłopów ukraińskich stwierdza wyraźnie, że o sielance nie może być żadnej mowy. Idzie walka i trzeba ją podjąć. Nie sięgając po niczyje, trzeba bronić swego i to bronić przed każdym, kto się ośmieli po nie sięgać. Ta sesja sejmowa, zachowanie się Ukraińców, nauki z tego wyciągnięte, zepchnęły mnie z wąskiego gościńca polityki Stronnictwa, rozszerzając znacznie moje niezbyt rozległe horyzonty. Tam też począł się u mnie ów „nacjonalizm”, którym mi często i niesłusznie ćwierkano w oczy, gdyż obrona swojej własności nie może być uważana ani za szowinizm, ani też za imperializm. Może jedyny tak pojęty w świecie polski liberalizm, godząc się łatwo z szowinizmem żydowskim, ukraińskim czy niemieckim, nie może tylko ścierpieć polskiego nacjonalizmu, który na nieszczęście zresztą kończy się tylko na słowach. Tam też nabrałem przekonania, że szlachta obronić się nie potrafi, a co gorsza – ziemi nie utrzyma i że jedynie chłopi dadzą sobie radę, jeżeli na ziemi szlacheckiej osiądą. Nosząc się z tymi myślami, nie umiałem jednak znaleźć żadnego rozwiązania, choć wiedziałem, że prowadzona parcelacja wcale tej wielkiej sprawy nie załatwi.‘’
Jest to wypowiedź nie wiem dokładnie, z którego roku, ale jeszcze sprzed I wojny światowej.
Czyli na długo przed Piłsudski Petlura.
Sam Petlura był zresztą postacią mocno kontrowersyjną. Jego wojska odpowiedzialne były za brutalne pogromy Żydów na ogromną skalę.
Jego zabójca został uniewinniony, gdyż całą rodzinę w takim pogromie stracił. A za uniewinnieniem opowiadał się m.in. Albert Einstein.
Może więc Piłsudski uznał, że nie warto ufać narodowi skłonnemu do masowego okrucieństwa i przejawiającemu antypolskie postawy, pomagać utworzyć państwo?
Może bał się, że wyhoduje żmije, która zacznie na swoich terenach Polaków prześladować i tępić?
Dużo, by się nie pomylił. Tylko nawet zwierzchnictwo polskie okazało się za słabe. Za dużo im swobody i tolerancji dawali?
Powyższe odnoszę do historii, nie teraźniejszości. Mam nadzieję, że Tobie tego nie muszę tłumaczyć, ale piszę na wszelki wypadek, bo tu postacie na rozmaitym poziomie intelektualnym się pojawiają…