Co to jest życie?

Opiekując się takimi osobami, żyjesz @gra na pełnych obrotach.
Do tego potrzeba siły fizycznej i psychicznej. Nie każdy sobie z tym radzi.

1 polubienie

Już nie, cała trójka już nie żyje, ale ja, rzeczywiście, długo dochodziłam do siebie.

2 polubienia

Jeśli żyjesz tylko dla siebie to dogorywasz tak jak napisałeś. Żyjąc dla kogoś / żony, dzieci, rodziców / żyjesz pełnią życia. Nie sztuką jest z życia korzystać że ach och, ale w życiu komuś dać od siebie np. swój czas, pomysły, osobę, sprawiając mu radość, szczęście nie oczekując zapłaty. Człowiek nie tylko sparaliżowany, zawsze walczy widząc sens że coś zmieni, naprawi itd. Bez empatii to utrudnione.

3 polubienia

Izolacja, wegetacja jest życiem początku zmian, nie na wszystko mamy wpływ i tym się różnimy jeśli wszystkich nie wrzucamy do jednego wora

1 polubienie

Wierzę Ci, i podziwiam bardzo.
Dobrze mieć takich ludzi przy sobie.
Ja straciłam mamę, mąż ojca, oboje umarli na raka, tydzień po zdiagnozowaniu choroby.
Nikt z nas nie podejrzewał, że ich stan jest tak poważny, oboje czerpali z życia co się dało, byli dowcipni z usposobienia.
Mój tato i teściowa, wykorzystują każdą okazję, aby nam przypomnieć o chorobie serca. Nie ma tygodnia, żebym nie usłyszała, że to być może ich ostatni rok życia. I tak już od ponad 40 lat…

4 polubienia

Moja mama opiekowała sie moją babcią po udarze 4,5 roku. Mama do dziś nie doszła po tym do siebie. A minął od śmierci babci prawie rok. Babcia “żyła” w tym czasie oglądają tureckie seriale. Miała rozumek 5-latka i tylko czasem epizody dawnego myślenia. Mama z kolei nawet do miasta ruszyć sie mogła. W nocy nasłuchiwała czy oddycha.
Jestem za eutanazją. By zdrowi opiekunowie nie umierali szybciej niż chorzy podopieczni.

1 polubienie

Chciałabym móc decydować o swoim losie, póki jestem zdrowa na umyśle.
Niech w mojej karcie zdrowia napiszą tłustym drukiem.
W przypadku głębokiego upośledzenia fizycznego, umysłowego, bez szans na wyleczenie, pacjentka wyraża zgodę na eutanazję. Wręcz prosi o nią.

2 polubienia

Jeśli życie jest cudem to niewielu go dostrzega i docenia, pomimo że wokół siebie ma tysiące przykładów. 8 miesięcy z czego 2 w szpitalu byłem wiecznie leżący, całkowicie odcięty od rzeczywistości, większość organów s
aktywna i wymagający wówczas tylko pomocy aż 1 osoby by sobie ulżyć, wewnętrznie mózg sprawny, marzeń było tylko kilka / nie iść na ryby, na piwo, do teatru, opery czy na dziewczyny, spacer bo to głupie marzenia. Podświadomość układa plan godnego życia, nakreślamy sobie cel i idziemy pod prąd, dla jednego celem będzie rodzina, przyjaciele itd. U mnie dzieci. Jedna szansa - mój los jest w 90 % w moich rękach, moje decyzje i ich konsekwencje by walczyć o lepsze jutro dla nich, pomimo bólu i cierpień.
To tylko okres przejściowy w życiu np. zmiana pracy przy bezrobociu - zmieniają się tylko priorytety. Taki stan mogą zmienić tylko osoby szczere i oddane pasji pomocy drugiej osobie, dlatego odpowiedź jest trudna, bo nie znamy swego ja, wszystko chcemy od razu, i żyjemy w chaosie. W większości przypadków czas leczy, egoiści twierdzą że nie i strata czasu skazując potrzebujących na zagładę. Nie my daliśmy życie komuś pośrednio, i nie do nas należy decyzja komu odebrać

2 polubienia

To jest testament życia. Tez to popieram. Niestety takie rzeczy chyba nie mają mocy prawnej. Pójdziesz pod rurki :pensive::pensive:

1 polubienie

Dziecko, to faktycznie siła sprawcza.

1 polubienie

Ano, nie ma.
Wiesz czego nie chciałabym zaznać?
Żeby ktoś z bliskich musiał zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia, po to, aby zmieniać mi pampersy, podmywać, przenosić i podnosić moje bezwładne cało.

2 polubienia

Otóż to. Oglądałaś “Za wszelką cenę”? Sparaliżowana bokserka odgryzła sobie język. Tylko tak mogła ze sobą skończyć. Chciała sie zadławić krwią.
Choroba odbiera godność. Dlatego powtarzam - popełnię samobójstwo kiedy się dowiem. Znajdę sposób.

2 polubienia

Poza tym ja nie mam nikogo. Siostra ma swoje życie a rodzice pożyją max. 15 lat. Max.
Mnie zostaną kolesie od flaszki którzy prędzej mnie okradną niz pomogą.

1 polubienie

Na początku dawali mi 1 godzinę życia, masa dokumentów do podpisania, różne zgody np. pobranie organów i narządów, oświadczenia np. zwolnienie szpita, lekarzy od odpowiedzialności za skutki leczenia czy zgon, był nawet ksiadz, byłem pół przytomny, ledwo widziałem, słyszałem, mówić już nie mogłem - było charczenie, zawał postępował, leki w stężeniu dla konia jeszcze nie działały, ale coś wewnętrznie się stabilizowało, potem do kolacji której już nie dostałem, zeszło się na tydzień. Dopiero w izolatce zrozumiałem mój stan. Nikt nie pomyślał by wezwać kogo kolejek z rodziny.

2 polubienia

To prawda. Niektórzy tak to właśnie odbierają.
Pamiętam jak mama po 1 chorobie i usunięciu piersi, przeniosła się do innego pokoju. Wstydziła się spać z ojcem. Przy nawrocie choroby, tylko 3 dni wymagała całkowitej opieki, tato mógł dotknąć jej ręki, obrócić na drugi bok, podać butelkę z piciem, ale nie chciała żeby ją mył i zmieniał pampersy. To mogła zrobić siostra i ja.

1 polubienie

Rodzice max 15 lat? Nie przeginasz?
Moim zdaniem ze 30 lat.

2 polubienia

Bardziej pojedziesz do hospicjum jeśli ciebie, rodzinę stać, średnio ok. 3500 zł/ miesiąc. Zgon w szpitalu prócz statystyki i papierologi dla kilku osób jest opłacalny w kosztach leczenia na oddziałach wydzielonych

1 polubienie

Moją babcię tez myły tylko córki. Moja mama i ciocia.
Pomagaliśmy wszyscy. Dzięki temu babcia była u siebie w domu a nie w dps. Ale psychiczna cena byla wysoka. Nie mieliśmy życia. Wciąż leczymy rany. Mama i ciocia mają do siebie żal o przeszłość. Były różne. I rożnie przez babcię traktowane.

2 polubienia

Mają prawie 60 na karku i coraz więcej dolegliwości. Ojca wykańcza praca. Ma problemy z kręgosłupem i masę stresu. Mama z kolei bóle głowy, zwyrodnienie stawu nadgarstka, nadciśnienie.

1 polubienie

Twoje prawo, miałem grafik rozpisany na minuty, tyle osób było chętnych by mi pomóc, mnie to bardziej podbudowało że jednak muszę !, Nie mogę nikogo zawieść, taka stanowcza decyzja. Płakać nie mogłem a chciałem

1 polubienie