Witam. Raz na jakiś czas słyszy się w mediach, że znani ludzie rostają się lub rozwodzą pod oficjalnym powodem typu: my już nie możemy razem się rozwijać. My wszystko, co mogliśmy razem osiągnąć, mamy osiągnięte.
Na ile to prawdziwy powód? Na ile to wystarczający powód do rozstania się? Czy Wy znacie takie przypadki w realu?
To może być ładnie podany frazes za którym może kryć się cokolwiek… - jest to odpowiedź bardzo elegancka i dyplomatyczna…
Z drugiej strony - wielu - (mniejszych i większych) - psychologicznych guru podkreśla, żeby rewidować co jakiś czas swoje znajomości i porzucać te, które już nie odpowiadają naszemu etapowi rozwoju (oczywiście zakładając, że intensywnie pracujemy nad sobą i wciąż się zmieniamy - oczywiście na na lepsze. ) Z innego punktu widzenia jeszcze - można przecież pracować wspólnie nad relacją, żeby to "nasze -wspólne) było coraz lepsze, ale wciąż nasze i razem wypracowywane… Kolejna sprawa - “mezalianse” - ktoś - z różnych przyczyn wiąże się np. z osobą mniej wykształconą, mniej elastyczną, mniej skłonną do rozwoju - z nadzieją, że ona/on się rozwinie (albo przeciwnie, że to “ja” pozostanę tym kimś “wyżej”) - a potem ta sytuacja się zmienia - bo ten ktoś “mniej” rozwinie na tyle swój potencjał - że jakaś “początkowa równowaga” - zostanie zachwiana. Moja Mama znała takie małżeństwo - ona była piękną i elegancką lekarką - jak to się wtedy mówiło: “w pretensjach” a on zwykłym robotnikiem, po - zdaje się szkole zawodowej - jednak zainteresowanym wieloma sprawami. Tak chodził, że wychodził. W czasie trwania małżeństwa wykształcił się i awansował na wyższe jakieś stanowisko. Jednak pani doktor wciąż było za mało - rzuciła go po - zdaje się 10 latach małżeństwa - bo wciąż był nie taki - nie na jej poziomie…
Związek jest jak dom który od czasu do czasu wymaga naprawy.
Dawniej wymieniło się żarówkę lub pomalowało ściany i mieszkało dalej.
Dziś wymienia się cały dom. Ze wszystkim co w nim zostało
O relacje w małżeństwie trzeba dbać cały czas, jest to codzienna praca. Życie to nie bajka, gdzie codziennie jest och i ach. Za 3 dni będę świętować 20 rocznicę ślubu i jakoś nie czuję znudzenia czy przesycenia moim mężem.
Dla mnie taka przyczyna rozpadu małżeństwa ,o której Ty piszesz jest abstrakcją.
Czego nie robi sie dla reklamy?
Podpisanie cyrografu nie jest gwarancją szczęścia. Bywa umowa biznesową.
I nie moja sprawą jest dociekac dlaczego? Owszem jesli za tym stoi przemoc, krzywda ? To wymaga analizy, zeby nie poszło w recydywę.
A mnie zawsze zastanawia, ze do slubu wystarczy dwóch świadków i prowadzacy ceremonie, czesto uproszczona do kilku minut na zlozenie podpisow, a do rozwadu zatrudnia się stado prawnikow różnych specjalizacji, bieglych i tuziny świadków?
O uniewaznieniu koscielnego to nie ma co…
Zatrudnia się, ale tylko przy orzekaniu o winie. Winę trzeba udowodnić. Jeśli jest wola obu stron, to nie musi być prawników. Może dość do nieporozumień przy podziale majątku, wtedy mogą być potrzebni prawnicy, świadkowie, czy kwity.
Tak czy tak procedura uproszczna w Polsce jest rzadko stosowana. Na jednej sprawie się nie kończy.
A potem sie dziwią, że ludzie wola żyć “na kocią łapę”?
Owszem, jest też czas na przemyślenie, ewentualne negocjacje, ale gdy sąd “widzi”, że jedna ze stron się waha. Może być też dłużej, gdy są wspólne dzieci. Podczas ślubu nie patrzy się na dobro dziecka (jeśli już jest)
Często sluby zawiera się “dla dobra dziecka” które jeszcze w stanie blogiej nieswiadomosci jest najmłodszym świadkami ceremonii i uczestnikiem wesela. Efekty?
Różnie z tym bywa - choć znam niewiele par, ktore wczesniej czy pozniej się nie rozstały?