Co zdarzyło się w Tokio 23 października 1964 roku?

Pamiętam to wydarzenie. Oglądałem w Sławnie u znajomych mojej dziewczyny. Tam, akurat kłopotów z prądem nie było.

1 polubienie

Przeżywałem również te 20 stopnie zasilania. Jednak przyznam że mniej mi utkwiły w pamięci, niż - pozostając w Moskwie’80 - sukces Kozakiewicza czy bieg Malinowskiego.
A telewizory wcale nie były wówczas takie kiepskie chociaż były od siekiery. Pilotów nie było jeszcze, ale tez nie było czego szukać czy regulować w tych prymitywach (wobec obecnej elektroniki :money_mouth_face:).

3 polubienia

Ten pierwszy jaki mielismy w domu,byl do bani.Obraz jak w komputerze,z biegajacym paskiem poprzecznym,przy koniecznosci uzywania stabilizatora…
Natomiast Beryl 102 ktory nam sluzyl od 1974 chyba,byl jak na owe czasy,znakomity.

1 polubienie

Pierwszy u nas był Jowisz. Jako tako działał. Czasem trzeba było pokręcić. A pierwsza poważniejsza naprawa, to po trzech latach. Ciekawe, że tego następnego nie pamiętam.
Bodajże trzeci odziedziczyłem po rodzicach i służył nam z żoną ponad rok, aż padł całkowicie i wtedy jakiś kolor kupiliśmy, ale też nie pamiętam, co to było, dokładnie.

2 polubienia

Wiem ze byl Jowisz ale nie pamietam go…Natomiast dlugo wydawalo mi sie kiedys ze wszystkie telewizory maja nazwy jakichs kamieni,najczesciej szlachetnych :smiley:

Kamieni i planet. Pamiętam Szmaragdy,Opale i Turkusy. Te ostatnie, to była bardzo krótka seria, brat mojej mamy wymienił Neptuna na Turkusa. I ten ostatni stale im się psuł.

@Antykwa Nie doszło do 21 stopnia; - palą się tylko komitety. :grinning:

Tak jest @birbant, paliły się i wypaliły się.

A co do kamieni szlachetnych to nie zapominajmy o Rubinach. Bo się nasz wschodni brak na nas pogniewa i przyjdzie się upomnieć.:astonished:

1 polubienie

Oo…, przypomniałeś mi. Ten mój pierwszy kolorowy, to był ruski Tiemp. Kolorowy, a jakże. Razem z podstawą ważył ok 40 kg. Przez ok 4 lata naprawiany był 4 razy, czyli raz na rok, czyli bezawaryjny, można powiedzieć. Gdzieś pod koniec lat 70 udało mi się kupić używanego Philipsa i ten chodził bezawaryjnie do 90 roku, ale najpierw trzeba było go przestroić. To był, naprawdę, dobry niemiecki sprzęt, teraz takich trwałych nie robią. I kolory zupełnie inne, bardziej wyraziste i naturalne, nie zlewające się, bo w tem ruskim, to czasem te barwy nachodziły na siebie, szczególnie podczas transmisji.

Tego Tiempa wyprosiła ode mnie taka sąsiadka,starsza pani, więc podarowaliśmy jej tego grzmota, W dwa tygodnie później, będąc wyłączony, zapalił się. Na szczęście spaliły się tylko firanki, udało się zgasić w porę.

3 polubienia

O takich samozaplonach tylko slyszalam. Ale to niezly horror!

1 polubienie

Tak, te ruskie grzmoty ulegały samozapłonom, nawet, gdy odłączone od prądu były. Po kilku latach eksploatacji. Sporo było tych przypadków.

2 polubienia

Przeżylem dwa takie pozary…Jeden na imprezie,pod kontrolą.Ale drugi u ciotki w Chorzowie,gdy bylem maly i sam w domu…Oba oczywiscie ruskie…

1 polubienie

Moi sasiedzi mieli. Stwierdzili ze siedza jak na szpilkach!

1 polubienie

To co zdarzyło się w tym Tokio w końcu? :sleeping:
OK. Trzeba było przeczytac pytanie.

U sąsiadów mojej rodziny w Gdyni na Witominie też zapalił się taki telewizor i szkody były duże.

1 polubienie

U mnie, też w Chorzowie, Rubin stał na specjalnym ciężarowym stoliku dobrych kilka lat, ale zapalić się nie chciał. Widocznie jakiś wybrakowany był.:frowning_face:

3 polubienia

:joy:

Trzeba bylo do reklamacji!
Po pół roku,mialbys konkretną odpowiedz :rofl:

2 polubienia