Coaching

Wielu ludzi krytykuje coaching. Zastanawia mnie co wy o tym sądzicie? Czy uważacie że coach to przydatny zawód w Polsce? Czy ma on przyszłość w tym kraju? Czy jednak uważacie że jest on totalnie niepotrzebny ? Może byliście u jakiegoś coacha?:upside_down_face:

1 polubienie

Mnie sie coaching kojarzy z manipulacja, chociaz nie zawsze tak jest
Zreszta to jest typowe slowo-worek, bo roznie jest interpretowane i rozne ma znaczenia. Coaching stosuje znana psychterapeutka, ale czescjiej jeszcze jacys niektorzy ezoteryczni hochsztaplerzy. Sluchalam kilka razy i az sie dziwie ze ludzie daja sie na takie bzdury nabierac
Balabym bardzo ostrozna

2 polubienia

A co taki coach robi? Z uslug rozmaitych doradcow czasem korzystam, ale czy fryzjerke lub doradce podatkowego mozna tak okreslic?

3 polubienia

U nas wlasnie pelno takich “fryzjerek” czy “doradcow podatkowych” trudni sie “coutchingiem” bo na naiwnosci ludzi lepiej sie zarabia niz w ich zawodach

1 polubienie

Mi to sie z jakas “dyplomowana wrozka” kojarzy :laughing:

2 polubienia

Słowo tak pojemne i niedookreślone, działalność (napisałem wpierw ‘zawód’ ale się wycofałem) również tak niejednoznaczna a wyniki niesprawdzalne, że trudno uwierzyć iż to nie jest działka głównie dla szalbierzy.
Ponieważ w czasach mojej aktywności zawodowej nic takiego nie istniało (podobnie jak wiele innych zawodów doradczych), więc tym bardziej trudno uwierzyć w sens i efekty coatchingu.

4 polubienia

Byc nie bylam, ale jedna z moich znajomych jest coacherem. Czasem jak czytam jej wpisy na fb to robi mi sie slabo…

2 polubienia

Z tego o wiem to nie. Chodzi o to, teby dotrzec “w glab siebie” i z tej glebi widziec ze jest sie np. pieknym…

Ale taka wrozka/wroz, zeby klienta utrzymać nic innego nie robi…

1 polubienie

Totez chyba nie robi…

Z racji pracy musiałam być na wielu szkoleniach prowadzonych przez różnego typu coach’ów? coachowców? (nie wiem nawet jak odmieniać). Dla mnie to bzdury! Wmawianie mi, że jeśli bardzo chcę, to mogę, że mi się uda, że wszystko zależy od woli. Owszem, trochę zależy. Ale choćbym nie wiem co robiła, to i tak nie zostanę koszykarką.
Do doradców zawodowych, z którymi spotykałam się zawodowo, też nie mam zaufania.
Zatrudnianie coachowca na szkolenia, szczególnie w korporacjach jest modne, ale czy potrzebne? Wątpię.

5 polubień

Ja tam wole w sieie ie zagladac,nic ciekawego tam bym nie znalazl.
Poza uwedzonymi plocami,zrabana watroba,po co mi to ogladac))))

3 polubienia

Widziesz: ona jeszcze mlodziutka… :sweat_smile:

1 polubienie

Ja miałem kiedyś znajomą o nazwisku Kołcz, i to słowo głównie z nią mi się kojarzy :slight_smile:

2 polubienia

A ja znałem Kołczaka.

1 polubienie

Elementy takiego zawodu są na pewno potrzebne w wielu innych. (Choćby psycholog, trener/instruktor jakiegokolwiek sportu, fizjoterapeuta, nauczyciel itd.)
Ale coach sam w sobie to trochę śmiech na sali, zwłaszcza, że coach kojarzy się z tępo uśmiechniętym typem, który wmawia innym (niezgodnie z prawdą) banały typu “możesz wszystko, jak tylko chcesz”, “jesteś we wszystkim najlepszy/a”, “granice istnieją tylko w Twojej głowie” i inne takie pier…oły.

5 polubień

Owszem mozesz byc kim chcesz,ale na swoim poziomie intelektualnym.
A ten ludzie czesto przeceniaja.

3 polubienia

Gdyby się dobrze zastanowić, być może większość wszelakiej maści usług i produktów nie jest ludziom do niczego potrzebna. Mam taką teorię, że ich pojawienie się to efekt adaptowania się ludzkości do przemian gospodarczych. Skoro już podstawowe potrzeby są zapewnione, a każdy przecież musi z czegoś żyć, to należy u ludzi pewne potrzeby wygenerować, a potem dostarczyć im odpowiedni produkt i usługę. Wydaje mi się, że każdy średnio rozgarnięty człowiek jest w stanie dojść do konkluzji, że gdyby tylko mu się chciało zaplanować, pomyśleć i konsekwentnie dążyć do celu, to prędzej czy później osiągnie jakiś tam sukces i nie potrzeba do tego żadnego kołcza.

8 polubień

Uprawiając kiedyś łucznictwo na ramieniu nosiłem kołczan zwany również sajdakiem.
A trenera-kołcza na ramieniu nie nosiłem.:face_with_raised_eyebrow:

4 polubienia

A ja miałam dobrą koleżankę o takim nazwisku (w wieku tak 8-12 lat i od co najmniej 5 jej nie wodziałam, ale zawsze). I była wnuczką moich dalszych sąsiadów o tym samym nazwisku, którzy tam dalej mieszkają :wink: