Otóż, ta biblijna manna, niekoniecznie była kaszą. Po starohebrajsku manna oznacza; **co to?**Właśnie takim pytaniem reagowali obdarowani przez Jahwe i tak się przyjęło nazywać to jedzenie, które mieli spożyć na raz, bo tak Bóg chciał.
Ponoć zostawiona na drugi dzień tak się popsuła, że już była niejadalna.
W mojej rodzinie wszyscy zażerali się gołąbkami. W rodzinie mojej żony, także. I ja uwielbiałem, gdy u teściów były gołąbki, bo mnie teściowa wtedy schabowego albo golonkę serwowała osobno.
ten akurat nieszczegolnie.
ale znam ludzi, ktorzy to wlasnie uwazaja za najsmaczniejsze - czy to bedzie ryz czy jakakolwiek inna potrawa. a z kolei nie rusza szafranu.
ja przy szaszlyku z karaluchow mialabym opory - ale cierpie na karaluchofobie,
no i raczej mieczakow na surowo nie lubie - wyjatek to ostrygi, ale musi byc duzo wodki albo szampana.
Moja siostra potrafiła, jako dziecko, zeżreć cały słoik musztardy. Bez niczego. A sera żółtego nie ruszyła. Mój starszy o rok kuzyn też żółtego nie tknął. Nawet patrzeć nie mógł.