Polska nie kupiła szczepionek. Według opozycji to skandal, według zagranicznej opozycji – sukces.
Najgłośniejszą historią związaną z pandemią grypy w 2009 roku była bez wątpienia sprawa szczepionek. Ponieważ pandemia okazała mniej groźna niż przewidywano, wyszła z tego niezła afera.
Wszystkie kraje Unii Europejskiej kupiły szczepionkę przeciw A(H1N1)v – z wyjątkiem Polski. I w zasadzie wszystkie później tego żałowały.
„Minister Kopacz miała absolutnie rację, że wystąpiła przeciw postępowaniu koncernów farmaceutycznych” – mówił brytyjski delegat Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, Paul Flynn, lider grupy przygotowującej raport ZPRE w sprawie szczepionek. Jego zdaniem, inne rządy europejskie wydały niepotrzebnie miliony euro, gdyż „skala epidemii była wyolbrzymiona”.
Szczepionki były drogie, a stały się dostępne dopiero w listopadzie 2009 roku, kiedy zachorowania na świńską grypę zaczęły wygasać. Dlatego rządy wielu krajów europejskich miały z tym zakupem kłopot. Z zamówionych przez rząd Francji szczepionek za 860 mln euro, skorzystało 5 proc. obywateli. Włosi wydali 184 mln euro, skorzystało 4 proc. obywateli. Niemcy – 417 mln euro, 10 proc.mieszkańców się zaszczepiło. Rozpoczęły się żmudne negocjacje z firmami farmaceutycznymi, żeby zwrócić zalegające w magazynach szczepionki. Rząd Szwecji musiał wypłacić milionowe odszkodowania pacjentom, u których po zaszczepieniu jedną z obecnych na rynku szczepionek wystąpiła nieuleczalna narkolepsja (tak, to nie wymysł antyszczepionkowców, okazało się, że białka wirusa grypy wywołały odpowiedź immunologiczną, która u genetycznie podatnych pacjentów spowodowała chorobę).
W dodatku jeszcze przed wypuszczeniem na rynek szczepionek okazało się, że prof. Ab Osterhaus, doradzający WHO jeden z czołowych światowych ekspertów ds. grypy miał udziały w jednej z firm, która nad szczepionką pracowała.
Choć PiS ciągle podszczypywał rząd Tuska, zarzucając minister Kopacz, że jej decyzja była błędna i zakup szczepionek mógł uratować wiele osób, ale dziś eksperci dość jednoznacznie uważają, że minister miała rację – jako jedyna w UE, choć wtedy trudno to było przewidzieć. Według nieoficjalnych informacji i za tą decyzją stała prof. Brydak.
Ale czy rząd Platformy zawaliłby sprawę większej epidemii niż ta z 2009 roku? To w tej chwili wróżenie z fusów. Nawet na narzędzie przedwyborczej walki tamta epidemia nie za bardzo się nadaje.