Bez możliwości sprawiania sobie czasem większych lub mniejszych przyjemności nasza praca byłaby katorgą. A tak? Pracujesz, ale wiesz, że jakoś to sobie bardziej lub mniej wynagrodzisz i nie jest wtedy tak beznadziejnie
To zależy od sytuacji, dnia, czy w domu lub pracy. Pewnych rzeczy nie sposób przeskoczyć by się ułożyły po mojej myśli. Jak czas pozwoli to myślę jak obejść np problem, niekiedy odpuszczam i powracam póżniej, jak jeszcze można. Niekiedy się radzę mądrzejszych. Bezsilny jestem na pewno i niezadowolony z postępów leczenia
Tak…Nie sposób zaprzeczyć…
Po tych wszystkich latach w komunie,bardzo polubiłem wydawanie pieniedzy.I zawsze cieszy mnie WYBÓR.
Bo jesli jest to nawet zakupy mogą być przyjemnością.Sorry,wiem ze dla kobiety są przyjemnością w kazdych okolicznościach ale kiedys to byla mordęga…
Hahaha… Kiedyś ucieszyłam się, że mogłam na rynku kupić dezodorant od ruskich (mieszkałam wtedy w Inowrocławiu. Na dezodorancie (pachnącym tak, że jednak mógłby pachnieć lepiej) był napis:
не брызгать в глаза
No to chociaż miałam ubaw, jak to przeczytałam.
To mi przypomina pociąg do Gdyni…Jeszcze w latach 80-tych…W tym"uroczym kibelku" jaki kazdy chyba mial okazje poznać,byl napis:
“Prosze nie spuszczac wody z podpaskami.Przyjdzie sprzątaczka”
Ja to widzialem jeden,jedyny raz.Koledzy z tej samej trasy,potwierdzali
Hmmm…
W kibelkach różne dziwne napisy można było przeczytać.
My kiedyś w naszym umieściłyśmy taki (w akademiku)
“Stań bliżej. Jest mniej długi, niż Ci się wydaje”
Wiem, że to wredne, ale okazało się skuteczne.
Znikam na razie.
Wredne?
Moim zdaniem wspaniale!Tym bardziej jesli skuteczne.
I w sumie,dowcipne
Sklep nie muzeum.
Ja raczej traktuje sklepy jako teren lowiecki - obiekt polowania to tzw. okazje
Już coraz rzadziej, ale jak mnie łapie to wyjeżdżam z przyjaciółkami albo mężem gdzieś na weekend