Witam. Ludzie kupują domy, żeby mieszkać na swoim, ale czy na pewno to będzie ich dom? Obecnie ludzie uważają lub próbuje im się to sugerować, że dom powinien być coraz większy, mieć coraz większe okna, mieć coraz więcej światła, remonty co 5 lat, zamianę mebli też co 5 lat, idealnie czysty nacodzień itd.
Taki dom to aż 30 lat spłacania kredytu hipotecznego, a i utrzymywanie takiego domu też sporo kosztuje.
Gdy posiadacz takiego domu spłaci kredyt hipoteczny po 30 latach, to ten dom będzie jego tylko przez kilkanaście lat. A potem co? Potem emerytura, a wówczas może się okazać, że emeryta nie będzie stać na życie w takim wypasionym domu. I co wtedy? Wtedy do emeryta zgłosi się bank z propozycją odwróconej hipoteki, czyli dom tak czy siak nie będzie własnością właściciela.
Dzieci emeryta nie pomogą, bo przecież oni będą mieli swój własny za wypasiony dom i swój własny kredyt hipoteczny.
Co sądzicie o moich przypuszczeniach? Czy faktycznie w tym systemie chodzi tylko o to, żeby ludzie pracowali dla systemu a nie dla siebie? A jeśli tak, czy to źle?
Przesadzasz. Juz dawno sie stawia na domy z tradycja, budowane z mysla nastepcach. Celebryckie podejscie do hektarow pod dachem to margines.
A jesli ktos nie mysli czy bedzie w stanie tte wlasnosc utrzymac? To jego sprawa, tylko niech potem nie placze, ze nie ma na jedzenie i moze by ludzie zaczeli go utrzymywac czyli histeryzuje publicznie w srodkach masowego przekazu i urzadza zbiorki na biedaczyne?
Teraz wiesz, dlaczego społeczeństwo polskie głośno krytykuje partię X, w tajnych wyborach głosuje na nią.
Niezależnie od tego, jak wysoką cenę wszyscy za to zapłacimy, faktem jest, że rozdali 500+, dodatki do podręczników i premia dla emerytów.
Kredyt zawsze pozostanie długiem do spłacenia, to bez znaczenia na co pobrany, każdy nas od kogoś uzależnia.
W budowlanych programach TVN-u pcha się ludziom do głów, że powinni pragnąć dużych przestrzeni i dużo światła.
Np. ostatnio słyszałem taką radę, że błyszczące meble sprawią, że przestrzeni będzie wydawać się więcej. Ale czy w błyszczących powieszaniach nie chodzi przypadkiem o to, że one szybko się porysują, więc za 5 lat będzie trzeba kupić nowe? (również częściej trzeba myć błyszczące powierzchnie, a to też kosztuje)
A to wszystko ponoć dla szczęścia, ale czy szczęście polega na ciągłym wydawaniu pieniędzy na nowe meble zamiast kupić sobie coś, czego naprawdę potrzebujemy lub pragniemy? A tymczasem znowu trzeba kupować meble.
@okonek, nasz kolega w niczym nie przesadził.
Już dawno nie ma mieszkań spółdzielczych, dzieci które chcą żyć na własny rachunek, muszą wziąć kredyt na mieszkanie lub dom.
Oczywiście wysokość pożyczki zróżnicowana, ale z 10 lat minimum spłacania jest.
@okonek , z tymi celebrytami to faktycznie beka.
Przed pandemią chwalili się torebkami w cenie samochodu, a teraz szukają kupców na swoje wypasione wille
Akurat pracuje z dwoma posiadaczami takich domow.Jeden ma lat 60 a dom splacil 12 lat temu,drugi podobnie ale jest o 2 lata starszy.Byl też trzeci,mlodszy ode mnie o 4 lata,takze ze splaconym domem.
To w Anglii.A w domu,moj siostrzeniec podobnie jak siostrzenica,wzieli kredyty jeszcze pare lat przed"trzydziestkami"i bardzo sobie to chwalą…
A ja moge tylko żałowac ze kiedys była komuna.Lub inaczej.Komuna trwa dalej bo w świetle prawa ktore sie zmienia jak rekawiczki,mozna dalej ludzi oszukiwać.
Od urodzenia mieszkalem w komunalnym budownictwie a przepisy mowily przez kilkadziesiat lat jasno,ze jesli podejme decyzje o wykupie jakiegos mieszkania,mam prawo do 90% znizki…Czyli zamiast np.300 tyś,30 tyś…
Proces podejety pare lat temu a zwiazany z dostosowaniem mieszkania do wymogów,zakonczylismy 2 lata temu,co kosztowalo wcale niemałe pieniadze.A gdy skonczylismy,sprawy mieszkaniowe w mieście przejął jakis szczyl z SLD i…jednym podpisem wszystko to uniważnił! I teraz oszukany jak nigdy w zyciu,jesli chce wykupic mieszkanie,musze placic 100%.
I to jest przyklad problemu a nie to o czym piszesz a co obrazuje ze odpowiednia decyzja w odpowiednim momencie życiowym,moze,oczywiscie przy stalym zatrudnieniu i nie wtrącaniu sie państwa[!!!] zapewnić Ci życie o jakim dziadkowie a nawet rodzice,nie bardzo mogli marzyć.
O podbijanym co miesiac czynszu juz nie wspominam bo ten rodzaj złodziejstwa juz od dawna nikogo nie dziwi.
Kwestia nie jest sam kredyt ale ceny mieszkan.
Jesli budowa domu (tu mnie poprawcie, jesli sie myle) wychodzi taniej niz kupno w standardowym bloku od dewelopera to cos jest nie tak z systemem.
Druga sprawa to ceny mieszkan i domow w ogole.
Pierwsze to dochody/ceny, nie liczac kosztow utrzymania. Drugie calkowita sufitologia jesli chodzi o ich ustalanie (lokalizacja owszem na calym swiecie odgrywa role, ale nie usiluje sie sprzedawac klitek na prowincji w cenie apartamentu na Manhattanie)
Nie liczac problemu budownictwa komunalnego i prawa dotyczacego wynajmu mieszkania - nie zabezpiecza niczego, ani praw wlasciciela, ani najemcy.
Nawet na tzw. Zachodzie nie kazdy ma swoje mieszkanie. Konstytucyjne prawo dotyczy godnych warunkow zamieszkania, a nie obowiazku zapewnienia kazdemu mieszkania czy domu na wlasnosc.
Nie stać cię - nie kupuj.
Ja z takiego założenia wychodzę. Kredyty na 30 lat to dla mnie głupota. Choroby i wypadki chodzą przecież po ludziach. Trzeba mierzyć siły finansowe na zamiary.
Dziwi mnie też że ludzie chcą więcej niż potrzebują. Zdarza się nierzadko że para bezdzietna ma hate 200 M2. Po chu.j ja się pytam?!
Uważam że dobrym rozwiązaniem jest mieszkanie 60m2 dla pary z dzieckiem i do tego działka a nie willa której nigdy nie spłacimy bo np. zachorujemy na raka.
@okonek mogę się wypowiedzieć tylko o swoim regionie.
Ekologiczny domek jednorodzinny postawią w 6 miesięcy za około 300/500 tys. zł, oczywiście nie licząc ceny terenu pod budowę.
Za 450 tys. zł kupisz piętrowy dom w dobrym stanie, praktycznie wystarczy odświeżyć ściany i kupić meble.
350tys.zł wystarczy na mieszkanie bezczynszowe, i to moim zdaniem jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Śmiało można brać na takie mieszkanko kredyt.
Moje pokolenie dobrze wyszło na zakupie mieszkania, dostałam zakładowe po opłaceniu śmiesznie niskiego wkładu. Po 10 latach mogłam je wykupić na własność, za kolejną śmieszną cenę (1/3 miesięcznego zarobku), już po miesiącu mogliśmy je sprzedać po cenie rynkowej.
Oczywiście piszę o sobie, jak jest w innych regionach- nie wiem.
W naszej rodzinie mamy jedną osobę która ma komunalne mieszkanie, jak tylko zostało włączone do wspólnoty, wykupiła je za 10% wartości.
Dzięki tej ustawie pozwalającej wykupić mieszkanie za grosze, skorzystał np. mój brat. Odkładał pieniądze na dom, spokojnie, bez nacisku, jak już miał 250tys, sprzedał mieszkanie w bloku i kupił piętrówkę z sadem. Fakt, że wymagał jeszcze inwestycji, ale trwało to 3 lata.
Ja mam spółdzielcze, własnościowe. Regularnie dostaje pismo że posiadam jakiś tam kawałek gruntu na którym stoi lokal.
Nadal jednak płace spółdzielni czynsz. I za C.O.
Dom zawsze byłby bardziej mojszy ale ja nie narzekam.
Nie wszyscy sie mogli na te upusty przy zakupie zalapac. I jeszcze sprawa utrzymania mieszkania po wykupie. Nie wiem jak sie teraz ksztaltuja proporcje, ale wspolnoty mieszkaniowe tez tanie w utrzymaniu nie sa. Inna sprawa, ze latwiejsze do kontrolowania jesli chodzi o wydatki niz spoldzielnie.
Nowocześni ludzi i królowie życia mieszkania mają tylko spania. Za dnia są poza nim. Tym bardziej dziwi ich gigantomania.
Jest wiele programów które zachęcają do luksusu. Kowalski patrzy na te wiecznie czyste, wielkie, przeszklone przestrzenie gdzie tu i ówdzie stoi pamiątka-talizman z mega drogiej podróż do Afryki i zazdrości. Wszędzie dizajn i elegancja. Tak się ludzi wpędza w kompleksy.
@Devil , ja mam to samo w przypadku 1 mieszkania, każdego roku płacę podatek gruntowy i coś tam jeszcze, to są groszowe sprawy. Czynsz i media też. Właściwie nie ja tylko syn, jemu zostawiliśmy to mieszkanie. Tych opłat gruntowych nie płacimy za drugie mieszkanie, kupilismy je po cenie rynkowej, ale czynsz płacę. Żałuję, że nie kupiliśmy bezczynszowego, rata kredytu byłaby mniejsza od czynszu.
@okonek, dlatego napisałam.
Wypowiadam się za siebie i moją rodzinę, każde z nas mieszka w innym mieście i wszyscy się załapali na to.
Siostra męża z mazowieckiego też.
Ja to nie wiem. Ani ja ani moja rodzina nigdy nie mieliśmy kredytu. Na blokowisko przeprowadziliśmy się w 1990 roku. Długo czekali na mieszkanie ale wtedy one jakieś mega drogie nie były. Coś tam pomógł dziadek górnik, coś wujek radny i wszystko poszło gładko
Zwykle M4 z prl-owskimi meblościankami. Nie do zdarcia swoją drogą w przeciwieństwie do dizajnerskiego szajsu z Ikea. Z płyt wiórowych.
Ludzie mają zbyt wygórowane marzenia. Gonią za nimi i tylko nielicznym udaje się je zrealizować. Długi spacają potomni.