Już się z mężem pokłóciłam - jak co roku o tej porze.
Czasami jest takie napięcie,
że lepiej odwrócić się na pięcie
Bo choć nie jesteśmy święci,
wiadomo, gdy coś się święci.
PS.
Jestem przekonany święcie,
że kłótnia z żoną to takie zajęcie,
iż lepiej od razu pójść na ścięcie,
niż kłócić się z nią zawzięcie.
Po prostu od dawna usiłuję nie zauważać Świąt.
Na razie jest ok, i mam nadzieję, że tak zostanie.
Ciężki czas…
Akurat przeciwnie. Tworzymy wtedy tandem ludzi zaaferowanych, zabieganych i zajętych. Wszystkim się przejmujemy (nawet tym czy skrzat świąteczny ma stać z lewej czy z prawej strony choinki). Gdyby nas ktoś nagrał, to wszyscy dusiliby się ze śmiechu.
@waranzkomodo nie przejmuj się. Każde z Was chce jak najlepiej i to stąd te sprzeczki
Nie, zawsze wychodzilismy z zalozenia, ze jak sie czegos nie zrobi to dziury w niebie nie będzie. Zresztą i tak święta bywaly na zasadzie wielkiej improwizacji, więc byle radosci nie zabraklo.
Ale fakt, w moim domu rodzinnym matka zachowywala sie jak zdekapitowany kurczak biegajacy po podworku juz dobre trzy tygodnie przed swietami.
To tez nie metoda.
Ale wigilie typu przymusowy spęd rodzinny, koledowanie (jak polowa uczestników niemiłosiernie falszuje) , a jedynym ulubionym tematem do rozmów jest polityka i co sie tam innym nie udalo? Plus dzieci nerwowo czekające na chwilę, kiedy dorwą sie do prezentow? To nie moje. Co do tradycyjnych potraw to udalo mi sie wczoraj buraki w Hiszpanii kupic, grzyby przywiozlam z Polski to barszcz z uszkami bedzie
I dorsz po grecku.
Wystarczy. Ile mozna jesc?
Też wczoraj kupiłam SUROWE buraki , pierwszy raz od lat nie zrobiłam zakwasu i nie ubolewam nad tym. Grzyby też mam z Polski, ciocia nam przywiozła.
Przed przyjazdem cioci miałam atak paniki, ale minął mi i na razie jest ok.
Jak nie robisz zakwasu to barszcz można przyprawić kilkoma kroplami soku cytrynowego i też będzie dobry.
Ja tam reszte potraw uzupełniam owocami morza i tutejszymi tradycyjnymi slodyczami na bazie migdałów i czekolady. I byle do wiosny
Ocet też jest dobry. Utrzymuje kolor.
Pewnie jakąś Śnieżynkę poznał
Ale nie kazdy ocet - a kolor buraczków utrzymuje środowisko kwaśne. Kwasu solnego pewnie tez by mozna dodac, tylko czy konsumenci by to wytrzymali?
Ja do buraczków (takich obiadowych) dodaję odrobine octu z Modeny lub jego odpowiednika de Jerez.
Ogolnie jak zauważyłam kryzys z 2008 i moda na ekologię zwiększyły podaż roślin, ktore nie nadaja się do produkcji przemyslowej, wiec na dlugi czas zniknely z menu.
Co prawda nie wszystko wszedzie da się wyhodować, ale to rozdobnienie i ludzką inwencję widać. Wielu majac splachetek ziemi po przodkach decyduje sie na przeróżne eksperymenty
W razie czego zawsze pozostaje bułka z marketu i schabowy z produkcji przemyslowej
U mnie żadnego napięcia , zrobiłam jedna dobrą rzecz i wysłałam mojego pana na urlop. Sama sobie robię w tempie jak mi się podoba . A na kłótnie to szkoda mi czasu i energi.
To zależy od ilości wigilijnych gości. W tym roku - horror, ale trzeba mu sprostać. Napięcie jest, oczywiście, bo będą teściowie, więc wszystko musi być na błysk. Do tego rodzeństwo męża w przyległościami.
Napięcie napięciem, ale padam na nos ze zmęczenia, a wiele roboty zostało na piątek i sobotę. W niedzielę proszony obiad dla innych członków rodziny - też trzeba ogarnąć przed świętami.
Tak ale nie ma to nic wspólnego z kłótniami.Po prostu pośpiech,praca, zapominanie o ty czy tamtym
W domu rodzinnym zawsze przed Wigilią była qrwica i nerwy.
A potem narzekaja, ze nastepne pokolenia jada w siną dal … Albo zamawiaja katering, a ubrana choinke na allegro czy w Amazon?
Ależ to hipokryta…
Ja nie narzekam, ale przygotowanie Wigilli jest najtrudniejszym zadaniem pod względem logistyki. Każdy ma w kuchni ograniczoną ilość dużych garnków, naczyń, a tu trzeba podać wiele różnych dań na ciepło i to wszystko od razu.
Organizowaliśmy przyjęcie dla 26 osób (okrągła rocznica, więc obie rodziny) - w domu, bez kateringu, ale nie z tyloma daniami.