Czy koniecznie happy end?

Budzę sie dziś z pomysłem na pytanie, a tu kolega @collins02 o MM. :rofl:
Moje jest inne. Zakończenia jakch filmów utknęły Wam w pamięci?
Moje trzy typy z klasyki to “Pół żartem, pół serio”, "Casablanca " i “Sokół maltanski”.
Z nowszych? Melodramatyczne “Love story” , choć nie do końca chroniace przed próbą nakręcenia jakiegoś ciągu dalszego.
I trzecia część "Powrot do przyszłości " wskazująca, ze jednak pomysły scenarzysty się skończyły na stworzeniu wzorcowej amerykanskiej rodzinki, zlo ukarane, a szalony naukowiec odjechal pociagiem w stylistyce opowiesci Verne w bliżej nieokreslony wymiar.

Wzorcowe “happy end” zastąpiono później jakimś epizodem pozwalajacym na to, że jak pomysł chwyci to film obrasta sequelami, prequelani, wątkami bocznymi i tluszczykiem w postaci gadżetów. Kliniczne to pod tym Gwiezdne Wojny. Ale był tez Star Trek, Indiana Jones, Transformers, dzieci Godzilli tez ciezko sie doliczyc. A Obcy i Predator okazali sie byc gatunkam kosmicznych przybyszy na tyle licznym, że nawet dorobili się filmu, gdzie istniala szansa, ze wyrżna się wzajemne bez udziału ludzi. Ale gdzie tam…
Podobnie Terminator, była szansa, ale w zapetleniach czasu powstawaly coraz większe koszmarki, kiedy z ulgą widziało się na ekranie napis the end.
Co do polskiego kina to PRL raczej nie przewidywał serii filmowych, wiec zakonczenia bywaly jednoznaczne. Od tragicznego “Kanału” po radosne socrealistyczne gnioty raczej zakonczenia bywaly ponure.
Macie swoje ulubione zakończenia filmów?

3 polubienia

Zdecydowanie “Siedem” z 1995.

3 polubienia

Czy ulubione? :thinking:
Może raczej,najbardziej przejmujące?Bo sporo w tym smutku…
Listonosz,Michaela Radforda,z ostatnia rolą Massimo Troisiego…
Ale czego bym nie wymyślił,wszystko bije na głowę zakończenie Cinema Paradiso,Giuseppe Tornatore.Ta sekwencja zmontowanych pocalunków z kiedyś wycietych przez kościelnego cenzora,filmów,niemych w wiekszości,sprawia że do dzisiaj,nawet na samą myśl,mam oczy pełne łez…Plus brzmienie Ennio Morricone…
Oczywiscie że Pół żartem,pół serio!!! W tym filmie niemal każda scena to maestria!
A rodzaj humoru promieniuje do dzisiaj :blush:
Pewnie będę sobie to i owo przypominał z czasem ale tutaj nie ma prawa zabraknąć Woody Allena.Głosuje bez chwili wahania,na"O północy w Paryżu".Mimo iz Lea Seydoux,delikatnie mówiąc,nie jest moja ulubienicą…
I jeszcze ta ulga jaką człowiek odczuwa przy “Rebece” z Joan Fontaine,Hitchcocka.Niezwykły dramat z przejmującymi kreacjami…Jeden z tych które najlepiej obrazują slynną teorie o narastającym napieciu.Zresztą podobnie jak “Zawrót głowy” z Kim Novak i J.Stewartem…Zakończenia u Hitcha to osobny rozdział… :innocent:
Ach…Zaczyna sie :innocent: :rofl:
Bulwar zachodzącego słońca!!!
Genialna Gloria Swanson i znowu ten niesamowity,Billy Wilder…

2 polubienia

Ja tak dosc przewrotnie odnioslam sie do zakonczen filmow, majac na wzgledzie ich brak we wspolczesnym kinie. :rofl:
Bo w klasyce to jest w czym wybierać.

1 polubienie

Ale to fajny temat.
Sama kwestia,ulubionych a najbardziej przejmujących,zapadajacych w pamieć,daje do myślenia.

1 polubienie

Takie westernowe skojarzenie - samotny jezdziec jadacy w stronę zachodzacego/wschodzacego słońca? Nie wiem z jakiego filmu to było?

1 polubienie

To moze być “Pale rider’[Niesamowity jezdziec],Eastwooda…
I krzycząca za nim mlodziutka Sydney Penny:
“Preacher,we all love You!!!” :innocent:
S.Penny nam, w pewnym kraju nad Wisłą,bardziej znana jako mala Maggie z"Ptaków ciernistych krzewów” :blush:

1 polubienie

Mozliwe, bo to nie byl taki klasyczy western, a widzialam w pierwszj polowie lat 70. Jako stosunkowo aktualny.
Ptaki ciernisych krzewów zaliczylam może pierwsze pol godziny… :wink::face_with_head_bandage:

1 polubienie

Pale Rider to rok 1985…
Ale jezdzcow odplywających w siną dal,było wielu…

1 polubienie

Trudno, dalej szukac nie będę. Wrzucam do oswiadomosci, moze kiedys sie znajdzie rozwiazanie?

Ale teraz tematy sie krzyżują [odnosze wrazenie].
Bo fotografa znalazłem.
Natomiast western,o ile jest z lat 70-tych,bedzie trudny do znalezienia.Głównie z uwagi na brak danych oraz…owczesną falę tzw. spaghetti westernów,wykorzystujących wszelkie klisze,setki razy…

1 polubienie

Zakończenie filmu “Thelma i Louise” gdy obie bohaterki mknąc kabrioletem wpadają z zachwytem w przepaść. Nie kojarzyło mi sie to nigdy ze smutnym zakończeniem (śmiercią głównych bohaterek) lecz raczej z ucieczką do wolności. Podobnie zresztą kończy się “Znikający Punkt” - tez film drogi, tyle że wcześniejszy.

3 polubienia

Moje ulubione zakończenie każdego filmu to : cdn…
I nie oznacza to wcale ,że przepadam za tasiemcowymi serialami .

1 polubienie

U mnie rekord jesli chodzi o zainteresowanie serialami to na ogół ze dwa sezony. Jest kilka wyjątków, ze czasem wracam z braku czegos ciekawszego np. w piatym sezonie, bez wiekszego poczucia straty. A sa takie, że i w 12 czy nastepnych.
A jesl chodzi o filmowe sagi? To chyba Obcy, obejrzalam wszystkie filmy łącznie z tym jak sie bodaj, na Antarktydzie, zabijal z Predatorem.

Chyba “Inland Empire” - skomplikowany i zagmatwany, napięcia - a jednak na końcu ulga, ale ten film to ciężki temat.
No i wspomniany przez @collins02 “Zawrót głowy”.

2 polubienia

Tak Ciebie cieszy ta tragedia?
Ja byłem bliski łez…
Jakoś nie wyobrażam sobie radości ze śmierci.Nawet w kinie…
Podobnie w “Niebieskim żołnierzu”,samotny wódz przeciw calej kompanii,wystawia sie na cel…Wolność…

1 polubienie

Wajda potrafil sie wylamać.Przecież Człowiek z marmuru,niesie wielką nadzieję.Ale…Być może trzeba pamiętać te czasy…

1 polubienie

Myślałem że ktoś inny za mnie to zrobi…
Przeciez jedną z większych tragedii dziecinstwa była śmierć Winnetou.Ta potworna bzdura,splodzona przez Maya,miała jednak w sobie wielki “ladunek” melodramatyczny.
Trzeba przyznać ze Pierre Brice,wpisał się w to idealnie, niczym nasz Kloss-Mikulski w swoje"przeznaczenie" :wink:

1 polubienie

Nie o to chodzi. Ta śmierć uciekających bohaterek była wpisana w film od samego początku. W sumie każde inne zakończenie filmu o takiej wymowie (np. że obie odjeżdżają autem w kierunku zachodzącego słońca) byłoby banalne, nie sądzisz?

2 polubienia

Hmmm…Moze i masz rację…
Filmowa poetyka to na szczescie,coś innego niż codzienność.Byle by tego nie brać dosłownie…

1 polubienie