Chcialam jeszcze zauwazyc, ze nie tylko konsum ale lekkomyslnosc niszczy nasz swiat/ziemie
Obserwuje jak niektorzy tutaj do pojemnikow bio pakuja odpady bio w plastikowe torby i tam wrzucaja. Widze ile niepotrzebnych toreb plastikowych sie sprzedaje, daje, ile niepotrzebnych plastikowych opakowan, a moja sasiadka z sasiedniej klatki (Polka) wrzucila wlasnie wczoraj kilka ogromnych krzewow róż do kontenera na pozostale smieci - zapchala przy tym caly kontener i bardzo trudno mi bylo te krzewy usunac, pociac i wrzucic do smieci bio. Nie wspominajac, ze oproznienie tak zapchanego kontenera byloby niemozliwe…Przyklady moge mnozyc
To swietnie!
@vera223 być może - bo tego na prawdę nikt nie wie i być może wszyscy “spekulanci i cwaniacy” na tym żerują - ale jeżeli jest/bedzie tak jak piszesz, to nie ma czasu na cackanie się
Oszczędności nie idą w parze z rosnącymi zamówieniami.
Zauważ, że coraz więcej ludzkich działań, czasem bardzo odległych od ekologii, prowadzi do jednego dla ludzi finału - wymarcie, wyginięcie. Natura, to mądra pani. Potrafi poskromić nawet największego szkodnika. Nie znaczy to, że mamy przestać się starać. Musimy, bo znikniemy jak wiele innych gatunków.
Według naukowców mamy czas rzędu kilkudziesięciu lat. Potem zaczną się (z powodu zmiany klimatu) wojny o żywność i wodę, głód, ogromne susze, ogromne skoki cen żywności, gwałtowne zjawiska pogodowe, pożary w związku z upałami, wielki napływ uchodźców klimatycznych. Ot, taka apokalipsa.
To jeśli nic nie zmienimy w tym zakresie, tylko będziemy dalej działać w kierunku, w którym idziemy.
Już nawet w tv (jedna z najpopularniejszych stacji, a te słyną raczej z ignorowania naukowców) podają, że “wg naukowców obecne upały w Polsce są związane z globalnym ociepleniem, które apogeum osiągnie za ok.20-30 lat.” (Czy coś takiego) I tyle mamy czasu na wprowadzanie zmian. Popularność ruchów i strajków klimatycznych, ograniczanie ilości odpadów, zwłaszcza plastikowych, popularyzacja diet roślinnych itp. chyba nie bez powodu zaczęła rosnąć w ostatnich latach.
Plastik to już w ogóle osobny temat i tu też dużo widziałam…na czele z pakowaniem dwóch pomidorów w foliówkę, w rossmannie obowiązkiem w pierwszej kolejności zapytania klienta, czy doliczyć mu plastikową torbę z logo firmy (dużą torbę, chyba nie mają nawet kilku rozmiarów), i szczyt wszystkiego, co widziałam-pakowanie w foliówkę sałaty zapakowanej już w plastikową kuwetkę i folię.
Od dłuższego czasu pakuję wszystko, co nie jest pd razu zapakowane, we własne torebki lub nie pakuję, a od niedawna udało mi się do tego przekonać też mamę i siostrę I to naprawdę nie jest duży wysiłek, a gdyby ludzie tak zaczęli masowo robić, to już byłbh spory krok.
może klauzula sumienia załatwi sprawę
Mogę dodać jeszcze inny trend. Otóż po co mieć, skoro można płacić abonament? Nie musisz posiadać sprzętu. Usługodawca pożyczy Tobie. Ty tylko płać regularnie.
Skoro rośnie energooszczędność, to rachunki za prąd powinny być mniejsze, a nie większe.
Ja to widzę tak, że owszem LED-y są energooszczędne, ale światła ledowego jest więcej niż światła żarówkowego. Oczywiście LED-y to tylko przykład, bo podobnie rzecz się ma ze zmianą ekranów CRT na LCD.
Maszyny wyręczają ludzi w pracy, ale nie po to, żeby człowiek pracował krócej, lecz po to, żeby zdążył zrobić więcej w tym samym czasie.
Wszystko rośnie: zużycie prądu, wody, emisja CO2, góra śmieci itp. Jaki z tego wniosek? Że skoro rośnie teraz, to znaczy, że wcześniej ludzie mieli mniej. Mieli mniej, a jednak żyli i byli szczęśliwi.
A gdzie jest powiedziane, czy napisane, że ludzkość ma trwać wiecznie?
Nie. Konsumpcjoniści są wytworem rzeczywistości wiec jako tako sami jej nie psują. Sa efektem ubocznym, rzec by można że wręcz przeciwnie - zamierzonym. To idea psuje ludzi czyniąc z nich konsumpcjonistów, ofiary swoich zamierzeń.
Bardziej chodziło mi o to, że ludzie za dużo pracują. Po co? Żeby nakupić jakiś rupieci, które i tak za chwilę wyrzucą? Czy wolny czas i mniej stresu nie byłoby cenniejsze?
Powiem więcej. Ja za dużo pracuję!
Tak. Pracujemy na dobra które są drogie.
Każdy ma swój rozum i musi znaleźć granicę.
Wiedzieć ile mu naprawdę potrzeba a ile jest zupełnie zbędne. Życie jest jedno, nie warto sie poświęcać dla byle gówna albo dla fejmu. Co innego gdy praca jest pasją, w dodatku dobrze opłacaną. To szeroki temat na długie rozmowy.
Chodzi mi o sytuację, w której to człowiek narzeka, że musi pracować ciężko, dużo i w pracy, której nie lubi, a potem zarobione pieniądze i tak wydaje na rzeczy i usługi, które nie poprawią jego życia i poziomu szczęścia.
Podejrzewam też, że ludzie sami nie zauważają, że po trochu przecieka im coraz więcej pieniędzy. Ponoć przeciętna rodzina wyrzuca rocznie 2500 zł jedzenia.
Zdajesz sobie sprawę, że to w żaden sposób nie odnosi się do czego o czym mówiłem.
To o czym piszesz to już głupota, tak to trzeba nazwać. Swoja drogą, nie rozumiem. Ich wybór, widocznie tego chcą.
Skoro ludzie mogliby płacić mniej, to pracować mniej też by mogli. Ewentualnie zaoszczędzone pieniądze wydać na coś innego.