W PRL nikt nawet nie myślał o liczniku przedpłatowym. Wtedy chodził inkasent i zbierał pieniądze na podstawie odczytu licznika. Ten licznik zamontowałem w połowie lat 90, jako nowość. Najpierw reklamowali, potem nasprzedawali, a następnie ucięli tę sprzedaż, bo ci co go zamontowali płacili mniej, niż ci,co nie zdążyli.
U mnie na miesiąc starczało ok 30 zł. A kupowałem za 50, to było na półtora miesiąca.
Ja mam teraz licznik elektroniczny przekazujacy na biezaco dane do centrali i dodatkowo w jakich godzinach zuzywam (od lat sa systemy taryfowe że zróżnicowana cena energii w zaleznosci od godziny. Wybierasz taką jaka najlepiej pasuje do trybu życia.
Jak sie dobrze pokombinuje to mozna sporo oszczędzić.
Oczywiscie w Hiszpanii
Teraz to się nazywa licznik na kartę . W specjalnym punkcie kupujesz karę wkładasz i szalej duszo póki starczy . Jest to dobre dla tych którzy maja problemy z płatnościami . W Niemczech tez takowe są …