Jestem pewna, że gromadzenie się 50+ osób jest zabronione. To nie jest w porządku, że jesteśmy w połowie pandemii, a oni mają gdzieś śmiercionośnego virusa. Piją, grilują, a DJ napie#dala muzę tak głośno jak może i wali mi tu marihuaną. Doprowadza mnie do szaleństwa myśl o tym, ile osób może zostać zarażonych… Gdzie mogę to zgłosić?
Zarty zartami. Ale ludzie dopoki sami sie nie rozchoruja to tylko patrza jak przepisy ominac. W sredniowieczu bylo prosciej - byl spoleczny komitet wykonawczy i opornymi zajmowal sie na miejscu. Kat miewal wolne. A zarazony dom po wywiezieniu tych co jeszcze zywych mieszkancow do lazaretu, puszczano z dymem.
Jako, że elektryk z zamiłowania, bezszelestnie odłączyłem sąsiadującym imprezowiczom dopływ prądu.
Jakoś nikt z nich nie chciał się dalej bawić, nucąc ulubiony kawałek, ani pić ciepłych napoi chłodzących.
Ty mi nic nie mow o konfidentach.
Od piatku we wsi baluja po domach, bo w knajpach ograniczenia do 6 - 10 osob i jak sie ruszasz od stolu chocby do WC maseczka obowiazkowa.
A kazda impreze pod golym niebem grzecznie, ale skutecznie (monitoring i mandaty w razie czego) policja likwiduje.
Czasem ( częściej) lepiej i ominąć te chore przepisy niż dać się wpakować na kwarantanne… gdy już objawy ( grypopodobne coś , albo temperatura spadła) ustąpiły a wciąż przed zrobieniem człek testów… Takie gehenny już są opisywane na necie…nie sztuka dać rodzinę do szpitala czy zamknąć gdy nikt nie ma się jak zająć potem…urlopu nie weźmiesz pracować nie możesz… siedzisz w domu nikt ci nie płaci… a kara wisi w powietrzu …
skonczy sie jak z frankowiczami.
nie beda uznawac pozwowow zbiorowych, a handryczyc sie z polskimi sądami to predzej zarazenie covidem przezyjesz niz sie terminu doczekasz.