Troche się to wymyka dostępnym kategoriom…
Niemniej,na marginesie gadania o antifie i całym tym wątku…
Przypomniała mi się reklama która tak mnie wzruszyła że…nie pamiętam czego dotyczyła…
Oto plac…Gdzieś na Bliskim Wschodzie…Prowadzą do niego dwie ulice.
W pewnej chwili,z jednej wylatuje piłka a za nią chłopak w koszulce z “Ronaldo”.Z drugiej strony wyskakuje inny,mniej więcej w tym samym wieku…A za nimi,równolegle,dwie matki.Jedna żydowska,druga islamska…
Tych kilka sekund napięcia…
Dwa,może trzy słowa i…Troche uśmiechu.I nagle wszystko się zmienia.I nagle dzieciaki znowu kopią piłkę…
Tam była jakaś puenta ale nie pamietam…
Po prostu mnie to zauroczyło..
Tyle że reklama powstała w jakimś koncernie a nie w Damaszku,Bejrucie czy Kabulu…
Odchyliłem się w moim fotelu i nagle,chciałem oddać całą władzę tym matkom!
Tak robili Irokezi ,na czas wojny.Nie jestem więc pierwszy kto traktuje to poważnie
Gdy na stronie internetowej jest za dużo reklam, to dla smartfona jest to większym obciążeniem. A ja z nadmiarem reklam kojarzę strony należące do Wirtualnej Polski.
Tak ale…Bo najwyrazniej,zawsze musi być jakieś"ale"…
Ktoś mi coś odpowiedział wczoraj na fejsie…I pobyłem tam chyba kwadrans,choć wcale nie chciałem…
Pod tą spokojną zresztą,wypowiedzią,pojawiły sie bluzgi bab proprezydenckich czyli,jak mówisz,tzw. zwykłych ludzi…
Zadałem sobie trud i kliknąłem 5-6 razy.Schemat zawsze ten sam…Krótko obcieta,baba kulomiot,ok. 40-45 lat,najwyrazniej zakochana w kibolu bo aż roi się od fotek…
I ta nieustająca agresja…
Zwykli ludzie…Tak,poznałem takich w górach w okolicach Cieszyna…Nawet śniadania mi się odechciewało bo gdy wchodziłem"na stołówkę",ryczała pisowska telewizja,do dyspozycji miałem plyn herbatopodobny o nazwie Saga a rozmowy na mój widok urywały sie jak w saloonie na okoliczność spotkania Indianina.
To były tylko 2 dni i dwie noce i nigdy więcej!!!
Jedna jędza,aż skurczona od papierosów,rzuciła nam za plecami iż w góry sie samochodem nie przyjeżdża!
Takie"welcome" po pisowsku
Od lat powtarzam że Polacy są chorzy.To jest jak rak,ta polityka we krwi.
Polityka która zawsze,prędzej czy pózniej,znosi cuchnące jaja nienawiści!
Wiesz co uznaję za swój największy życiowy sukces?Oprócz rzucenia papierosów oczywiście…
Otóż jest to całkowite zrzucenie balastu politycznego,jakie nastąpiło w parę lat po wyjezdzie do Anglii.Do kraju w którym gardłowanie w tę czy inną,polityczną strone,uznawane jest za nietakt! I uchodzi płazem jedynie londyńskim bojówkarzom,czekającym jak w każdym wielkim mieście,na okazję do burdy.
Ja dodam, dlaczego polityka przestała mnie interesować. Po pierwsze, ważniejsze są czyny niż deklaracje. Polityk lub cerebryta potrafi twierdzić, że on jest konserwatystą, a przy tym mieć trzy rozwody albo nawet dwa śluby kościelne. Po drugie, od podziałów politycznych ważniejszy jest podział na swój i obcy. Czyli np. jeśli po wielu latach znajomości wyjdzie na jaw, że znany i lubiany sąsiad jest innej opcji politycznej, to raczej on nie zostanie wypisany z wioski.