Czy takie wyjścia uważacie za wnoszące coś dobrego, ważnego, potrzebnego do Waszego życia czy raczej za działania nic nie wnoszące i zupełnie nie potrzebne?
Najpierw musiałbym zdefiniować tę “strefę”.Bo jeśli to jest moje wygodne mieszkanie to zdecydowanie,tak! Stanowimy rodzinę podróżników mieszczuchów.Może dlatego iz kiedyś tak żona jak i ja,uwielbialiśmy nocne życie i powroty z eskapad,o świcie
I w takiej sytuacji,wystarczy świadomość że zawsze jest dokąd wrócić.
Bardziej chyba skomplikowanę jest ewentualne wychodzenie ze swego wewnętrznego świata.Z tego bujanego fotela własnych myśli i odczuć,pragnień.To jest chyba troche jak z wizytą w obcym miejscu,obcym kraju.Niby nie chcę ale gdy jesteś gościem,Twoim PODSTAWOWYM obowiązkiem,jest poszanowanie zastanych praw.Trzeba więc czasem wyskoczyć z jeansów i założyć garnitur,mimo iż szlag człowieka takiego jak ja,trafia…Oczywiscie to przenośnia ale bywało i dokładnie tak…
Tylko wtedy kiedy naprawdę muszę. Lubię swoją bańkę
Latami bywałem poza strefą swojego komfortu więc teraz jest dla mnie niezmiernie cenna. Napawam się tym, że wreszcie robię to co chcę robić, a nie robię tego co mi nie pasuje. I wszystkie mogą na pukiel naskoczyć mnie… oo…!
Ja tam bardzo dążę by wreszcie w strefe konfortu wejsc. . Ale byloby miło poczuc sie konfortowo
Jak się ciągle jest poza strefą komfortu to się potem chce być ciągle w strefie
O czym takim jak definicja stefy komfortu, ze istnieje? Dowiedzialam sie niedawno. I nie, walcze o jej zachowanie.