Czy tak naprawdę zadania domowe są konieczne?

Dzieci spedzaja w szkole kilka godzin. Odpowiednie ukierunkowanie ucznia, że do szkoly przychodzi się uczyc a nie grać w cymbergaja?
Takie nierealne?
Owszem szybka powtorka materiału przed lekcją, odchudzenie programów i ich skoordynowanie, żeby się wzajemnie uzupełniały, zwiekszenie uczestnictwa dzieci w lekcji - chocby podzial na zespoly przygotowujace krotkie wrowadzenie w temat? to wymaga sporej pracy jesli chodzi o szkoły. Ale pozostawiloby sporo czasu na rozwijanie zainteresowan i mniej stresu. I uczylo samodzielnosci.
Mnie w szkole zloscily dwie rzeczy - brzęczenie nauczyciela bez zwracania uwagi czy cokolwiek do nas dociera i haslo “prosze pani, ale mysmy tego jeszcze nie przerabiali” najczescie wyglaszane przez dyżurnych lizusow.

???
Panowie juz na tym etapie sie nudzą?
Nikt mi nie zabroni nauki w domu,podobnie jak nikt mnie do niej nie zmusi.Czy faktycznie wszystko musi byc dekretowane?
A tak ładnie brzmialo gdy"panstwo w ktorym jest mnostwo nakazow lub zakazów,jest po prostu zle zarządzane"
Niby kazdy to rozumie a potem…Masz babo placek! :face_with_diagonal_mouth:

2 polubienia

Kolejny postulat? W sierpniu '80 bylo ich 21, teraz “zrobilo” się 100.
Ustawowy zakaz zadawania prac domowych?
Bezsens. Ale ograniczenie?
Kto ma nawyk uczenia się niejako wyniesiony z domu to odetchnie z ulgą, bo rzeczywiscie ne bedzie musial tracic czasu na przepisywanie, czesto powielajacych się, informacji. Dla mnie wazniejsze jest uporzadkowanie programu nauczania. Skoordynowanie grup tematycznych historii, jezyka polskiego, wychowanie w spoleczenstwie obywatelskim czy matematyki, fizyki , chemii, biologii w taki sposob, żeby informacji nie powielać.
Bo to nawet najodporniejszego kujona zniechęci.
I zakoncznie eksperymentow organizacyjnych na zywej tkance jaką sa dzieciaki.

2 polubienia

Z tymi pracami domowymi, to przesada. Ja przepakowywałam torbę rano. Ponieważ wstawałam ok. szóstej a do szkoły miałam na ósmą, to miałam masę czasu na odrobienie prac pisemnych czy “wykucie” wiersza lub słówek lub nauczenie się na pamięć twierdzeń matematycznych. innej nauki nie miałam, bo tzw. “uważanie na lekcjach” sprawiało, że nie musiałam podanych nam wiadomości czytać po raz drugi w książkach. Gdyby tak nie nie było, to uczyłabym się w domu bez względu na to czy pozwalają czy zabraniają. Koordynacja? Polski i historia zazębiały się tak silnie, że czasem trudno było oddzielić czy jakieś informacje to jeszcze polski czy już historia :wink:

2 polubienia

No z tym zazebianiem sie przedmiotów to różnie bywalo. U mnie w podstawowce historia i polski to byly dw koszmarki. Ale moze to kwestia nauczycielek? I ich priorytetow? Jedna poza ortografia swiata nie widziala, druga data wydarzenie i idzemy dalej. Wczesne dkrycie , ze podejscie do pojmowania historii jako procesu, okreslanego jako time line jest podstawą doprowadzilo do trwałego konfliktu. I umiejetnosci miniaturyzacji ściąg na klasowkach. Bo spamietac te daty??? Ja się za karę nie urodziłam.

Ale fakt, odrabianie lekcji nie zajmowalo więcej niz godzinę dziennie, byl czas na zajecia dodatkowe, jakis amatorski sport, poczytanie dla przyjemnosci, a nie z lektura szkolna.
Korepetycje? Swiadczyly, żeś neuleczalny tuman, albo nauczyciel do d**.
Zresztą nie było tez takiego nacisku na "same piątki "
Wystarczylo, ze trojek nie bylo. I pry okazji domowego tesowania posad Sekowskiego w zakresie chemii bloku nie wysadziłeś, a przy kombinacjach z “malym eletrykiem” polowa osiedla nie została pozbawiona zasilania.

Świat wtedy idealny nie był, wiecej, szary, smutny i malo urozmaicony.
Ale może przez przekorę każdy, no może prwie każdy próbował to pokolorowac. Umiejętności praktyczne, artystyczne i spryt w zakresie zdobywania surowca mile widziane. Do dzis lubię sobie poczytac stareńkie ksiazki kucharskie, poradniki “wzorowej pani domu” i tym podobne.
Po czym zakładam wygodne buty i ide do sklepu. Czasem chińskiego. Albo siadam do komputera na e-zakupy czy tylko popatrzeć na to co można kupic i czy naprawdę trzeba?

1 polubienie

Zadania domowe powinny być.Oczywiście nie tyle co za moich czasów,że do rana by czasu nie starczyło aby się z nimi uporać.
Lecz czy to takie ważne.W dzisiejszych czasach młodzież jest tak niedouczina,że bez znaczenia to jest raczej.

1 polubienie

Na mlodziez zawsze narzekano. :grinning:

1 polubienie

Od początki ludzkości,więc kontynuujmy tradycję :rofl:

2 polubienia

Tak się składa, że mam jeszcze dziecko w szkole podstawowej, tak jak i dwóch kolegów z mojej obecnej pracy. Na podstawie wymiany naszych doświadczeń mogę powiedzieć, że obecny program nauczania to jakiś wielki niewypał i porównywanie podstawówki z naszych czasów, do współczesnej zupełnie nie ma sensu. Program jest niespójny i przeładowany zbędną wiedzą. Pomijając fachowość kadry nauczycielskiej i częsty brak motywacji, system znaczną część edukacji spycha na rodziców właśnie poprzez prace domowe, których dziecko nie rzadko nie potrafi samodzielnie rozwiązać. Jeżeli szkoła nie uczy, to coś tu jest nie halo. Zdarza się nawet, że dwoje dorosłych po studiach wyższych głowi się, o co kuźwa chodzi w jakimś zadaniu i to jest dopiero kuriozum obecnego systemu. Regułą są ciągłe zajęcia pozaszkolne, korepetycje, szkoły językowe … dzieci mają naprawdę coraz mniej czasu na dzieciństwo. Do tego plecak dziecka w 3-4 klasie podstawówki potrafi ważyć 4-5 kg, a nie wszystkie dzieci są atletami. Dość drobnej budowy córka kolegi ważąc około 25 kg musi targać na plecach 1/5 masy swego ciała. Analogicznie, taki misiaczek Czarnek, który przy ostrożnych szacunkach waży pewnie ponad 120kg, powinien chodzić z 25 kilogramowym workiem cementu, może coś by mu się pod sklepieniem czaszki konstruktywnego zaiskrzyło.
Nie podlega dyskusji, że z program nauczania w polskich szkołach wymaga gruntownych zmian. Czy bez prac domowych? Może nie koniecznie, bo odrobina powtórki w domu pozwala lepiej przyswoić materiał. Ale modele skandynawskie pokazują, że można coś z tym zrobić, by naukę pozaszkolną zminimalizować i system wcale przez to nie wypluwa zubożałych intelektualnie, więc się da.

1 polubienie

Mamy już zakaz zadawania w piątek (bo łikend). Mamy też zakaz odpytywania w poniedziałek (bo po łikendzie).
A jeśli np. historia (1h tygodniowo) jest tylko w poniedziałek, to aby n-l miał oceny ( a musi je mieć) będzie umawiał się na odpytanie czy sprawdzian z ucznie,? A może w łikend?
Najlepiej nie zadawać, nie robić sprawdzianów, nie wymagac. po co stresować dzieci?

1 polubienie

Byłam u koleżanki na kawie, jej córka 5-ta klasa odrabiała lekcje. Przy tym samym stole, mimo, że ma swój pokój. Podobno woli uczyć się w salonie. Pytam, czy nie przeszkadzam, Nie, ona nie słucha. OK ale obserwuję ją. Słuchawki na uszach - rozumiem, sama też uczyłam się przy muzyce. Pisze coś z historii. Co chwilę przerywa, bo musi pogłaskać kota. Siada do stołu wyciąga komplet cienkopisów i szuka. Próbuje z 8 kolorów zanim jakiś jej się spodoba i podkreśla temat. Idzie do kota. Szuka innego koloru i podkreśla słowa zad dom. prosi o herbatę i czeka. dostaje herbatę, gorącą, więc otwiera książkę. Nie, jednak najpierw wypije. I tak minęło jej 15 minut na “naucze”.
Dzieci nie potrafią się skupić nie tylko w szkole.
Moja matematyka:
temat- sprowadzanie ułamków do wspólnego mianownika. Na 1 lekcji jestem w stanie wyjaśnić po co, kiedy i jak się to robi na konkretnych 5-8 przykładach. Resztę czasu zajmuje dyscyplinowanie uczniów, sprawdzanie czy notują przykłady itp rzeczy, których nie musiałam robić 10-15 lat temu. A na moich lekcjach jest w miarę porządek i spokój.
I teraz dzieci idą do domu wiedząc jak się to robi, ale w domu nie ćwiczę. Za dwa dni już nie pamiętają.
A ja muszę realizować następny temat.
I pomyśleć, że w szóstych klasach były ułamki piętrowe! Kiedyś przyniosłam stary podręczni na zebranie z rodzicami. A … rzeczywiście mieliśmy to. Ale… po co?

2 polubienia

Pamiętam męczarnie mojego syna z pracami domowymi. Nie dość, że w szkole spędzał nawet 8 godzin, to jeszcze w domu 2-3 godziny nad zadaniami. Czyli pracował więcej niż dopuszcza kodeks pracy u dorosłych!
A wszystko to wina przeładowanego programu zwierającego zbyt wiele materiału.
Wystarczyłoby, gdyby zamiast odrabiania prac od…do uczniowie w domu czytali wiecej lektur, uczyli sie na pamięc wierszy czy przygotowywali się do dyskusji na rózne tematy w klasie.

2 polubienia

Problem w tym ze koordynacja historii i języka już była.I funkcjonowała świetnie!
Oczywiście"przyszło nowe"i zaczęło psuć akurat to co funkcjonowało…
Chyba przy niczym nie kręci sie tylu idiotów co przy edukacji!
Co do nawyków…Słaba to broń przed głupotą ,w dodatku zadekretowaną…Ale akurat na tym polu radzę sobie świetnie.Wybrane działy geografii,historii czy literatury zgłebiam sobie z przyjemnością niemal codziennie.Bo chcę!

1 polubienie

Z tym się akurat zgodzę.Takie próby były przed wojną.
W Anglii znajomość poezji była przez stulecia na porzadku dziennym!
Teraz o nic nie pytam bo sie boję.
Od czasu gdy moj kolega z biura,szukał na mapie Chorwacji nad Bałtykiem wiem ze bezpieczeństwo mam zapewnione jedynie przy rozmowach o Premier League…

1 polubienie

Nie wiem. Widzę że te wszystkie poprawiacze i uspokajacze sprawują że dzieci zmieniają się w zarozumiałe, znudzone i niezaradne życiowo potworki którym wszystko wolno.

3 polubienia

Każdy przedmiot jest przeładowany.Każdy jest pozbawiony elementów przyciągających bo jakimś durniom zdawało sie ze to osiągną za pomocą kolorowych rysunków,zazwyczaj idiotycznych.
To jednak nie ma nic wspolnego z pracą do wykonania w domu.W praktyce bedzie tak ze nastapi zakaz prac domowych a w szkole nic sie nie zmieni.Kosmetyka nowej miotły :roll_eyes:
Poza tym…To trudne zadanie.W wielu sytuacjach a w matematyce [i kto to mówi :upside_down_face:] chyba przede wszystkim,jedno nie istnieje bez drugiego.
Ale chyba można sobie darować budowę pantofelka czy liczenie przez pół roku zadań z geografii dotyczących np.szerokości geograficznej.
Niemniej,wciąż aż strach sie bać!Wydawało sie ze w nauce historii,wystarczy wrzucic do kosza punkt widzenia chłopa pańszczyznianego i od razu zyskuje sie wiele godzin.Niestety akurat historie tak wykastrowano że obecnie jest nauka o niczym,pozbawiona jakiejkolwiek logiki czy ciągłości.
Jak tak ma wyglądać poprawianie to… :face_with_raised_eyebrow:

2 polubienia

Programy nauczania to odwieczny problem. Nikt nie chce się tym zająć. 8h to chyba nie w podstawówce, no, ale i tak stanowczo za dużo.

1 polubienie

Koordynacja była, albo jej nie było. U mnie to nie działało. Panie nie mogły się dogadać. Dopiero jak historyczka poszła na emeryturę, a polonistka skończyła podyplomówkę z historii, to uczyła 1 osoba i doskonale to ogarniała. Przy okazji: czy naprawdę, żeby uczyć po 1 h historii w podstawówce, człowiek po humanistycznych studiach z PP, MUSI kończyć półtoraroczną, sporo kosztującą podyplomówkę?

2 polubienia

Pamiętam pałę za nieznajomość surowców naturalnych Wenezueli, a tych surowców dalej nie znam :frowning:

1 polubienie

Teraz taka moda czy raczej,obsesja.Na wszystko musi być przynajmniej kurs.Studia nie wystarczają…Przyznam że trudno o większą głupotę.