Mam se takiego koliegę internetowego. Poznaliśmy się 3 lata temu na wykopie poprzez grę: traviana. Mieliśmy swój sojusz wraz z 3 innymi kolegami. Okazało się, że chłop studiował to co ja, miał depresję… nie wychodził praktycznie w ogóle z domu (dalej nie wychodzi, raz na tydzień do sklepu albo do pracy/uczelnie)… zawalił kilka kierunków studiów i w wieku 24 lat był na 1 roku.
Od tego czasu, to jest 3 lata, piszemy dzień w dzień na discordzie. Miło na serduszku mieć takiego kolegę od serca, co możesz mu wszystko powiedzieć.
Chłop 5 lat młodszy, to mu wszystko radzuiłem co robić na studiach i jak załapać się na programistę. Teraz się załapał, a właściwie to 3 miesiące temu.
Z rok temu poznał też taką koedukacyjną grupkę swoich rówieśników a nawet młodszych. Są w miarę normalnie nie to co ja. Gadają sobie wieczorami na mikrofonach i robią też zjazdy co kilka miechów.
Pół roku temu też mnie zaprosił do tej grupki, ale nie miałem z nimi tam za bardzo o czym gadać, bo to już nie moje pokolenie (20-25 latki, a ja 32), a jak gadali o rzeczach istotnych to nie dość, że głupoty pisali to jeszcze mnie wyzywali za inne zdanie. W końcu ja ich też zacząłem wyzywać i mnie wyrzucili.
No i od 1-2 miesięcy ten kolega jakby ogranicza ze mną kontakt. Już nie chce grać ze mną w gierki, w woli z nimi. I już się nie interesuje moim życiem, tylko jakby czerpie korzyści: radzi się, narzeka, żebym go pocieszał itd. Jak coś pisze o sobie to “yhm” i w dupie. Nawet jak go wręciłem w coś (wrzuciłem zdjęcie z nowego jorku i napisałem, że takie se wynajmę w Lublinie) to napisałem hmm.
Czemu tak się dzieje. Przecież ja mu zawsze pomagałem i pomagam.
A teraz ja mam taką depresję, że hej i dupa nie ma z kim pogadać.
Smutno mi, że nie mam już takich kolegów od serca.
@dedlx takie jest zycie.
Ludzie spotykaja sie, czy to bedzie poprzez neta, czy w realu. Czesto nawet dlugi czas, ale potem kazdy idzie w swoja strone, dobrze, jak czasem kartkę na swieta dostaniesz. Czy pamieta o Twoich imieninach. Bo date urodzin to mu FB czy inny Lindklein podpowie.
A może chlopak się zakochał? I wtedy wszystko idzie w kąt.
Im dluzej zyjesz tym takich ludzi masz w albumie wspomnien wiecej.
Nie jest to mile, ale nieuchronne.
Jak to powiedzial pewien fiozof 2,5 tys lat temu? Panta rei. Wszystko płynie. Zmiennosc jest podstawa zycia.
Z pism Heraklita niewiele się zachowalo, choc i tak dużo biorac pod uwagę czas. Ponoć byl samotnikiem.
Bywa. Zdarza się. Przykro czasem… Zależy jak do tego podejdziesz, czy powiesz sobie: trudno - było miło, ale niestety już koniec - owszem strata i boli ale idę dalej, czy będziesz to cały czas rozkminiał i cierpiał. Jeśli masz depresję poszukaj profesjonalnego leczenia, terapii, może także innych ludzi w z którymi możesz pogadać. Z tamtym gościem Ci się udało i na podobnej zasadzie poznasz innych ciekawych ludzi. Powodzenia.
Mam kolegę, któremu najlepszy przyjaciel zmarł tragicznie po 40 latach. Byli przyjaciółmi od szkoły podstawowej. Podobno ten gościu na pogrzebie ryczał jak wół. Nawet żona tego przyjeciala i ich rodzina nie była tak strasznie poruszona, jak właśnie ten koleś, przyjaciel od zawsze z dzieciństwa.
Jak dla mnie nie rozumiem takich rzeczy. Nie rozumiem nawet dlaczego. Pewnie jestem nerdem, nie wiedząc o tym, chociaż na co dzień zupełnie nie wyglądam na nerdowatego…
Kiedyś w szkole podstawowej miałem przyjaźnie, ale ta najdłuższa skończyła się jak mój przyjaciel się doktoryzował. No i stwierdził, że musi pewnie zmienić poziom ludzi z jakimi na codzień się zadawał…
Jakoś mnie to wielce nie poruszyło. Takie życie.
Później znalazłem sobie pewien absolut, i w gruncie rzeczy bardzo mnie to zapełnia, i częściej niż rzadziej nie powoduje we mnie to poczucia pustki i ogólnego braku.