Czy to prawdopodobne...

O tym nie wiedziałem. Mam na myśli regularna, dożywotnią rentę. W latach 70, Gierek poluzował przepisy i ludzie się starali. Największy problem był z udokumentowaniem, ale jak się to zrobiło, to RFN kłopotów nie robił. Niestety, wielu było oszustów, którzy zwietrzyli okazję i tu był szkopuł. Nie pamiętam dokładnie w szczegółach.

Był już zbyt schorowany, a sprawa nie była nagłaśniana. Mama dowiedziała się dopiero po jego śmierci, że jakieś pieniądze dawali. Trzeba było szukać świadków, dokumentów. Dziadek nie lubił opowiadać o czasach wojny, więc rodzina niewiele wiedziała. I pewnie o to chodziło, żeby jak najmniej osób to dostało.

1 polubienie

Tak. Właśnie tak sobie pomyślałem o Twoim dziadku.

Miałem sąsiada, co sobie to załatwił i trwało to około roku. To było w markach i w przeliczeniu, dużo pieniędzy. Pamiętam, że ten pan był emerytowanym taksówkarzem i że go z tej forsy doiła ukochana wnusia, będąca na studiach. Niedługo, bo on po kilku latach zmarł. Był dość schorowany, to pamiętam.

1 polubienie

moze indywidualnie - moja tesciowa byla na robotach u bauera, ale to bylo jakos tak, ze rodzina ja tam “dobrowolnie” poslala, bo miala jakies swoje pieniadze i na urolp do domu przyjezdzala. prawdopodobnie na zasadzie niby Niemka? jakis dodatek jak przeszla na polska emeryture z Niemiec miala - ale to bylo oficjalne przeliczenie marki i wychodzily grosze.
ale ta rodzinka to moze folksdojcze nie byli, ale pochodzila z osadnikow niemieckich i do drugiej wojny swiatowej jeszcze sie przez ß pisali, choc w zasadzie to ja nie pamietam zeby tam ktos po niemiecku w domu mowil, a troche tego jest bo tesciowa wujkow i cioc miala kilka sztuk, rodzenstwa siedem a kuzynow w pierwszej linii do chyba tylko ksiadz we wsi byl w stanie sie doliczyc, bo ksiegi chrztow prowadzil.
tesc z kolei sila z lapanki wywieziony nic nie dostal, bo dokumenty, ze byl niewolnikiem ponoc splonely w trakcie bombardowan Hamburga. Mojemu tacie za zamordowanie ojca w Mauthausen tez odszkodowanie sie nie nalezalo.

1 polubienie

Juz dawno temu na starym Pytamy pisałem:
“Poziom życia i zamożność społeczeństwa nie mają nic wspólnego z dzietnością!”
Gdyby tak było, najmniej dzieci rodziłoby sie w Afryce a najwięcej w Szwajcarii czy Norwegii. A jest dokładnie odwrotnie.

3 polubienia

Z pewnoscia nie przed wyborami.
Zresztą…Jakiej kleski?
Poza zamachami na demokracje i flirtowaniem w duchem Gomułki oraz w moim odczuciu,przede wszystkim,stalinowskimi weryfikacjami,nie mają powodu przyznawac sie do niczego gorszego od swoich wrogow…
Poza tym licytacja kto jest gorszy lub byl gorszy,nie prowadzi do niczego.
Mają poparcie,władze…A co innego interesuje politykow?
Zwyciezcow w sporcie sie nie sądzi.To nie sport ale zaloze sie o kazde pieniadze ze te mysl po wyborach niejeden chetnie by skradł.
I jeszcze dorzucil psztyka w strone PO,w stylu:tylko ten co nic nie robi,sie nie myli…
Gadanie,gadanie,gadanie…

1 polubienie

W tych bogatych krajach ludzie mogą sobie pozwolić na różne rozrywki.
W tych ubogich ilość rozrywek jest ograniczona.
A sex to też…rozrywka… :yum:

6 polubień

Zawyczaj poziom zamozkosgi,jest odwrotnie proporcjonalny,do dzietnosci.
Czyli,im wieksza bieda,tym wiecej dzieci.

3 polubienia