Ja próbowałam sama nauczyć się gwizdania na palcach, gry na pianinie, oraz języków.
Z tego wszystkiego na szczęście miałam angielski w szkole, bo moja wola jest mocna, ale jeśli chodzi o zakup sweterków tylko ;(
Każdy ma talent do czegoś. Sweterki są ważne.
Zdarza mi się jeszcze czegoś uczyć. Rozwijam swoje hobby.
Niczego już się nie uczę. Stanąłem w miejscu jeśli chodzi o dodatkowe umiejętności
W wielu dziedzinach jestem samoukiem amatorem. Choc przechodzi zawsze taki moment ze te wiedze trzeba usystematyzować.
Czyli skonsultowac z kimś kto juz etap samouctwa ma za sobą.
Alkohol wyżera neurony, więc nawet sobie nie rób wyrzutów. Może gdybyś rzucił, regenerował się ruchem i uparł to może przy pomocy neurogenezy coś byś się nauczył. A tak, to już…
Szlifujesz juz nabyte?
Dryf ku wirtuozerii.
Nabyte umiejętności praktykowania wpływu grawitacji na ciało bezwładne…
Uczę się całe życie.
Cierpliwości.
Historii muzyki,filmu,literatury…Historii jako takiej w wybranych zagadnieniach.
Uczę się patrzeć i zapamiętywać…
Uczę się być a nie mieć.
Smakować piękno.
Uczę się odżegnywania od wszelkich przejawów tłumu,stadnego"myślenia".
Uczę się poświęcać uwagę.
I pewnie jeszcze wielu innych rzeczy których końca nie widać.
Nauczyłam się gwizdać na palcach i uczyłam się sama języka niemieckiego. Niestety na próżno. Doszłam do prawie 4000 słówek i wkułam gramatykę. potrzebna była mi rozmowa, ale tego samemu już nie można. No i zapomniałam…
Człowiek sie uczy całe zycie jak twierdzi pewien Straznik Długopisu
Tylko jemu to cos kiepsko wychodzi.
Jak mi sie przestanie chcieć uczyc to znaczy, że czas na ostatnie namaszczenie…
I wybór urny, bo moj kuzyn lubi bezgustownie i na bogato…
A co Ci za różnica jaka ona będzie. A chłop będzie miał poczucie spełnionej misji.
Mam nadzieje, ze ktos jeszcze na ewentualnym pogrzebie by byl i o nich mi chodzi…
Nauczyłem się naprawiania samochodów. Czasem jednak korzystałem z podpowiedzi i pomocy fachowców, ale bywały sytuacje, że trzeba było samemu, bo pomocy znikąd.
Sam nauczyłem się tapetować. Osobiście też wykonałem komplet mebli do kuchni u kolegi na stolarni. Uwielbiam tę robotę. Można powiedzieć, że samotnie nauczyłem się pływać i jeździć konno. Sporych fragmentów historii również uczyłem się samodzielnie.
Dziś już niczego nowego się nie uczę.
Ha…Jak zwykle,najpierw pomyślałem o czymś innym a przecież z takich właśnie, konkretnych rzeczy, można kawał życia odtworzyć…
Przecież całkowicie i to od podstaw, samodzielnie uczyłem się radiowego fachu.Operowania głosem, ilustrowania muzyką,tworzenia sensownej ciągłości wydarzeń na antenie…A na początku, gdzieś w połowie 1992 roku,powiedziano mi że “nic z tego nie będzie”.
I podobnie było że śpiewem co jednak szybko zarzucilem.
Tapetowania może nie zgłębiałem ale ostatnio już wiem jak położyć wykładzinę dywanową .
Kiedyś w firmie polonijnej,nauczyłem się sam (bo jakby to miało być inaczej ) wszystkiego na temat kaset magnetofonowych oraz wideo oraz ich konfekcjonowania.O tyle ciekawe że nawet nie przypuszczałem,jak bardzo mogą się liczyć detale, ledwie widoczne gołym okiem…
Konno zaliczyłem 3 lekcje w Niwce i… się urwało.Jak wiele innych spraw,z braku odpowiedniej kompanii…
Wielu rzeczy nauczyłem się sam. Przy budowie domu wiele rzeczy w wykończeniówce zrobiłem samodzielnie na podstawie filmów instruktażowych z internetu, różne tajniki informatyki również zgłębiałem samodzielnie, byłem również grafikiem komputerowym i impozytorem w szanowanej drukarni z powodu samouctwa i nawet rzucać nożami do celu sam siebie nauczyłem.
To rzucanie nożami to bardzo praktyczna umiejętność.
Oczywiście. Trzeba wiele praktykować, by nabrać odpowiedniej wprawy i wyczucia, aby w zależności od wielkości ciskanego przedmiotu i odległości od celu nadać odpowiednią rotację, co finalnie powinno skutkować trafieniem w tenże cel odpowiednim końcem noża (czy czegokolwiek innego) pod właściwym kątem.
W koncu trzeba wiedziec jak rzucic, zeby przypadkiem nie trafic
Ależ ja nie wątpię, że wiele godzin trzeba poświęcić na ćwiczenia w rzucaniu nożem.
Absolutnie nie śmieję się z tej umiejętności tylko przychodzi mi do głowy obrazek z cyrku: pani przypięta do wirującego koła i pan rzucający nożem. Żeby było trudniej - pan ma zakryte oczy.