Kontrapas to takie ustrojstwo, które wprowadza wąski pas dla rowerzysty, podobny do ścieżki rowerowej, który pozwala mu jechać pod prąd na drodze jednokierunkowej. Taki kontrapas ma swoje prawa: Jest znak na wlocie ulicy, oznakowanie poziome, czasem osobna sygnalizacja świetlna tylko dla rowerzysty na końcu ulicy.
Dlaczego o tym piszę? Dziś zostawiłem auto i pojechałem rowerem do pracy. Jadąc na takim kontrapasie, zostałem potrącony przez auto ciężarowe. Kierowca zignorował istnienie takiego czegoś jak kontrapas rowerowy.
Przyglądałem się rowerzystom w NY, przyglądam się tu, gdzie teraz mieszkam. Jeżdżą jak chcą, pod prąd, lewą stroną, na ukos przez skrzyżowania, po przejściach i nikt z tego nie robi problemu. Problem się zaczyna, gdy taki wjedzie pod auto. Nie ma zmiłuj się. Jeśli winien - odpowiada, jeśli zostanie potrącony a jedzie wbrew przepisom - odpowiada. Proste. Kierowcy traktują ich jak innych. Nie widziałem złości, nie widziałem trąbienia ani złośliwości. Nastawienie, mentalność, umiejętność współżycia na tym skrawku asfaltu, to podstawa i żadne przepisy tego nie wymuszą.
A niestety sa tez rowerzysci, ktorzy uwazaja, ze im wszystko wolno. @birbant ja zawsze mowilam - mniej religii, wiecej lekcji chocby z przepisow drogowych. A swoja droga to takiego galimatiasu jaki zrobil sie w polskim kodeksie drogowym to ze swieca szukac, a dokladajac jeszcze wrodzone spolecznie kozakowanie i niechec do przestrzegania jakichkolwiek przepisow? Temat rzeka.
Na rowerze jeżdżę codziennie od co najmniej 20 lat i dziwie się że jeszcze żyję. To co robia kierowcy jest przerażające. Celowo ostatnio jadę bardziej środkiem. Dalej od pobocza. Niech te głąby w tych swoich dusznych konserwach jadą za mną ślimaczkiem przez centrum;)
Spokój to podstawa. Wymuszanie pierwszeństwa, zajeżdżanie drogi, jazda na maxa przy krawędzi jezdni 3 cm od rowerzysty, trąbienie bym się pospieszył, wyprzedzanie nawet pod mostem to chleb powszedni.
Cale szczescie,ze nic Ci sie nie stalo.
U nas czesto spotyka sie wieksze grupy rowerzysyow.
Niestety,czesto jada cala szerokoscia drogi,co nie nadtaeia do nich pozytywnie innych uzytkownikow drogi.
@anon86894402, właśnie nie chodzi o nielubienie a zaakceptowanie faktu, że na drodze czasem pojawi się idiota. Zabić go nie możesz, usunąć z drogi też nie. Pozostaje ci jedno wyjście - przewidywanie, bycie mądrzejszym. Nawet jadąc kontrapasem musisz pamiętać, że dla idioty on nie ma znaczenia.
Niektórzy kierowcy ciężarówek zachowują się jak niektórzy kierowcy tirów, są duzi więc myślą, że wszystko im wolno. A taki rowerzysta w popłochu ucieknie na pobocze.
U mnie w mieście nie zauważyłam takich kontrapasów, ale wiem o ich istnieniu.
Odnośnie tematu, przypomniał mi się pewien incydent z początku lat 90, kiedy byłem kierowcą autobusu. Wiozłem wczasowiczów do ośrodka w Darłowie z centrum Polski. Jechałem z nimi prawie cała noc i ok. 9 rano byłem już 20 km przed celem. Poruszałem się wąską asfaltówką ze szpalerem drzew. I wtedy dogoniłem grupę rowerzystów jadących gęsiego, dodatkowo objuczonych plecakami. Jechali skrajem asfaltu, mimo, iż mieli szerokie pobocze, tyle, że dość wyboiste. Nie miałem możliwości ich wyprzedzić, bo szerokość drogi stwarzała ryzyko, że kogoś z nich potrącę. a z naprzeciwka też czasem jechały pojazdy. Pasażerowie zaczęli się denerwować, kilku krewkich proponowało by wyprzedzić i zatrzymać się, a oni już im ręcznie wytłumaczą. Nie wchodziło to w rachubę, zachowywałem spokój, ale po pół godzinie takiej jazdy blinknąłem światłami i zatrąbiłem, żeby zjechali na to pobocze i przepuścili mnie. Tym bardziej, że za mną wlókł się już sznur innych pojazdów. No to ten ostatni, łysy brodacz odwrócił się zza swojego plecaka. i pokazał mi fakolca. No i wtedy skręciło mu się gwałtownie w prawo i z całym majdanem wjechał do dość głębokiego rowu. Wybiło mu kilka przednich zębów. Ci z tych rowerów myśleli, że ja go potrąciłem, zablokowali drogę, cobym im nie zwiał i zaczął się dym, bo z autobusu wyskoczyli wkruwieni pasażerowie, a do nich dołączyli kierowcy jadący za mną.Policja pojawiła się szybko, no i chłopaki mieli trochę roboty, by opanować sytuację. Po długich wyjaśnieniach, kiedy okazało się, że nie była to kolizja, jeden z policjantów powiedział mi, że każdy z tych rowerzystów zostanie ukarany indywidualnie mandatem za złośliwe utrudnianie ruchu. A do zalanego krwią brodacza przyjechał ambulans. Nie doszło by do niczego, gdyby ci rowerzyści zjechali na chwilę na pobocze, by mnie przepuścić.