Trwa gorąca dyskusja na ten temat od czasu złożenia przez ministrę rodziny i pracy projektu w tej sprawie.
Petru i pracodawcy mówią że to dla gospodarki strata 6 mld. Lewica, kościół i większość kobiet pracujących na kasach są na tak.
Ja uważam że praca w wigilię to - nie licząc gastronomii, hoteli i służb ratowniczych - fikcja.
Kto może bierze wtedy urlop. Reszta tylko udaje że coś robi.
Jestem przeciwny zwiększaniu liczby dni wolnych od pracy, bo odbija się to czkawką na gospodarce.
Widzę wyjście salomonowe - wolna Wigilia ale tylko jeden dzień Bożego Narodzenia (bo ten drugi to przecież takie sztuczne święto) albo zlikwidowanie wolnego w tzw. Trzech (?) Króli (?) - znaki zapytania bo ta legenda powstała w średniowieczu wcale nie precyzuje, kim byli goście w Betlejem ani ilu ich było.
Jestem za propozycją Petru. Dać wolną wigilię a zabrać inny dzień wolny. Pierwsze co pomyślałam to o dacie 6 styczeń, po jaką cholerę ten dzień jest wolny? ( W sumie to ja nie bardzo powinnam się wypowiadać).
Bo ja wiem? I tak praca w ten dzień (pomijajac zawody wymagajace stalej gotowosci) była fikcją. Sklepy? Do poludnia, male i to raczej na zasadzie dobrowolnosci, bo jak piwa zabraknie???wiekopowierzchniowe odbija sobie miedzy świętami.
A argument “przygotowac swieta” to mnie nie przemawia. Kwestia organizacji, zeby móc Wigilie świętować, a nie padac na nos.
Zresztą ja nie z tych co jak święta to jeść, pić i koledy profanować brakiem umiejetnosci wokalnych. Owszem tradycja zywieniowa rzecz swieta, ale bez przesady. Potem połowę wyrzucic?
A zaraz zacznie się o wolnym w Wielki Piątek ( o ile juz nie jest? Cztery dni wolnego