Czytacie książki, których narratorami i głównymi bohaterami są koty?

@gra Miła lekka historyjka. Podobało mi się.

1 polubienie

Niektórzy, co nie czytają używają różnych wymówek, inni walą wprost; nie, bo nie. Ich sprawa.

A kto dużo czyta ma dwa życia równocześnie.

Co do matematyki, to dwa razy przekonałem się, jak bardzo jest potrzebna każdemu, chociażby dla umysłowego treningu. Podział na umysły ścisłe i humanistyczne jest sztuczny. Kto tylko przezwycięży niechęć do jednego albo drugiego, poradzi sobie z oboma naraz. Sam tego doświadczyłem.

Einstein czy Newton byli również wybitnymi humanistami. Nie tylko oni, cała plejada tych co pchali naukę i cywilizację byli takimi. Leonardo da Vinci, jakby co. W ludzkiej głowie jedno nie przeszkadza drugiemu, wręcz przeciwnie te dwie dziedziny świetnie się wspomagają. Można być bystrzejszy w jednym lub drugim, ale takie całkowite amputowanie sobie jednego albo drugiego nie jest powodem do dumy z siebie.

Ja raz w podstawówce, a drugi raz w ogólniaku, zachwaściłem sobie matematykę. Wmówiłem sobie, że jestem humanistą, a głąbem matematycznym. Ale wyszedłem z zaległości i okazało się, że ta matma jest całkiem fajna i ciekawa. I bardzo mi pomogła w moich historycznych zamiłowaniach.

Ludzie na różne sprawy sobie różne tłumaczenia i usprawiedliwienia wymyślają, ba, nawet zaprzęgnięto do tego naukę. Sam widziałem licealistów i studentów, którzy na mapie Polski Szczecina czy Krakowa nie umieli pokazać. A na co im to? Przecież są nawigacje.

5 polubień

@Devil Mój syn ma teraz 6 lat. Od września zaczyna zerówkę w szkole. Trochę mnie to przeraża bo szkoła kojarzy mi się z bezruchem i krzywieniem kręgosłupa siedzeniem w ławkach…

1 polubienie

Bo taka właśnie jest szkoła. Podejście systemowe.

@birbant Dobrze to ująłeś. Niechęć do matematyki często bierze się z zaległości: gdzieś się człowiek “zagapi” a jedno się z drugim potem łączy, dochodzi stres, szkoła i nauczyciele przedmiotu mało wspierający i trauma i niechęć gotowe… Pamiętam jak w szkole średniej miałam problem z rachunkiem prawdopodobieństwa: oblałam jakiś sprawdzian i trzeba było poprawić. Poszłam do matematycznie usposobionej kuzynki. Nic nie rozumiałam z tego co mi tłumaczyła i byłam już zniechęcona i zła, ona tak samo wściekła na mnie że nic nie kumam… Trochę już podłamana znalazłam ogłoszenie w gazecie o korepetycjach z matematyki. Jakiś starszy pan tłumaczył mi temat przez 2 godziny. Trochę to było dziwne boi udzielał korepetycji w domu przy stole w kuchni, po mieszkaniu biegały jego dzieci czy wnuki, był ogólnie gwar. Gościu nieziemsko cierpliwy, wytłumaczył mi wszystko. Zrozumiałam, zdałam, spodobało mi nawet.

2 polubienia

@Devil Teraz to wszystko widzę że zdwojoną mocą…

Tytul zachęcający

@birbant ja znam człowieka ktoremu popsuł się GPS i nie wiedział jak do najbliższego Carefour dotrzeć żeby kupic nowy

W pelni popieram a to jak mozna w ogóle chrzanić o snobizmie na ksiazki,pozostawie bez komentarza bo Twoj zupelnie wystarczy.
Książki są drogie???To zapraszam do antykwariatu gdzie za 3 tomy Feuchtwangera,zbiór opowiadań Bratnego czy cykl esejów"Humaniści w fotoplastikonie",zaplaciłem 6 zl.!
Książki są akurat w bardzo normalnych i w miare stabilnych cenach a jak ktoś kupuje bezmyslnie jedynie nowości to tez moze troche poczekać i zaplacić 25% po jakimś czasie.
Zęby bolą na myśl o polemice z taką babą… :roll_eyes:

4 polubienia

U mnie likwidują księgarnie i biblioteki. Ostatnią przerobili na przedszkole i żłobek

Częściowo to racja, ale chcieć to móc

Należę do dwóch, w porywach czterech, bibliotek wiejskich / gminnych. Każda z nich się rozwija. Jeśli szukam książki, której nie mają, to na własną rękę ściągają mi ją z innej biblioteki.
Biblioteki organizują masę konkursów i zabaw, nie tylko dla dzieci - z nagrodami od sponsorów. Sama robiłam ok. 60 zakładek do książek dla jednej z nich. Wspomnę jeszcze o spotkaniach autorskich, warsztatach plastycznych, czy możliwości korzystania z internetu, drukarki i ksero.

4 polubienia

Znalezione w sieci:

5 polubień

Mógłbym ci zazdrościć ale nie. Miałem bibliotekę 94 lata w jednym tym samym budynku. Po cichu liczę że ktoś jednak się obudzi prywatnie. Żal iść do miasta i oglądać każdą likwidację sklepików, księgarń, czytelni, kwiaciarni itd - czynsze co rusz są podwyższane, dziennie banków przybywa. Weterynarz prywatnie w domu. Na targu pchlim też cienko

W szkołach też są likwidację bibliotek

Gdzie? Jak wprowadzali gimnazja, to likwidowano “nierentowne” szkoły, w tym biblioteki, ale teraz? Nie słyszałam a mam duże kontakty z różnymi szkołami.

1 polubienie

Szkoła gdzie poprzednio mieszkałem się ostała kosztem innych bo ma swą przychodnię z pielęgniarką, lekarz dojeżdża raz w tygodniu, i rodzice muszą dowozić z okolic ok 15 km, syn jej zrobił nawet własną stronę w sieci za free i tam każdy się udziela, ludzie sami od siebie zrobili tam remonty na swój koszt, zrobili ogrodzenie, zerówki i przedszkole są wydzielone, są boiska i bieżnie. Mają posiłki częściowo. Ostatnią firma w okolicy w upadłości. Technikum które kończył syn ma zlikwidowaną bibliotekę - robiłem tam małe przeróbki, niby są rozmowy z miastem. Córki liceum przekształcone na katolickie pod zarządem kościoła. Moje szkoły pracują na pół gwizdka

Brakuje chinskich krzaczków :pouting_cat::pouting_cat::pouting_cat:

W tym wypadku niepotrzebne :slight_smile:

1 polubienie