Dał(a)byś się namówić na himalaizm?

Osobiscie wole poklad.
Nawet promu z wloskiego demobilu, pod marokanska flagą, trzymajacy sie sila woli pasażerów i dziwnym przymierzem rdzy i kolejnych warstw farby.

Ludzie mogliby harmonijnie żyć w jaskiniach pod postaciami harmonijnych nietoperzy. Ale najwyraźniej jesteś po cywilizacyjnemu niereformowalny, więc tego nie pojmiesz, nawet jak byś widział tysiące harmonijnych nietoperzy wylatujących i wlatujących do jaskiń.

A są ssakami, posiadającymi w swych korpusach wszelkie układy potrzebne im do harmonijnego życia, w tym do atrakcyjnego latania, jakiego Ty i Twój nieharmonijny, patologiczny gatunek nie potrafią.

No i nie wszystkie krwiopijcy. Niektore nietoperze owoce lubią.

Wszystkie są harmonijne, pożyteczne, w przeciwieństwie do Collinsa i jego cywilizowanych, nieharmonijnych, patologicznych pobratymców

Moze bez wycieczek osobistych…

Oczywiście. Przecież ktoś musi tego Yeti znaleźć dlaczego nie miała bym być to ja ?

2 polubienia

a nie lepiej Big Foot szukac? klimat i warunki troche przyjaźniejszej niz lodowce?

1 polubienie

Czasami jestem w górach, może wg. standardów ogólno ludzkich, częściej niż czasami. Nieważne.
No więc jestem w tych górach, i zwyczajnie mi się płakać chce. Bo jedyne co w nich osiągam, to może coś około 3000 m. maks było 3500. Jednakże wszystkie te trasy są dla turystów, czyli ogólnodostępne bez szczególnych kwalifikacji poza zdrowiem ma się rozumieć. No i siedziałem sobie przy takim schronisku na 3000 m, a obok alpiniści z całym sprzętem szli dalej i wyżej ku 4 tys. m. No i to jest mój limit, bo jestem tylko turystą.
Już próbowałem via ferrata, lecz tylko najłatwiejsze wersje, te lepsze miały mosty wiszące nad przepaścią albo wchodzenie prawie, że do góry nogami lub chodzenie po ścianie, gdzie 200 m jest w dół.Oczywiście te atrakcje nie dla mnie… lecz marzenia są, ile bym dał czasami, żeby nie mieć zawrotów głowy albo lęków przestrzeni, kiedy jestem w pustce gdzieś wisząc.
Pytasz o Himalaizm, ale mi by wystarczył zwyczajny alpinizm. Jednakże to i tak nie dla mnie.
No i siędzę w tych górach i żyję i myślę, że to jakaś pułapka jak dla mnie…

3 polubienia

pisalam- ogladac z bezpiecznej odleglosci, albo na kartkach pocztowych.
k6a mam takie gorki max. 2000 m w okolicy, ale tam bez umiejetnosci i sprzetu lepiej nie wlazic - strome i skala jakas taka krucha.
ja tam wole popijac piwo z widokiem na morze i gory :wink:
image

1 polubienie

Ale co sprawia ze piszesz w aż tak,dramatycznym tonie?
Kasa?Zdrowie?Wiek?
Ja bylem najwyżej na poziomie nieco ponad 4500,jesli dobrze pamietam…
No ale mój entuzjazm jest związany z klimatem,nastrojem,powietrzem,ciszą a nie z rekordami…

1 polubienie

To jest proste; bo ja tam mieszkam cały czas. Niemóc wyjść ponad jakiś poziom a będąc tam cały czas, znając różnych ludzi, którzy bez problemu atakują górki jako alpiniści, toś to bolesne przecież na swój sposób.

2 polubienia

Czyżbyś nie widział, jak te góry są popękane? Dziś one są, a za chwilę w stosunku do wieczności, będą niskie jak góry Świętokrzyskie. Tak samo będzie z Himalajami.

Alpy kiedys byly wyższe niz dziś Himalaje.
Kwestia czasu
Kto wie jaki wtedy bedzie gatunek dominujacy na Ziemi? I czy w ogóle będzie jakiś?

1 polubienie

Nie przejmuj sie. Mieszkanie w Alpach nie wymaga zostania alpinistą.
Zdziwilbys się ilu tubylców mieszkajacych nad morzem tutaj nie umie pływać?

1 polubienie

No tak…Ale dlaczego"nie móc"?
Coś Cię trzyma w blokach startowych :wink:
Ok.Nie naciskam… :saluting_face:

1 polubienie

Niektorzy maja lęk wysokosci.
Dla mnie w budynkach kosmos zaczyna się od drugiego piętra wzwyż.
W górach jest trochę lepiej, moze dlatego, ze nie ma geometrii. Ale i tak od wszelkiego rodzaju urwisk i skal wolę sie trzymac z daleka.
W samolocie to juz taka abstrakcja, ze jest mi wszystko jedno. Nawet mogę przy oknie siedziec.:wink:

2 polubienia

Juz nie wymyślaj…Nie o to chodzi.
Moj szkolny kolega,jeden z ledwie 3 z którymi chodziłem co roku na Konfrontacje,tańczył kiedyś na 14 piętrze,na parapecie a głupie koleżanki z klasy,biły rytmicznie brawo…
Ja sie wtuliłem w butelke po jabolu,nie wierząc własnym oczom…
Uprzedzając Twoje pytanie…Nie,nie byłem pijany.“Karioka” aż takiej mocy nie miała.
Wrazenie jednak tkwi we mnie do dzisiaj,po 40 z okładem,latach…
Mieszkalem 2/3 życia na 2 pietrze czyli,mniej więcej trzecim,stosując normy blokowiska.Też nigdy bym na dach bez potrzeby nie lazł ale góry to coś zupełnie innego.

Na dach? Prędzej sąsiedzi by uwierzyli w cud, niż to, ze ja dobrowolnie na azoteę tu się wybralam.
Azotea, to pewnie widziales w srodziemiomorzu - plaski dach ogrodzony murkiem spelniajacy rolę solarium, a wieczorami miejsce spotkań sąsiadów zbierajacych się na plotki - czesto zagospodarowane na zasdzie donicowego ogrodu.
U mnie na budynku jest duże, ale służy raczej jako suszarnia niż punkt widokowy na 7 kondygnacji.

Do takiej suszarni też trzeba jakoś dotrzeć :joy:

1 polubienie

Windą. Klaustrofobii nie mam :joy_cat: