Nie,ale widziałam kilkakrotnie na parkingu jak kobieta przed włożeniem zakupów do toreb a później do bagażnika,każdą jedną rzecz przecierała chusteczkami dezynfekującymi. Nawet nie chcę myslec ile czasu musiałabym stracic na to,bo ja robię ogromne zakupy.
Ja tak robię z produktami przywiezionymi do domu. Albo na 48 godzin lądują w piwnicy, albo przecieram ręcznikiem papierowym nasączonym spirytusem 70%. A zakupy też robię spore, z reguły raz na tydzień, czasem nawet raz na dwa tygodnie.
No ja właśnie robię albo na dwa tygodnie albo na trzy i to dla pięciu osób.
W marcu przecierałem zakupy chusteczkami dezynfekującymi. Wtedy ogłoszenie ograniczeń i rozwój zarazy zrobił na mnie, pewnie również na innych, duże wrażenie i spory lęk. Teraz jakoś ten strach się wypłaszczył. A rozum podpowiada że nie tylko zakupy ale cały ubiór i samego siebie należałoby po powrocie do domu “oczyścić”.
Wszystko laduje w lodowce ale owoce uprzednio myje.
Ale przede wszystkim,jesli wracam z miejsc takich jak np. Tesco,wszystko idzie do prania a ja pod prysznic.
Az tak to nie
Mam uczulenie na cole w ogole, a juz polaczenie z alkoholem to jest gorzej niz orzeszki pistacjowe z krewetkami.
Co do drugiego skladnika chemicznej broni binarnej🤔hmmm
Ruskie geny tez mam
Owoce to ja myję po przyniesieniu do domu a później jeszcze raz bezpośrednio przed spożyciem czy zastosowaniem do jakiejś potrawy.
Mandarynki sobie odpuscilem.W koncu skory nie jadam
I w ogole,marna to pora na wiekszosc owocow ktore lubie najbardziej [czeresnie,wisnie,truskawki].Ale jablka czy gruszki to juz obowiazek myc!
Czas na cytrusy sie zaczal, mandarynki musza sie odlezec w chlodni, inaczej sa niejadalne i nikt ich nie myje
Co teraz sprzedaja w GB?
Jakos tak dziwnie i kryzysowo…Resztki pomarańczy,odpady mandarynek,winogrona bez smaku…
Sztuczne jabłka…Mnóstwo wielkich jak mutanty,śliwek…A poza tym jakies arabskie bulwy
Aaa…I chemiczne truskawki.
Mandarynki (klementynki?) leżą na statku, to wystarczy. Chociaż najbardziej lubię marokańskie, to hiszpańskimi też nie pogardzę . Pomarańcze jadą z Kalifornii, a grejpfruty z Florydy (koniecznie Indian River) . Najlepiej mieszkać w dobrym punkcie kuli ziemskiej
pod warunkiem, ze swiat nie oszaleje