Z 5 albo 6 lat miałem. Ratownik mnie nauczył… chyba mamę próbował podrywać bezskutecznie… ale ja się nauczyłem.
Mieszkam w rejonie, gdzie jest mnóstwo jezior .
U Nas większość umie pływać, bo czas w młodości, cały spędzało się nad wodą.
Od najmłodszych lat .
W sumie nie przypominam sobie nikogo z mojego otoczenia kto pływać nie umie .
Taki klimat
Mnie nauczyli na szkółce u ratownika .
Chyba pierwsza klasa podstawówki .
Wspomniam to jako coś przyjemnego.
Nieco później zdałam na kartę pływacką.
Później na "żółty czepek " .
No to witam kolezanke po zoltym czepku…
Ooooooo!
Witam!
Kłaniam się nisko i rączki całuje
W wieku 6 lat rodzice zapisali mnie na korekcyjne zajęcia na basenie… Nie chciałam wejść więc ratownik mnie wepchal i dziękuję jemu za to bardzo
Reasumujac? Najskuteczniejsze jest wrzucenie na głęboką wodę i sprawdzenie czy delikwent wpłynie?
Nie pamiętam. Musiałem być za długo pod wodą
Jednak jakby nie patrzeć najlepiej i najmilej pływa się we własnej wannie…
szkoda tylko,że trochę miejsca mało na rozłożenie pletw…/znaczy rączek…/
Pamietam,owszem…Duza ulga bo wczesniej…Pomylilem nauczycieli plywania i…wpadlem na 5 metrow.
Ocknalem sie w szatni ale do wody juz nie chcialem wejsc przez kilka najblizszych lat…
Kiedy trauma minela,bylo juz ok.
Ale i tak,urodzilem sie dla innych sportow.