Na fali newsów o prezentach dla nauczycieli na koniec roku przyszło mi do głowy refleksja, bo odkryłam chyba ukrytą prawdę. Nauczycielki przecież nie mają tylu grobów, żeby te wszystkie kwiaty tam zanieść. Czyli może one je dostają za to, że dożyły tego końca roku, ale nie wiadomo, czy zaraz potem nie padną
To by się zgadzało, bo na pogrzebie jest dużo kwiatów.
Zastanawia mnie też ta głupota z tymi drogimi podarkami: bony na biżuterię, SPA. Kto to dostaje, nie wstydzi się przyjąć i jeszcze jaki rodzaj rodziców to kupuje?
Moim zdaniem te orezenty są zbedne i hak bajbardzuej krępujące. W zeriwce syna mojej koleżanki rodzice wpadli na dovry pomysł. Kazde dziecko narysowało obrazek a oni dalu to do edycji - taka foto książka. Plus jakieś uzdjecia w tym. To mila pamiątka.
W całej mojej karierze nie dostałam niczego drogiego. Raz na koniec 8 klasy - miałam ich od UWAGA: zerówki do 8 klasy, czyli 9 lat - dostałam piękny album z podpisami wszystkich uczniów. Innym razem ósmoklasiści zafundowali mi olbrzymiego różowego słonia. Dlaczego? Powód był! Bardzo mile wspominam