Witam. Życie w wielkim mieście kojarzy mi się z czynszem. Czyli jeśli stracisz źródło dochodów, to możesz popaść w długi, a potem możesz zostać wyeksmitowany. Natomiast na wsi lub w małym miasteczku w najgorszym przypadku mieszka się w ruinie, ale we własnej ruinie, więc nikt Cię z niej nie wyeksmituje.
Ponadto wielkie miasto to wyższe ceny, więcej wydatków i większa presja na nadmierny konsumpcjonizm. Pisałem też, że paradoksalnie w bogatszych rejonach mieszka więcej dłużników, a życie z długami też mi się nie kojarzy z lepszym życiem.
Być może bycie rolnikiem nie jest najlepszą pracą, ale na wsi, a tym bardziej w małym miasteczku, nie każdy mieszkaniec jest rolnikiem.
W Polsce kupilem chate na wsi. To byl moj przemyslany wybor. Dla mnie to na wsi jest lepiej.
Mieszkalem w wielkich miastach, srednich, malych i na wsiach, przeprowadzalem sie prawie 30 razy, wiec nieco zorientowany w temacie jestem. W Niemczech mieszkam w malym miasteczku na pograniczu wsi i Berlina do ktorego mam 5km.
Na wsi sie zyje, w miescie sie mieszka, wybor nalezy do Ciebie.
(O ile masz w ogole Jakis wybor)
Ale to tez sprawa gustu, ja sie wypowiedzialem na temat mojego.
Male miasteczka lub wsie to raczej z daleka.Lub na jeden dzien.Wypic piwo,zobaczyc cos ciekawego,jakis zabytek [ jesli jest] i byle dalej! Przynajmniej w Polsce.
Jestem wielkomiejskim szczurem a jesli szukam odpoczynku czy kontaktu z natura to jak w temacie powyzej,z daleka od wsi i malych miasteczek.
Nie jestem i nie bylem zadnym dluznikiem.
Bo ja wiem? Mieszkalam w roznych miejscach. Od wielomilionwego Madrytu po wioche z kilkoma stalymi mieszkancami i stadem owiec.
Dlugow to mozna narobic wszedzie.
I byc dezdomnym tez.
Idealistyczno-bukoliczne podejscie masz do wsi…
A niecheci do miasta nie rozumiem.
@Daniel86 Małe miasteczka i wsie to zazwyczaj spokój, cisza, ładne krajobrazy, dużo znajomych bo ludzie się znają, często ludzie mieszkają w pobliżu rodziny. Z drugiej strony brak pracy, wszędzie daleko, brak przychodni, apteki, instytucji kultury, na małych wioskach specyficzny nieco “zatęchły” światek, nie możesz zrobić nic bez wiedzy sąsiadów, znajomych, rodziny: wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, oceniają, komentują, obserwują, jeśli przeważają osoby starsze - jak u mojej Mamy na wsi: atmosfera jest okropna: tylko dla przyzwyczajonych: nie chciałabym tak żyć na co dzień: miło przyjechać na trochę, nacieszyć się zielenią i ciszą i wracać. Dobrym wyjściem mogą być zielone i spokojne obrzeża dużego miasta, żeby w razie czego można było dojechać do centrum. Duże miasta to znowu tłok, hałas, zanieczyszczenie, ciągle zamieszanie: nie kończący się ruch, brak terenów zielonych, mieszkanie w bloku z sąsiadami, którzy nie zawsze nam odpowiadają, wysokie koszty utrzymania.
@Daniel86@okonek Właśnie czytam książkę “Nomadland” i tak sobie myślę że w Polsce tego typu życie by nie przeszło: za drogie auta i kampery, ceny benzyny i gazu, brak infrastruktury, no może dla jakichś kilku indywidualistów
Polska wies to prymitywna polityka zmieszana z disco polo.Mozliwie najlepszy portrecik wykrzesali tworcy"Rancza".Przynajmniej kilka znakomitych odcinkow i mimo iz to filmik komediowy to czasem jak sie czlowiek zastanowi,nie bylo w tym nic do smiechu.
Nie wiem jak teraz w Polsce, ale kiedys wies wsi nie byla rowna.
Od zadbanych po tonace w blocie i odchodach.
Uklady miedzyludzkie tez bywaja rozne.
A np. czy osady po PGRach mozna nazwac wsia?
Teoretycznie mozna.
Ja nie twierdze, czy osady po PGR sa lepsze czy gorsze. Chodzi mi o typ zabudowy - przy PGR czesto stawiano bloki, a mieszkancy poza praca w samym gospodarstwie nie musieli (choc ewnie mogli jak sie uparli) prowadzic swojego.
Tak sam jak wsia nazwac niektore osady gdzie 90% to dzialki rekreacyjne, a reszta to swego czasu byly niewielkie hodowle zwierzat futerkowych - kiedys bardzo oplacalny biznes, obecnie majace status dzialek rolnych, zapewniajac ich wlascicielom mozliwosc placenia na KRUS, ale w praktyce?
Nie wszystko da sie zaszufladkowac.
Mieszkałem w Warszawie od urodzenia do emigracji. Na emigracji mieszkałem już w miastach poniżej 100,000 mieszkańców. Warszawa (mieszkałem na Nowogrodzkiej, a potem na Dworkowej przy Puławskiej) kojarzy mi się ze smrodem, hałasem tramwajów, karetkami itp (przecież nie było klimatyzacji). W wieku XXI ludzie uciekają z wielkich miast. Teraz wielkie miasta to złodziejskie opłaty za parking. Dziękuję, dobrze mi tam gdzie jestem. Mamy szpital, “szopping moll”, baseny, korty tenisowe, restauracje, kina itp. W sumie wszystko oprócz pierwszoligowego klubu piłkarskiego. Dlaczego miałbym uważać, że życie w wielkim mieście jest lepsze?
Metropolie czyli Alicante i miasto matke - Elche mam w odleglosci 20-30 km.
A Elche ma ostatnio zespol pierwszoligowy, ktory w tym roku cudem sie utrzymal.
Teraz do tej termitiery jaka jest Madryt to bym nie chciala. Owszem pare dni spalinami oodychac, jakies muzeum, drink na Plaza Mayor i do domciu.
Barcelona tez meczaca.
A do wyjazdu mieszkalam w Lodzi.