Witam. Zastanawia mnie, czy nie dojdzie to myślenia typu: skoro teraz żyję bez tego i tamtego, to może nie jest mi to potrzebne? Może wystarczy rzadziej, mniej albo nawet wcale?
A może będzie zupełnie odwrotnie? Może po pandemii tym bardziej ludzie się rzucą na produkty i usługi, za którymi teraz “tęsknią”?
Myślę, że to się mniej więcej wyrówna, bo niektórzy rzucą sie od razu do nadrabiania “braków”, inni będą jeszcze się obawiać powtórki z rozrywki i jeszcze przez jakiś czas będą ostrożni.
U mnie nie ma takich usług, jak uznaję coś za zbędne, to mam to już odrzucone, np. nie chodzę do kosmetyczki, ale za to chętnie kupuję swoje kosmetyki, nie chodzę na siłownię ani basen, ale za to rzucę się na las, jak tylko będzie mi wolno
Ale wydaje mi się, że część usług siłą rzeczy będzie musiała się ograniczyć, bo ludzie zwyczajnie zbiednieją i nie będzie ich stać na to, na co wcześniej wydawali pieniądze.
Nie wiem… Pandemia zabrała mi część moich pasji… Poza tym niewiele się zmieniło oprócz wychodzenia. Niektórych rzeczy się nauczyłem, więc wirus mnie też rozwija w pewnych aspektach… ale czy będzie coś do czego nie wrócę? Ja i tak nigdy przed telewizorem nie siedziałem, a w necie tak… Dużo czytałem zawsze, więc w tych względach w miarę normalnie jest. Brakuje mi wypadów na rower, lubiłem po lasach jeździć. Brakuje mi tańca, grania dla ludzi… i fryzjera.
Z nowych rzeczy, to pojawiło się w moim życiu radio… i o dziwo fajnie się w nim czuję. Ludzie mówią że mam dobry radiowy głos, z czego sobie sprawy nie zdawałem wcześniej. Więc jeśli wyżyję tę epidemię i ona się kiedyś skończy, to może spróbuję coś z tym dalej zrobić?
Jedyną usługą dla mnie jest fryzjerka, ale jestem cierpliwy i rzucać się nie będę, z innymi daję radę i tęsknić specjalnie nie będę - nie jestem ubezwłasnowolniony przez usługi czy handel, choć na niektóre nie mam wpływu to opłaty
Nic się nie zmieni. Po ustąpieniu restrykcji ludzie rzucą się tylko odrobić najpilniejsze zaległości: fryzjera, kosmetyczkę, dentystę więc tam mogą byc kolejki. Reszta będzie taka samo. No może przez 2-3 lata mniej ludzi pojedzie na wakacje do Włoch czy Francji
Ja póki co poza brakiem pracy nie odczuwam tego jakoś wielce bo nadrabiam potężne zaległości u mnie w domu … Także można powiedzieć, że dla mnie ma to “plusy i minusy” …
Jak zwykle musiałem elastycznie przestawić myślenie i zapierniczać dalej … A poza tym lepiej, że to się stało (dla mnie) teraz a nie za jakiś rok …
Jestem człowiekiem skromnie żyjącym. Niewiele z wyrafinowanych zachcianek ludzkiej masy mnie pociąga. Więc ja raczej nie mam z czego rezygnować. Wprost przeciwnie, teraz dopiero kupię sobie paczkę rękawiczek lateksowych. Dotychczas nawet roboty ziemne w moim ogródku na balkonie robiłem na goło. Oby te rękawiczki nigdy nie były potrzebne.
Mam jednak nadzieję że ludzkość jako taka sie opamięta i zacznie żyć bardziej racjonalnie.
Moim zdaniem raczej się to nie stanie, bo ludzie nie przestaną być ekstrawertykami. Ostatnio doszedłem do wniosku, że introwertycy byliby zagładą dla gospodarki, gdyby społeczeństwo składało się wyłącznie z introwertyków. Introwertyk nie musi kupować np. nowych ubrań tylko dlatego, że moda się zmienia, bo introwertycy mniej przejmują się opinią innych
Mam inne na ten temat zdanie. Nie każdy introwertyk jest abnegatem. To są jednak inne pojęcia.
Natomiast zgadzam się z opinią że moda, modniarstwo czy jak to określimy, przekroczyła pewne racjonalne granice i byłby czas na opamiętanie. W imię tego umęczonego świata i w jego interesie.
Odpowiedź nie jest prosta, nie da się w krótkich słowach takiego tematu zbyć. Myślę że warto to poruszyć w oddzielnym pytaniu. Może coś sklecę ale potrzeba czasu.
Powyżej na jeden aspekt sprawy odpowiedziałem.
Może źle się wyraziłem. Ogólnie chodzi mi o coś takiego: ponoć w dzisiejszych czasach jest paradygmat, że należy robić remont co 5 lat. Czy dom zdąży się przez 5 lat zniszczyć na tyle bardzo, by wygodne i komfortowe mieszkanie w nim przestało być możliwe? Wątpię. Prawdopodobnie chodzi o to, że będzie wstyd zaprosić gości do niemodnego domu z trochę zniszczoną farbą.
Wychodzi więc na to ludzie poświęcają mnóstwo pieniędzy, wysiłku i czasu tylko na to, żeby nie odstawać od reszty, “bo co ludzie powiedzą”.
To o czym piszesz mieści się w moim określeniu życia nieracjonalnego.
Ja mam pokój umeblowany meblościanką z lat 80. Dziś w mieszkaniach spotyka się już niewiele meblościanek. To są meble passe, prymitywny PRL, staroć choć jeszcze nie antyk. I te meblościanki się wyrzuca a te wyrzucane płyty wiórowe często były albo i są nadal palone w piecach. Od niedawna, zbieżnie z uruchomieniem 500+, pod blokami walają się stosy płyt pomeblowych.
Ja sobie moją meblościankę chwalę. Jest pojemna, zagospodarowana, nie wyobrażam sobie pokoju bez niej. Nie wyobrażam sobie aby wyrzucić masę pieniędzy i przysporzyć sobie hałdy roboty tylko w imię modnego umeblowania mieszkania. Dla mnie ważna jest wygoda i stabilność.