Byłem z teściami miesiąc temu.
w kwestii kolonii to napisalam
ale mam sezon zaliczony z siostrzyczkami prowadzacymi wakacje dla calej naszej podworkowej bandy - jak to rodzice rozliczyli? w kazdym razie z miasta przeniesli nas do Grotnik pod Lodzia - piekne lesne tereny. gdzie zostalismy wypuszczeni “luzem” z koniecznoscia spedu na posilki. a z rozrywek to msza w grotnickim kosciele - po trzeciej ministranture (choc to chlopaki do mszy sluzyli) bylam w stanie po lacinie wyrecytowac od prowadzacego po odpowiedz.
zreszta do dzis mam slabosc do mszy trydenckiej jako zabytku kultury mowionej.
Niestety długo. Dobrze, że mogłam sobie czytać do woli…
Pierwszy raz pojechałam na kolonie mając 7 lat. Od chyba 4 roku życia spędzałam całe niemal wakacje u Ciotki w górach. W podstawówce były jeszcze ze 2 wyjazdy kolonijne. W wieku 14 lat pojechałam na obóz harcerski. Ciekawe doświadczenie dla kogoś, kto nigdy nie był w harcerstwie… W liceum zaczęły się wyjazdy grupowe że znajomymi zazwyczaj w góry.
Mialam podobnie! Ostatni raz w wieku 19 lat ( nudnawo bylo). A potem - juz po studiach- tylko z mamą nad morzem - właśnie jako 2 przyjaciólki rowne sobie. Bylo fajnie. Razem chodzilysmy na koncerty ( bo to Fama w Swinoijsciu byla akurat) i na piwo. Mama poznala starszą panią ktora przkonala ją do kąpieli morskich, ja mialam swoje towarzystwo…
Nigdy nie jeździłam na wakacje z rodzicami. Zawsze to oni gdzieś mnie wysyłali bo nie mieli czasu.
@okonek Ja też z kluczem chodziłam. Dzieciaki z mojego rocznika to wszystkie chyba: rodzice nie wracali jakoś późno, ale jak się szkoła wcześniej kończyła, albo ktoś gdzieś dłużej zabawił, albo żeby nie dzwonić do drzwi niepotrzebnie…
Co prawda byla jeszcze swietlica szkolna, ale chodzic “na swietlice” to byl obciach
Nigdy nie jezdziłam z rodzicami.
Na ogól całe wakacje, ferie spedzałam u dziadkow na wsi . Ktos mnie zawoził, zabierał ,
z czasem jezdziłam sama … to był beztroski, cudowny czas.
Dwa razy, w wieku 10 i 13 lat byłam na koloniach - nie podobało mi sie. Nudy na pudy
Pozniej jezdziłam na obozy harcerskie i to było to Apele, nocne warty, podchody,
ogniska, chrzest obozowy …eh, tego sie nie zapomina.
Czuwaj!
Pelnilem nocna warte w Pniewach,na koloniach.Mialem 9 lat i byla to chyba pierwsza,zarwana noc w zyciu…
Spokojne gwałtownego początki
biedactwo.
O tak, do tego fajki, wódka, właśnie na obozie zacząłem jarać
Ale zdolności pozostały na zawsze. Umiejętność czytania mapy, określenia stron świata i inne przydatne zdolności przetrwania… A ognisko do tej pory staram się rozpalić jedną zapałką
Ja ostatnio na Mazurach zapaliłem jedną zapalniczką
Ja tam harcerstwo spominam mile. Na szczescie nie bylo one w moich czasach rozpolitykowane, a skautowskie. Polityka zajmowali sie dorosli druhowie instruktorzy.
Nas interesowalo to, ze czlek uczyl sie samodzielnisci innej niz miejska.
Nigdy nie wyjeżdżałem na wakacje z rodzicami, z resztą oni sami nigdy w życiu nie byli na żadnym wakacyjnym wyjeździe. Mieli to ”niesamowite szczęście”, że będąc rolnikami nie musieli wyjeżdżać na wieś, bo zawsze tak się jakoś składało, że akurat tam byli.