albo cos nieswiezego i znalazles sie na zaglowce na srodku jeziora, a tu zlosliwe sztil.
Tosamo miejsce,gdzie w 1939 obroncy Helu wysadzili polwysep w powietrze.
czyli bylo oslabione a do tego jednak destrukcja powodowana portem we Wladyslawowie powodujacym stopniowe rozmywanie sie polwyspu?
a i Mierzeja Wislana swego czasu byla ciagiem wysepek.
mam nadzieje, ze choc badania przeprowadzono rzetelnie i beda kopac w najslabszym miejscu.
Czy byl oslabiony,nie wiem,od przerwania minelo 42lata.
Ale sztorm, byl 11°B, caly prawie polwysep,byl bez pradu,podtopione wiele domow.pozalewane kanaly techniczne,cieplownicze.
“kopnięci"gniewem natury???
Owszem,nie lubimy sie z komarami i tocze z nimi wojne na śmierć i życie:))
Pszczoly i osy to tylko chwile ktore moze raz czy dwa razy,mi sie przytrafiły.Podrapany byłem przez kobiety więc nie wiem czy sie kwalifikuje…
Natomiast ulewy,śnieżyce czy"potopy” to juz kiedyś czesto…Raz nawet,przez to zgubilem droge w górach.Nieopodal Turbacza…
Nie zaczepiam natury, więc nie ma się ona za co na mnie gniewać. Natomiast różne wypadki losowe w życiu mi się zdarzały w postaci ugryzienia przez pszczoły, mrówki czy osy, oraz przeróżne psikusy losu.
Za młodych lat z jednym kolegą doznaliśmy gniewu natury po flaczkach spożytych w “restauracji” GS Jutrzenka w jakiejś wiosce. Ponieważ ja szybko biegałem, to zdążyłem w te krzaki nad rzeczką. On tak szybko nie biegał…
Identycznie konczyły sie moje przygody z wodką Vistula,nad jeziorem Wigry,tuz po stanie wojennym.Choc moze winny byl tu sok “Dodoni”,o ile pamietam z greckiej puszki…
Inni padali jak muchy po lokalnych jabolach,na co ja bylem akurat,fantastycznie uodporniony
Na wspomnienie Vistuli jeszcze teraz mnie wstrzącha…
Pieprzona trucizna…Pierwszy raz spróbowałem w łodzi na środku jeziora…Balem sie potem czy doplyniemy…
Raz się tylko tego napiłem. Tak, jak nie miałem zwyczaju rzygać po chlaniu, to tym razem obhaftowałem ze 3 krzaki porzeczek i jeden agrestu. a poprawiłem jeszcze na malinach. Był to mój pierwszy i ostatni ochlaj tym zajzajerem.
Szkoda najwyrazniej pieknego ogrodu…
Mam uczulenie na wszelki ukąszenia: komary, osy, pszczoły i wszystko inne. Na szczęście skutki nie są ostateczne co najwyżej opuchlizna na całe odnóże…
Osa mnie kiedyś użądliła w powiekę na plaży.
He, he miałeś LIMO…
Jeśli mowa o tym jeziorze, to na myśl przychodzi lokalne wino Wigraszek, po którym reakcje były trudne do przewidzenia.
Buhahahahah…Tego nie znalem…A mialem w ksiażce do angielskiego,pole na koncu,dla “lektur obowiazkowych” i powinienem pamietać…
Z regionu mazursko olsztynskiego,pamietam jedynie Sobótkę…Tez żarty szybko sie kończyły…
Ja sie kiedys strulam malzami. Od tego czasu staram sie owocow morza w nieznanych mi restauracjach nie jadac, wole zrobic w domu.
A i to juz nie ja, a cala grupa znajomych padla ofiara zemsty gotowanej osmiornicy, bo radzilam po secie pod ta octopussy, a ci uparli sie na lokalne wino.
To ten stwór ma ich osiem?
. zatrważające i zachęcające zarazem.
8 odnozy (z tego 6 rak i dwie nogi) , 9 centrow mozgowych. Trzy serca, para oczu oprocz skory odrozniajacej kolory.
Zadnych kosci ani osci i na swoje nieszczescie bardzo smaczna jest…