Karuzela dopiero się rozkręca.
W turnieju mamy trzy Polki, Magdalena Fręch, Magda Linnette i, oczywiście nasza królowa tenisa, Iga Świątek.
W tej chwili Magdalena Fręch toczy bój z Petrą Martić. Pierwszy set padł łupem Polki 6:4, lecz w drugim była kicha, naszej zawodniczce coś się popsuło, nie istniała na korcie i dostała baty 1:6 po seriach szkolnych błędów.
W trzecim secie jest 1:0, Magdalena utrzymała swój serwis.
1:1/15
2:1/30
3:1/30 - Magda potrafi! Piękny gem Polki i przełamanie.
4:1/15 - kolejny świetny gem naszej tenisistki.
5:2/0 - Magdalena coraz bliżej awansu, ale, naprawdę bardzo dobrze gra.
6:2.
Brawo Magdalena! W III secie przejęła inicjatywę, grała pewnie w długich wymianach, odbierała trudne piłki.
A jutro, niestety, albo Rybakina, albo Azarenka.
A ja przechodzę na Sabalenkę z Vekić.
To na razie, do wieczora tyle z mojej strony.
Penis to kulturalna gra
Ale jaja! Sabalenka ma z głowy turniej. Przegrała z Vekić 7:6 3:6 0:6. I to jest sensacja…
Set I to wyrównana gra punkt za punkt, w którym Chorwatka odrabiała straty. W II secie Vekić początkowo goniła, ale świetnie grała. I to tak świetnie, że w ostatnim rozjechała gabarenkę i zrobiła jej bajgla.
Rybakina wygrała z Azarenką z powodu kreczu, ale i tak była lepsza do momentu kontuzji. Magdalena Fręch, która będzie teraz grać z Rybakiną nie jest faworytką, oj nie jest. Ale zobaczymy.
Za godzinkę Iga powalczy ze Sloane Stephens.
Iga w trudzie i znoju, cierpiąc, pokonała jednakowoż Stephens 6:4 6:4.
Kolejna zawałówka, że tak się wyrażę. Oba sety nie różniły się od siebie oprócz tego, że I był setem wzajemnych przełamań, a w II Iga przełamała raz, właśnie w ostatnim gemie. Oglądałeś, kolego @ciekawie ?
Odnosiłem wrażenie, że w tym meczu Iga wróciła do starego serwowania, w każdym razie jej serw nie siał spustoszenia, a liczba skuch pierwszego podania był rekordowa. Więc nie ryzykowała w drugim.
Sloane, jak na taką różnicę w rankingu-61, postawiła się niesamowicie pierwszej rakiecie świata. Odbierała piłki niemożliwe do odebrania, grała w długich wymianach cierpliwie, dokładnie i zmuszała Igę do biegania. I tu Iga oddawała najwięcej punktów. Było też sporo błędów własnych. Większość gemów w obie strony na przewagi.
Oczywiście, Iga też po mistrzowsku zdobywała punkty, ale i Amerykanka także nieźle sobie w tym poczynała. Ogólnie mecz był momentami bardzo dobry, momentami najeżony błędami. To była taka solidna praca tenisowa z obu stron, w której lepsza jednak okazała się Iga, choć w trakcie trwania pojedynku nie było to takie oczywiste.
Następna rywalka to Switolina. Czas na rewanż.
Piszę to na bezdechu i niesamowicie się emocjonuję, bowiem Fręch walczy z Rybakiną jak lwica,
Set 1 Polka przegrała minimalnie po niesamowitej walce 6:7/5:7.
Ale w 2 secie jest 5:2 dla naszej. Muszę napić się piwa.
…jauuuuć! 6:3.
1:1. 2:3 - ale odnoszę wrażenie, że po tym gemie Rybakina się rozkręca. Ale nie za bardzo - 4:4. 4:6. W końcówce Rybakina wróciła do gry, niestety. Ale i tak wielkie uznanie dla Magdaleny, bo napędziła stracha jednej z najlepszych tenisistek świata, grając najlepszy mecz jaki widziałem w jej wykonaniu. Brawo Magdalena!
Niestety, Rybakinie zaczęły wychodzić jej piekielne dzidy serwisowe i Polka tu była bezradna, te gemy przegrywała do zera. Fręch nie dysponuje nokautującym podaniem. Ale w polu radziła sobie z Jeleną całkiem dobrze. Mimo przegranej powinna być zadowokana z tego meczu.
Natychmiast zacznij oddychać! bezdech jest dla nurków a nie dla tenisistów.
Przeżyję, bo nie będę korzystał z respiratorów Szumowskiego…
Normalnie miszczu ryposty jesteś!
I kolejna afera - chciwość nie zna granic - druga czy trzecia z rzędu hiszpanska afera “maseczkowa”.
Więc pamietaj piwo pije sie bez maseczki.
Proszę trzymać się temata.
Iga Świątek zrewanżowała się Switolinie za Wimbledon i pokonała ją 6:1 6:4.
Pierwsze podanie należało do Igi i spartoliła początek podwójnym błędem serwisowym, ale seta wygrała na przewagi tracąc 2 punkta w długich wymianach., ale nadrobiła serwem. Drugi gem przegrała do zera, a potem już zaczęła grać, to co potrafi i bez problemów dojechała do końca.
Set II już tak łatwy i przyjemny nie był, Iga zaczęła od przełamania Ukrainki wygrywając, potem uskuteczniła poprawkę swoim podaniem i było 2:0 - oba gemy do zera. Było i się skończyło, bo rywalka wskoczyła na niezłe obroty, wygrała dwa następne gemy, przełamując Igę i się zaczęło punkt za punkt i wygrane na przewagi. Iga wyszła na 4:2, Elina wyrównała.
Ostatecznie po kapitalnej grze obu, Iga wygrała, wyszarpując Switolinie każdy punkt z gardła. Ten mecz to byl kawał solidnego tenisa.
Sam o piwie i klopotach z oddychaniem pisales…
To co wyrabia Magdalena Fręch, to jest to coś najpiękniejszego co się dzieje w polskim tenisie. Według mnie, ona mogła wygrać z Rybakiną. Zwłaszcza, gdyby w tie breaku wygrała go. Na samej końcówce meczu była już zmęczona. W tej chwili jest na 42 miejscu w wirtualnym rankingu.
Wciąż nie mogę zrozumieć jej stylu gry, który jest chyba pełnym determinacji i jakiegoś niezwykłego w ekstremalnych momentach wyciągania niezwykłych uderzeń. Ogólnie, po poprzednich meczach, tych przed większą publiką zdecydowanie coś ją silnie zassało i widać, że dziewczyna wszystko robi, żeby na szczyty się dostać.
Rybakina wycofała się z turnieju w Dubaju… Względy zdrowotne, ale i też pewnie zajechanie ilością rozegranych meczów. Kobiety w końcu też są tylko ludźmi
Szkoda, że Fręch nie pomogła jej tego uczynić, poprzez wyeliminowanie jej, bo szanse na to miała.
O Rybakinie wiem.
Przed chwilą skończył się bardzo ciekawy pojedynek; - Vondrousova vs Cirstea, 6:2 6:7 2:6. To był bardzo osobliwy mecz, bo w secie I Czeszka rozjechała Rumunkę bez trudu od stanu 2:2. W II secie Vondrauskova konynuoawała demolkę do stanu 5:1 i zaczęło jej odcinać tlen, co było wyraźnie widać. Cirstea dojechała do 5:5, Vondrousova jeszcze raz się zmobilizowała, ale tie-break, to 1:7. W III secie czeska tenisistka słaniała się na nogach i ciężko oddychała, ledwo powietrze łapiąc, Rumunka powinna to obskoczyć do zera, ale traciła punkty, które jej zmęczona rywalka darowała na tacy. Albo aut, albo siatka. Jednakowoż, Cirstea tego przegrać nie mogła, bo Czeszka poruszała się wolno, biła słabo, nieraz na oślep. Grała na oparach w bateriach. No cóż, młada to ona kiedyś była, ale za ambicję i wolę walki można ją podziwiać. Zresztą, gdyby nie ten brak kondycji, to rozbiłaby Rumunkę.
Czekamy na występ Igi z Zheng. Polka wygrała z nią już 5 razy. Oby było 6.
Iga Świątek - Qunwen Zheng.
Podaje Iga.
Set 1.
Podaje Iga. 4:1. 5:2. 6:3
Iga przełamała rywalkę w 2 gemie, przegrywając go 0:40, a potem szło serwis za serwis. Set pod kontrolą Igi, ale musiała się solidnie napracować, bo sporo gemów szło na przewagi. Nie na darmo Zheng doszła do finału w AO.
Obie po równo zdobywały punkty w efektownych wymianach, ale w pozostałych elementach lepsza był Polka. Trzeba przyznać, że Zheng kilka razy nieźle pogoniła Igę po korcie.
SET 2.
Podaje Zheng. 0:1 1:2. 3:2-Iga przełamuje. 5:2-drugie przełamanie, Iga poczuła krew. 6:2.
Iga serwowała po zwycięstwo, a Zheng broniła się jak lwica, doszło do AD i Iga z 30:40 i dwukrotnie w sposób spektakularnie pięknie zamknęła mecz. Ostatni skrót przy siatce - zajebisty! Ogólnie w II secie Zheng sprawiała spore kłopoty Idze, ale przy 1:2, Iga postanowiła, że zawałówki nie będzie i odjechała rywalce, jak chciała. To by było na tyle, otwieramy piwo i czekamy na pojedynek Gauff vs Kalinskaja. Jedna z nich będzie walczyła z Igą o finał. Coś mówi mnie, że to Gauff.
No i Iga górą
A w Dubaju jajców wielkich ciąg dalszy. Rzeź niewiniątek…, normalnie…
Odpadły już Sabalenka, Rybakina, Ostapenka, Vondrousowa i przyszła kolej na Gauff. Druga, trzecia i czwarta rakieta za burtą. Bo Coco Gauff przerżnęła fatalnie z Kalińskają. 6:2 4:6 2:6. To nie Rosjanka grała rewelację, co to, to nie, to Coco dawała ciała po całości. Mecz nie stał na poziomie dupę urywającym, raczej był bardziej żmudny, najeżony błędami własnymi z obu stron, z tym, że Coco popełniła ich więcej w tym pojedynku, niż w innych dziesięciu meczach. Aż za głowę się łapałem, jak można psuć tak proste piłki?
A zaczęło się dla Amerykanki świetnie i w I secie rozjechała ruską. W drugim zaczęła się mylić coraz częściej, ale sytuacja nie była zła, bo Kalińskaja też nie błyszczała, jednak zwietrzyła świeże mięso i zaczęła naciskać wygrywając odsłonę. W III secie, Gauff praktycznie nie istniała, tzn bardzo istniała, popełniając horrendalne błędy.
Swoją drogą to ta Kalińskaja wygrała bez straty seta Ostapenką. Ale nie sądzę by jutro z Igą była faworytką.
Ta Rosjanka jest top-40.
Dzis Iga wygladala na spokojną.
Oby tak dalej.