Tak,to jest lub moze byc,druga strona medalu.Poki co,nie powiedzial nawet jednego slowa.
A jeszcze w temacie zarobków sportowców. Najbardziej sobie cenię tych, którzy zarabiają na własny rachunek, np. tenisistów. Ich stan posiadania nie zależy od kaprysu jakiegoś bossa, ale wyłącznie od tego jak grają, ile grają i czy wygrywają. Im wcześniej odpadną z turnieju, tym mniej dostaną. I żadnemu z nich, choćby z samego topu nie przyjdzie do głowy negocjować wysokości puli nagród w tym czy innym turnieju.
Tak.Zgadza sie.
Ale nie oni to wymyslili.I bez aplauzu czy przyzwolenia,nic by z tego nie bylo.A kwoty sa takie ze byle dyletant zwykl mawiac o"pykaniu pileczki na druga strone"…
To wzrost płac w stosunku do wartości rynku i 0.1% najlepiej zarabiających. Jakoś nie widzę powodu, dla którego wzrost wynagrodzenia CEO wielokrotnie przewyższał zysk tych, którzy ryzykują kupując akcje przedsiębiorstwa, którym zarządza taki cwaniak.
@Szczery_do_BULU - powtarzam (tu akurat zgadzam się z opinią JKM, którą kiedyś czytałem), powodem jest to, że dziś już nie ma praktycznie prywatnych firm. Nie ma! Spróbujcie znaleźć szefa jakiejś dużej, naprawdę dużej firmy, który ma tabliczkę z napisem “Właściciel” .
Nie, firmy są własnością akcjonariuszy, czyli nikogo, albo różnych spółek-córek, matek, sióstr, itp. Liczba form prawnych przedsiębiorstw jest olbrzymia. A w prywatnej firmie właściciel na pewno nie pozwoliłby sobie na takie rozpasanie zarządu. W spółkach - hulaj dusza, musimy sie nachapać, bo to przecież wspólna własność (czyli podobnie jak w socjalizmie - niczyja)
A ja jestem socjalistą (demokratyczno-ekologiczno-efektywnym non-profit). Szeregowi pracownicy mogliby się tam zbuntować w szerszej skali solidarnościowej, typu polskiej z 1980, która nie była taka łatwa. W PRL CEO zarabiali 3x więcej od sprzątaczki, i nie narzekali.
Powiem tak: nie przejmuje się rzeczami na które nie mam wpływu Najważniejsze żeby moja główna pensja utrzymywała się powyżej średniej krajowej to będzie dobrze. Co do sedna pytania czy jest to sprawiedliwe, odpowiadam: nie, nie jest, ale życie nie jest przecież sprawiedliwe, prawda ?
Jeśli prezes firmy zarabia 60 tys, a kierowca specjalistycznego samochodu, wyposażonego w komputer pokładowy ma 3 tys miesięcznie, bo firmy “nie stać” na podwyżki dla kierowców, to chyba nie świadczy dobrze o polityce finansowej tej firmy. Nie dziwota, że starzy pracownicy,kierowcy odchodzą z pracy, bo znajdują lepiej płatne. W to miejsce zatrudniani są Ukraińcy, którzy po krótkim przeszkoleniu sadzani są za kierownicę takiego samochodu i wypuszczani na miasto. Samochody wracają uszkodzone, “wizerunek firmy” nie pozwala na wypuszczenie ich w kolejny kurs, więc czekają na wyklepanie i lakiernika (których też brakuje ze względu na niskie płace). Zdarza się, że samochód wraca do firmy eskortowany przez policję, bo kierowca nie radzi sobie nawet z GPS-em.Zdarza się też, że Kierowca czeka w kabinie na ładowaczy, a ci nic nie mówiąc porzucają pracę, bo “za ciężka”. Któregoś dnia jeden z takich świeżych pracowników przyniósł do firmy 3 mandaty. Innego dnia trzeba było na miasto dowieźć starego kierowcę, bo “nowy” nie potrafił wyjechać z wąskiej bramy.
Czy nie lepiej, aby zarząd dał prezesowi o wiele mówiącym przydomku “jakoś to będzie” o te 20-30 tys mniej, a dołożył stałym i sprawdzonym kierowcom (by nie szukali roboty gdzie indziej)? Temat rzeka.
Jest taki jeden dyzma od 2007 roku na fali…