Ja tego placka upstrzonego jakimiś resztkami z pańskiego stolu nie lubię.
Ale dla wielu dzień bez pizzy jest dniem straconym…
Na szczęście jest dużo innego jedzenia na świecie.
Choc na zdjęciach prezentuje sie ładnie.
Uwielbiam pizzę,najlepiej z owocami morza albo z kremem freche i oczywiście robioną w domu.:))
Domowa pizza u mnie to sie sklada glownie z tego co na wierzchu, na cieniutkim placuszku udajacym spod. Taka to zjem…
Pizzę bardzo lubię. Często przyrządzam rodzince ten przysmak i z ich reakcji śmiem domniemywać, że jestem w tym coraz lepszy.
Ja ostatnio robię ze szpinakiem. (plus pieczarki i ser)
Zestaw na wierzch brzmi obiecujaco, ale nie daloby sie tego zjesc na jakims nalesniku?
Naleśniki ze szpinakiem też mniam!
Pizzę lubię w sposób umiarkowany. Pierwszą swą pizzę spożyłem po odstaniu godziny w kolejce. Wszyscy zachwalali, też chciałem poznać jej smak. Zaraz po nastaniu Gierka, a może rok później. Tę pizzę spożyłem w pierwszej polskiej pizzerni, czyli w Słupsku na ul. Wojska Polskiego przy barze Poranek. Nastawała dekada słupskiej gastronomii, znanej nie tylko w Polsce. Lokale, typu “karczma” też wywodzą się ze Słupska. Z tego samego czasu. co pizza. Zanim rozeszły się po Polsce, dokładne repliki Karczmy Pod Kluką i Karczmy Słupskiej powstały w USA sztuk dwie i jedna w Kanadzie. Dopiero później specjalna ekipa ze Słupska zaczęła je budować w innych rejonach kraju.
Wracając do pizzy, potrawa ta wywołała w Słupsku szok i bardzo ludziom podpasowała. Kolejki po pizzę wynosiły w pogodne weekendy do ponad 500 kroków, wiem, bo z kumplem, osobiście mierzyliśmy. Czyli ok pół kilometra. Czasem bywały dłuższe, ale ja tylko na taką trafiłem.
W dość krótkim czasie rozeszła się po kraju i z jej smakiem, wtedy różnie bywało.
Oczywiście, coś takiego, jak zamawianie do domu, wtedy nie istniało.
Ale kolejek już nie było.
Pierwsza pizzeria w Lodzi powstala w 1978 roku,a jakze, przy Piotrkowskiej. Ciekawostka jest, ze dziala do dzisiaj i bez zmiany wlasciciela. Wczesniej byla tam kawiarnia Kaczka Dziwaczka prowadzona przez niejakiego Kazimierza Dejmka, wiec lokalizacja zacna
Kolejek tam nie bylo, bo jakos robotnicze miasto do knajpy bez szatni i obowiazku krawata podeszlo nieufnie. A i o ile dobrze pamietam to nie bylo tam wyszynku, wiec tym bardziej podejrzane obecnie piwo 8-10 zl, wino lampka od 8 zeta w gore. Tani to oni nigdy nie byli. Ale uzywaja wylacznie swiezych produktow i to sie czuje. Rozbudowali oferte na inne wloskie dania i katering - ale to juz sprawa odrebna.
Teraz rozplynelo się w masie osiedlowych knajpek proponujacych wloskie specjaly rodem z zamrazarki.
Raczej dla koneserow i melancholicznych nostalgikow. Z w miare zasobnym trzosikiem oczywiscie.
Papa Lolo toto sie nazywa. Niedawno wystroj zmienili, a szkoda, bo siatka maskujaca na suficie i boksy ze stolikami mialy swoj urok.
Jedna z moich ulubionych potraw. Zamawiam dużą tylko dla siebie. Do tego wino by lepiej trawiło. Lubię taką z kawałkami kurczaka.
Jak zwykle wszystko zalezy kto sie za to bierze.
Kiedy jestem w Poznaniu,jednym z fundamentalnych pociągnięć jest wizyta na deptaku we wloskiej pizzerni.To jakie tam oleje mają i jakie to wszystko jest świeże aż czasem zatyka człowieka.
Kultura,przestrzeń i o dziwo nie ma dramatycznej drozyzny.
U mnie we wsi pizzerie prowadzi Wloch. Jak zamowie mala, ale z podwojna warstwa dodatkow to sie da zjesc.
Ale teraz trzeba zadzwonic wczesniej i zamowic na wynos. Restrykcje…
Przdtem mozna bylo poczekac przy stoliku pochrupujac antipasti pod czerwone wino…
Zjadłabym…ale DIETA NIE POZWALA…
ŻARTOWAŁAM!!!
Zapomniałam o tym “święcie” i naleśniki usmażyłam.
/prawie jak pizza /
W tym czasie pizzerie w Polsce były już rozpowszechnione i sensacji nie budziły. Często korzystałem w zastępstwie obiadu.
Też uznaję tylko pizzę na bardzo cienkim cieście. Liczy się to co na wierzchu - placek może być symboliczny.
Proletariacka lodz wolala sete i galarete
Takie knajpki jak pizzeria czy kebabiarnia otwarte pod koniec lat 70 byly raczej nowoscia.
O. kebaby, to końcowy Gierek.
Nie lubię ciasta drożdżowego. Zjadła w swoim życiu góra 10 trojkacikow, w różnym odstępie czasu.
Jedna z pierwszych kebabiarni otworzyli obok bloku gdzie mieszlalam, na tyle byla to egzotyka (pomijajac porzadne piwo), ze mogles tam spotkac od spiewaka basem Kowalskiego po kopacza pilki noznej Trleckiego z kolegami. Ale kebab byl kebabem i podany po bozemu. Zreszta do dzis jak mam wybierac to wole kebab z duza iloscia surowek niz pizze.