Ja wam powiem że nie o taką Polskę walczyłem.
Mieliśmy przegonić Niemcy. Mieliśmy zarabiać więcej
Nie mamy własnych marek, wszystko sie opiera na obcym kapitale. Metro w stolicy ma tylko 2 nitki. Wstyd qrwa.
Władza przypomina PZPR. Sojusz tronu z ołtarzem, homofobia, antysemityzm, rasizm. Kobietom się do macic zagląda. Poza tym knebluje się kulturę.
Hondę robi się w Belgii, części do niej w całej Europie, Volvo w Belgii, w Gandawie i ruskiej Kałudze, Forda w Hiszpanii, w Brukseli Nissana też, w Brukseli robią niemieckie Audi i co z tego? To właśnie jest globalizm gospodarczo ekonomiczny. Ale wódki, mimo, że gorzelnie należą do innych, to produkuje się jednak w Polsce, bo tu najlepiej umieją zrobić. Francuski właściciel nie jest tak głupi, żeby robienie wódki powierzać swym rodakom.
to sie zgadza, w tej chwili znalezc jakis koncern, ktory jest narodowy? to pewnie tylko zbrojeniowka w Chinach, Rosji, USA, Izraelu? a i to glowy nie dam, czy nie sprowadzaja czesci z innych krajow?
problem w tym, ze prywatyzacja FSO i w Bielsku to byla dzika prywatyzacja - i robily to lokalne zwiazki zawodowe (wcale nie solidarnosciowe) - poszli na slodkie obietnice Koreanczykow, ktorzy jak zaczal sie kryzys dalekowschodni pod koniec lat 90 majdan zwineli i znikneli z horyzontu zdarzen, nie wywiazujac sie z obienic inwestycyjnych. a spalonej ziemi potem juz nikt nie chcial.
czemu nie zwiazano sie z jakas firma europejska? czy nawet amerykanska a z Hyunadai? moze ktos pamieta i wie?
To proste - Amerykanie (konkretnie General Motors) byli zainteresowani kupieniem FSO, ale nie chcieli postkomunistycznego przerostu zatrudnienia i dominacji związków zawodowych. A warunki dawali dobre na rozwój inwestycji, FSO miało byc wiodącym producentem samochodów w tej części Europy. Ale nasi woleli Koreańczyków
tak cos mi sie wydawalo. pare razy pod koniec lat 80 zdarzylo mi sie spotkac z owczesnym szefostwem zwiazkow - na gruncie polprywatnym - geba pelna frazesow o ochronie pracownika i zero myslenia ekonomicznego.
Nikt, poza Daewoo (nie Hyundai) nie chciał dominacji związków zawodowych i targać na własnym garbie wydumanych pakietów socjalnych. Amerykanie z General Motors w ogóle chyba nie uznają czegoś takiego jak jakieś nabyte przywileje pracownicze, a i Niemcy oglądali i liczyli wówczas każdego wydanego feniga z dwóch stron. Czym innym jest obrona praw pracowniczych, a czym innym monstrualne oczekiwania związków. Nie mówię, że są złe. Ale czasami trzeba się nagiąć, by ratować miejsca pracy.
Anegdota przy okazji rozmów o budowie fabryki Kia Motors w polskim Radomsku/słowackiej Żylinie. Pytanie Polaków do władz firmy: "czy bez przeszkód pozwalają założyć Związki Zawodowe? Pytanie Słowaków: “ile firma zapewnia nadgodzin, bo ludzie chcą je brać”? Chyba nie trzeba mówić, gdzie skośnookie ulokowali fabrykę?