Zabrzmiało jak szkolna cegła ale…Jakoś chwilowo nie potrafię ubrać tego w inne słowa…
Temat wykluł się dzisiaj,jak to zwykle bywa,w innym wątku i pomyślałem że szkoda by przepadł.
Kiedyś,np. w latach 70-tych gdy powstał nasz wspaniały"Potop"dyskusje co do obsady spędzały sen z powiek a waśnie na temat M.Braunek trwały chyba we wszystkich zakładach pracy…
Ja wtedy tylko skromnie,zastanawiałem się,czego oni od niej chcą???
I dzisiaj pewnie pomyślałbym podobnie…
Co nie zmienia postaci rzeczy iż każda lektura która trafia na ekran budzi mniejsze lub większe emocje.Im popularniejsza książka tym więcej hałasu po filmie…
Kiedyś ze zdziwieniem stwierdziłem że ja w tym zgiełku,należę do najspokojniejszych
Mimo wszystkich emocji,zainteresowania…
Czy to już przebrzmiała zabawa?
Bo owych emocji z lat 70/80 z pewnością już nie wzbudza…
Jakie filmy pod tym względem trafiły Wam do przekonania a jakie bynajmniej?
Oto jest pytanie!!!
No cóż, jeśli komuś Oleńka kojarzyla sie z Jagienka z Krzyżaków to faktycznie miał problem
Stan na dziś? O czym tu dyskutowac?
Wspolczesnym polskim kinie???
A kto mówi o współczesności?
O Chłopach już było…
Mam na myśli bardziej to co w kinie istotne,warte wspomnienia.I nie od razu polskie!
No to seria Montalbano. Swietnie dobrana obsada moim zdaniem.
Nieporozumienie? Craig jako Bond.
Ostatnio Diuna.
Nie widzialam. Choc przeczytalam wszystkie.
Z wyżyn na pozycję nieco niżej…Ale niech będzie.Dobry serial to też sztuka.Tak,Montalbano nawet lepiej sie czasem ogląda niż czyta.
Czy Montalbano nazwac serialem? Dwugodzinne odcinki to jak film.
Jeżeli chodzi o ekranizacje,to może o "Solaris " Lema.Dwie wersje kompletnie nieudane-radziecka i amerykańska.Do tej drugiej zachęcano kobiety nawet aby oglądały bo występuje George Clooney i ma seksowny tyłek…<- co do tego się nie wypowiem bo się nie znam ale facet toporny i …taki pozostanie
“W 1972 r. Andriej Tarkowski nakręcił “Solaris”, film uważany obecnie za jedno z największych dzieł światowej kinematografii zdaniem Lema jednak kompletnie nieudany.” <-Bliski oryginału ale bez polotu i nudny do granic wytrzymałości.
Co do wersji amerykańskiej wyglądało to tak:"Autor już od wytwórni 20th Century Fox otrzymał honorarium jednak nie będzie miał wpływu na kształt scenariusza. “Musiałem zapewnić, że nie będę się wtrącał” - dodaje Lem.
Dwie wersje fatalne lub bardziej nawet niż fatalne.
“Nie widziałem żadnego dzieła Soderbergha” - mówi Stanisław Lem. “Słyszałem, że jest młody i energiczny. Podobno zdolny… Jestem sceptykiem, ale przejmować się nie zamierzam”.
Może trzecia kiedyś powstanie ale wątpię czy spełni oczekiwania.
Ruski Solaris niestrawny
A amerykanski? No cóż na tyłek Clooneya nie patrzyłam, ma miły uśmiech i jak dla mnie zero zdolnosci aktorskich.
Szkoda, ze Jean Reno juz prawie emeryt?
Ale już wiem !!!
Japonczycy są w zanadrzu - Lem podobnie jak Chopin wymaga wyłączenia nadmiaru emocji i dużej precyzji.
Szkoda Okonku,że reżyserii nie skończykiśmy.Byśmy nakręcili taką wersję,że zazdraszczali by nam talentu niesamowicie.
A na poważnie,to “Solaris” trzeba przenieć na ekran bez udziwnień i trzymać się jak najbliżej oryginału.Tak sądzę,bo inaczej to wychodzą potworki a nie filmy.
Ostatnio odświeżyłem sobie Północ/Południe".Kazdy odcienk to 90 min. Tak więc nie o to chodzi…
Tu bardziej chodzi o marną prozę Johna Jakesa,podczas gdy film wydaje sie znakomity,na miare seriali lat 80-tych.
I właśnie o to mi chodzi.
O oceny,stosunek do tych filmów a i ksiązek,w danym momencie…
Shogun? Kain i Abel… Ptaki ciernistych krzewów…No coorna,ile można podpowiadać…
Można także mieć wszystko w doopie.Ok. Można i nic mi do tego
Zgoda, dlatego podalam przyklad Montalbano, bo każdy odcinek to ekranizacja kolejnej książki.
W końcu Pan Wolodyjowski to i serial i film.
I zupełnie inne podejście do przekazu.
Chcesz czy nie? W dwie godziny max. , bo widz dłużej w kinie nie wysiedzi upchnąć kilkaset stron książki?
Serial daje wieksze możliwości.
A jak już przy lzejszej tematyce? Tozsamosc Bourne’a? Trzy godziny z 1988?
Richard Chamberlain i Jaclyn Smith?
Miło się oglądało.
I ta z 2002
Mattem Damonem i Franka Potente?
koszmarek.
Hmmm, ponoc producentem byl autor książki ( jak skoro zmarl w 2001?), więc czepiac się nie będę, po prostu z ciągiem dalszym “sagi” dalam sobie spokój.
Zresztą byl to swego rodzaju czlowiek orkiestra, więc na jego pisarstwie, korzystajac ze szkicow i notatek jeszcze paru grafomanów się pożywi. Podobnie jak stało się z Alistair MacLeanem.
I tez, jakos nie pamietam przyzwoitej ekranizacji jego książek?
Były.Ale faktycznie można było lepiej…48 godzin z A.Hopkinsem…Bardziej popularna była wersja z N.Nolte
To jest świetne pytanie.
Jako pierwszy przyszedł mi na myśl serial Pogoda dla bogaczy. Tak się złożyło, iż zaczęto go emitować kilka tygodni po tym, jak przeczytałem książkę. Książka znakomita, bardzo mnie wciągnęła. Z zaciekawieniem, zatem zacząłem oglądać serial i ku memu zdumienie, jakością on dla mnie nie ustępował książce, mimo kilku zmian, np przedłużenie życia Falconettiemu. Serial ten kończył się w sposób podobny do książki. Niestety, później zrobili dokrętkę na kilka odcinków i, jak dla mnie, wyszła totalna lipa.
Na forum będę mógł być dopiero późnym wieczorem, ale w dyskusji jeszcze udział wezmę, bo szkoda odpuścić takie pytanie.
Co do filmów Solaris mam, identyczne zdanie, jak kolega @Conradus
Falconetti…Ale mi teraz przypomniałeś…U nas, przy ul.Matejki mieszkał taki jeden…Pisz,wymaluj
Tak,Pogoda dla bogaczy chyba była początkiem swego rodzaju,kultu serialowego"po godz. 20"
Ja teraz wykonam skok o lat ponad 10 bo ostatnio przypomniałem sobie"Północ,Poludnie"wg.Johna Jakesa.
Moim zdaniem książka jest po prostu słabiutka ale temat i serial,nie pozwoliły mi przejść obojętnie.Ten producent,zdaje się David.L.Woolper to był chyba desperat.Ja bym za cholerę nie wywalił kasy na tę produkcję!
A tu,prosze…Patrick Swayze,E.Taylor,R.Mitchum,J.Cash,Kirstie AlleyJean Simmons,David Carradine i wielu innych,pierwszoligowych gwiazd…
Nie dziwie się Amerykanom…Dla nich udzial w tej sadze był czymś jak sądzę,honorowym,czymś obowiązkowym…Częścią historii.Wojna secesyjna plus kilka znakomicie nakreślonych postaci w barwnym,XIX wieku
Wręcz genialne sceny"zamglonych pól bitewnych"pod Gettysburgiem czy Manassass…Mnie jednak najbardziej zachwyciła ta równowaga miedzy filmową opowieścią,pełną umowności,fikcji a realiami historycznymi.To sie rzadko zdarza…
Czasem człowiek machnie ręką bo"to tylko film",romans.I tak…Tutaj też! Ale obok tego poszło coś jeszcze!O muzyce Billa Contiego juz nie wspominając…To ten sam co napisał do Rocky’ego!
Czas serialowych przenosin na ekran miał swe złote lata chyba w dekadzie lat 80-tych.To wtedy ulice pustoszały bo dotarła do nas produkcja australijska.Nigdy bez filmu nie sięgnąłbym po obcą mi zupelnie Coleen Mc Cullough i jej Ptaki ciernistych krzewów…Kolejny przykład na ekranizacje lepszą od pierwowzoru…
Ciekawszy jednak tutaj wydaje mi się wątek pustych ulic w republice jaruzelskiej,co miało miejsce za każdym razem gdy trafiał do nas serial na podstawie Jamesa Clavella,z chyba najlepszym Tai Panem na czele.
Jak bardzo wtedy chciało się urwać rzeczywistości.Wszedzie,nawet w najdzikszy świat byle nie tkwić w komunie![Shogun]
Tego akurat nie widziałem ale Soderbergh to dla mnie głównie"Seks,kłamstwa i kasety video".Intrygujący koniec lat 80-tych i początek prawdziwej kariery Andie Mc Dowell.
Potem Traffic który trzymał w napieciu ale…Po wyjściu z kina nie zostawało zbyt wiele…
Jeśli juz miałbym na coś postawic to,bez cienia wątpliwości,“Dzień świstaka”.Zadziwiająca a nawet irytująca historia…
Tyle że to nie z cyklu,literatura na ekran…
Nie ukrywam jednak że Soderbergh jakimś moim ulubieńcem nie jest…
na szybko co przyszło mi do głowy. Taką pamiętną ekranizacją był też film “Krzyżacy”, który jednocześnie był ( moze nadal jest) lekturą szkolną. Tłumnie wszystkie klasy zaliczały ekranizację w ramach " czytania" książki. Nie byłem wyjątkiem. Zaliczone, odhaczone, nie wracaj.
Po wielu latach trafiłem na audiobook i przy sprzątaniu włączyłem odtwarzanie. Po kilku rozdziałach nie mogłem już przestać słuchać. Być może zadziałała klasyczna zasada że adaptacja nie sięga stóp książce. Na pewno reżyser mial swoją wizję.
film obejrzałem, ale nie potrafię odnieść do książki ( nie czytałem)