Feminatywy mi nie wadzą, choć czasem śmieszą. Kwestia przyzwyczajenia.
2/3 pokoleniom naprzód idiotyczne, czy śmieszne może się wydawać, że w naszych czasach do kobiet zwracano się męską formą.
Takich słów jak kierowca/radca/programista nie jest dużo i jesteśmy do nich przyzwyczajeni, jako do męskich form. Stąd dorobienie formy żeńskiej- programistka, zamiast zmiana męskiej na programist np.
Inna jest sprawa, czy to jest rzeczywiście potrzebne?
Kiedyś jako zbuntowana dziewczyna powiedziałam do ojca
A dlaczego nie ma źeńskiej formy od słowa mędrzec?
Na to ojciec (chyba już zmęczony moim młodzieńczym przemądrzalstwem) odparł
Jest… mądrala!
Ale ostatecznie mu się odgryzłam zdając sobie sprawę, że forma głupiec też jest męska
Bo to bardziej skomplikowany temat, niż nazwa zawodów…
Np. jak uczynić ,sprawiedliwym’’ i ,równym’’ słowo- ojczyzna?
Na co zmienić?
Matczyzna/matkowizna? -To bardziej w stronę kobiet. Matecznik też.
Więc, co? Zapożyczyć rusycyzm- rodnina i dostosować do formy nijakiej?
A takich słów jest w cholerę więcej. Po co więc to na siłę robić?
Chyba lepiej, żeby ewolucja w języku zachodziła naturalnie, nie ,siłowo’'.
Jakiś czas temu wknocili ,urlop tacierzyński’’ do oficjalnej nomenklatury i ten co gorsza się przyjął , więc nic nie wiadomo.
A mogli tak po ludzku- ojcowski…
Jestem przeciwniczką wciskania ludziom na siłę tych feminitywów. Niektóre są absurdalne i zwyczajnie głupie. Poza tym zamiast dodawać zakompleksionym feministkom godności i powagi, to dodają im śmieszności. Pani prezes, pani minister, pani major, pani doktor brzmią o wiele dostojnie niż wciskane nam ostatnio od kilku miesięcy prezeski, ministry, majorki?, doktorki, czy ostatnio wypowiedziane przez Kayah na scenie “jestem muzyczką”!!! Tragedia!