Francis Clifford

“Czas to zasadzka”
Powieść pisarza z bodaj 1963 roku…
Jestem nieuleczalnym fanem prozy Clifforda i to od ponad pół wieku.
Jak to wytłumaczyć?
Jak,w czasach gdy nikt nawet nie pamięta lub w ogóle nie zna tego nazwiska?
Może,jak wymaga kategoria,zróbmy to najprościej…
Pewien Anglik przybywa do katalonskiej wioski.Dlaczego?Co mu tak ciąży że wciąż cofa sie do przeszłości?
W hotelu trafia na pare Niemców.On,gbur…Wiecznie podpity i żyjący we własnym świecie,ona,Ilsa,piękna-nieobecna.Co i dlaczego ich łączy?
W pobliskiej wsi,pęka z hukiem tama na rzece.Mala wieś-skansen,ginie…Jedyna ludzka ofiara to ów Niemiec.Ale,jak sie okazuje,to nie woda go zabiła a seria z automatu…
Zawsze,od bardzo dawna,uważałem że nikt tak subtelnie nie opisuje relacji damsko męskich jak Clifford.I zawsze wpisuje je w sytuacje,czy to bez wyjścia,czy to w moment życia nie do zapomnienia…
Wojna,wyobcowanie to tylko pretekst by te miedzyludzkie relacje,by te MYŚLI ukazać…
Bo co mysli Ilsa po tych 8 latach z Schafferem?
A ile mogę jej powiedzieć ja i jednocześnie nie zburzyć tego co sie miedzy nami narodziło?
Clifford odwoluje sie do wojen…
W powiesci"Ksiezyc w dzungli" chyba najdoskonalej ale tylko po to by na tle wojny ukazywać losy bardzo indywidualne…
Tutaj przypadek sprawia że wracamy do hiszpanskiej wojny domowej a jedna z drugoplanowych postaci nasuwa skojarzenia z “Komu bije dzwon”
Ta pozornie kameralna powieść,aż kipi od emocji…

Moja zdobycz z antykwariatu w grudniu.
8 zl.prawdziwego szczęścia

3 polubienia

Przywołałeś wspomnienia. Swego czasu szukałam jego książek. Mam tylko
“Żegnaj Grosvenor Squar” .

2 polubienia

Nie pamietam juz kto ale fantastycznie ktoś kiedyś czytał to na Trójce.Tzw. powieść w wydaniu dzwiekowym…
Poza tym,jedna ze slynniejszych jego,książek!

2 polubienia

Clifforda odkryłem, w latach 70 i czytałem to, co tu przedstawiłeś. Prawdę mówiąc, utknął mi gdzieś w odległych zakamarkach mojej pamięci, dzięki Tobie się wydostał.

1 polubienie

Ja sie z nim nigdy na dłużej,nie rozstałem.Kiedys przeczytałem raz jeszcze kilka jego powieści tylko po to by porównywać z Grahamem Greenem.Jest sporo podobieństw.

1 polubienie

“Ale klub nie przebacza”
W oryginale"Amigo,amigo…" Juz z lat 70-tych…
Lorrimer,dziennikarz-cynik,dostaje informacje o ukrywającym sie w górach Gwatemali,hitlerowskim zbrodniarzu.Tam,szanowanym i podziwianym lekarzu!
Starczy.
Niesamowita historia gdy zbrodniarz i jego tropiciel,dostają sie w niewole zwykłych bandytów i są na siebie skazani…
Cały Clifford,cały on…
Nie zdarza mi się to wcale ale tę powieść przeczytałem w jeden dzień!

Taka anegdota…
Chyba w 1978 lub 79,latem,wylądowałem na obozie wędrownym w …Sępólnie Krajeńskim :innocent: Mialo być wędrownie ale kierownictwo sie rozpadło na rowerze.Skonczyło sie cięzkim szpitalem i…zostaliśmy sami.W dodatku"zakwaterowani" na starym,zaoranym,pruskim cmentarzu! Pod namiotami…
Był wśród nas gość o ksywie"Hos".Jak ten z Bonanzy.Bo był gruby…
Hos,lat ok. 16-18,zwykł w miejscowej restauracji,zamawiać brandy Martell,w godzinach popoludniowych.Jak łatwo się domyślić,lubiłem się dosiąść :innocent:
Ulubionym tematem tyrad Hosa,był brak literackiego Nobla dla Grahama Greene’a.Dzisiaj przyznaje ze to tamte dni,wzbudziły we mnie ciekawość i stopniowo stałem sie spadkobiercą tej myśli…
Cóż…Greene tej nagrody nie dostał,za to taka Jelinek i owszem :exploding_head:
Ale zostawmy to.
Bo to właśnie wtedy,po raz pierwszy i ostatni w życiu,w trakcie tych poobiednich ucieczek przed prażacym słońcem,zwróciliśmy uwage na podobienstwa między Cliffordem a Greenem.Egzotyka,charaktery wystawiane na próbę,decyzje…
Spotykałem gościa w Poznaniu i zawsze konczyło sie na gadaniu na rogu jakiejś ulicy…Ten magiczny czas gdy sie ma 25-35 lat i się po prostu CHCE!!!
Hos jednak nie uganiał sie za dziewczynami,nie grał w piłke czy tenisa i w końcu drogi nam się rozeszły…Jeszcze tylko jakieś Konfrontacje Filmowe,pod koniec lat 80-tych i…film się urywa.
Zakamarki mej pamięci…

Dwa tygodnie temu,dokupilem w Poznaniu właśnie"Żegnaj Grosvenor Square".Identyczne wydanie jak to,które kiedyś mi zaginęło…
Teraz jednak czytam"Coś do kochania"…
I znowu wspomnienia wojenne, spotkanie po latach, tajemnice…Chwilowo z wszystkich ostatnio przypomnianych, ta podoba mi się najbardziej.

2 polubienia

A mnie coś palnęło i Gombrowicza sobie zasuwam. A niedawno Mrożka przerabiałem. :grinning:

A moja corka,nagle,ni z tego niż owego,pokochala …Dostojewskiego!
No jakby mnie ktoś ryczka bez łeb zdzielił :upside_down_face:
Szukala,szukala…I w końcu ,jak się wydaje,znalazla :smiling_face:Szok!

1 polubienie

Niestety, mnie Dostojewski dopadł kilka lat temu, wcześniej go jakoś nie trawiłam. Czyżbym dorastała do tej lektury? :melting_face:

1 polubienie

Na to nie ma regul.Kazdy ma swój czas na niektóre typy literackie…
Ja do dzisiaj nie przebijam się przez literaturę ibero amerykańską i nie zanosi się na zmiany :thinking:

“Cos do kochania”

Powieść Clifforda z 1957 roku…
Kilkusetosobowa wioska nieopodal Neapolu.
W 1944 roku, na pobliskich wzgórzach,trwaly krwawe walki z oddziałami SS.Robert Wyman był wtedy lekarzem wojskowym. W jednym z ostrzeliwanych budynków,dwoil się i troił by nieść pomoc rosnącej w oczach liczbie rannych i umierających…On,sceptyk i niedowiarek.I miejscowy ksiądz z ostatnia posługa…
Ich przyjaźń przetrwała 14 lat…Podobnie jak z rodzina w której domu,miescil się ten straszny “szpital”.
Dzisiaj “Roberto” jest lekarzem na statku wycieczkowym którego awaria zmusiła do postoju w Neapolu…Minęło tyle lat…Wszystkie listy, wspomnienia…To wszystko nic w momencie gdy zrodziła się okazja by wrócić po 14 latach,choc na kilka dni, do wioski która wstrząsnęła jego życiem…
Gina ktora pokochal w ciagu tamtych dni,zmarla…A Giuseppe?Ba!Dzieciaki są już dorosłe i pewnie ich nie rozpozna…Jeśli w ogóle tam jeszcze żyją…
Co go czeka…
W tym samym czasie gdy Wyman jechał do wioski,wynajetym samochodem,ksiadz,po tych wszystkich latach,wciaz ten sam, doznaje wstrząsu swoim kościele.Oto na jego oczach, pod figura Chrystusa ukrzyżowanego,pojawiaja się 4 krople krwi…
Czy to…Cud?Czy może ci co go nie lubią,plataja mu figla?
Robert Wyman,byl jedynym któremu ksiądz zdradził swoją tajemnice…

Tak to się zaczyna.
Chyba jedyna książka Clifforda w której nie ma zbrodni…Lub tych sytuacji, pozornie bez wyjścia.A jednak napięcie rośnie w oczach.Pojawiaja się niespodziewane kłopoty.Pojawia się tez…Rosina,corka zmarłej przed lat Giny.Zareczona z Emilio,jednorekim chłopakiem który stracił rękę w czasie tamtych dni,bedac jeszcze dzieckiem.Powiedziano mu wtedy ze to z winy braku odpowiedniej opieki,zrzucajac winę na Wymana…

Tak więc trwa mój mały festiwal prozy znakomitego angielskiego pisarza i…trochę mi szkoda ze dobijam do końca.Jeszcze"Żegnaj Grosvenor Square",po z górą 30 latach i raz jeszcze"Księżyc w dżungli"która to powieść,dawno temu uznawałem za najlepsza…

1 polubienie

I właśnie kończę…Kiedys kojarzyło mi sie to z filmem"Pieskie popoludnie" z Alem Pacino…teraz jednak inaczej,ZUPELNIE inaczej na to patrzę…

1 polubienie

W jakimś wątku pisałeś o Cormoranie Striku, nie mam czasu szukać gdzie to było. Ja raczej unikam TV, ale wczoraj przypadkowo trafiłam na jakąś stację, która nadawała film z Cormoranem i Robin. Niestety, nie mogłam go obejrzeć. Wiesz może kto nadaje ten serial ( w wersji polskojęzycznej)?

1 polubienie

Mam ten sam problem bo nie pamiętam…Moja córka wie i jutro Ci powiem.
W każdym razie,warto!
Świetna robota a Robin jest idealna.Tak ją sobie wyobrażałem :smiling_face:

1 polubienie

Mnie się też podobała. Cormorana wyobrażałam sobie trochę inaczej, ale jest lepszy :). “Mój” był bardziej zaniedbany i nonszalancki. Na filmie zyskał :slight_smile:

1 polubienie

Ha,ha…Moja żona powiedziała niemal to samo :smiling_face:

1 polubienie

Lepsze to niz Daniken na przyklad. :wink:
Mnie rosyjska klasyka dopadla tak miedzy 16 a 17 rokiem zycia.

W liceum odrzucało mnie od ruskiego i niemieckiego, aż furczało. Tylko angielski. Aż szkoda, że jeszcze wtedy nie było hiszpańskiego, jako drugi język. Pierwszy ogólniak z tym językiem powstał w Poznaniu już po mojej maturze.

2 polubienia