Niezupelnie. Zalezy od stylu zycia i rodzaju pracy na emigracji.
A tak czy tak to nie wakacje a ciezka praca, żeby nie dac sie wciagnac w grupy tworzace getta i wiecznie narzekajacych na kraj ojczysty, zapyzialych rodaków, tęsknotę za nieistniejacyn , czego ty ja bym tu nie zrobil znajac język, jestem dyskryminowany (bywa, ale normą nie jest), co oni maja za zwyczaje? - niepotrzebne skreslic…
Ja wiecej zobaczylam i zwiedziłam pracujac niz w wakacje. Zreszta, nie dla mnie wylegiwanie sie na plazy. Owszem, poplywac, wyschnac i zajac sie czyms ciekawszym? Na przyklad degustacja miejsciwych specjalow (plynnych tez) i zwiedzanie okolicy.
Jak za spokojnie to robię się nerwowa jakas?
Ja w łazience to najmniej - wymiana hydrauliki w sedesie (ale trzeba zdobyć odpowiedni model spluczki) i pomalowanie sufitu.
Wiec tyle co koszt hydtaulika i części. Sufit to sobie sama pomaluje. Czego o reszcie nie da sie powiedzieć, zwlaszcza, ze mam pomysl na pare zmian. I elektryke zmienic (nie jest przystosowana do LED) plus stolarke wewnętrzną podrasowac, bo budynek osiadł i troche sie tez wypaczylo. I drzwi wejciowe drugie zalozyc, bo zima wieje
Gorzej z resztą, bo czlowiek obrasta w tyle rzeczy, ze trzeba bedzie jakąś Armie Zbawienia zasilic. Czyli po prostu odgracic .
No i zmywarka do wymiany, pralka jeszcze dyszy, lodowke mam juz nowa.
Albo wygrac milion euro w totka i zmienic mieszkanie ![]()
![]()
![]()
![]()
Ja wiem, wiem… Tylko to jest takie marzenie mlodosci… Nawet na emeryturze mozemy podrozowac, ale juz nie tak jak planowalismy po Wietnamie
to juz beda podroze w innym stylu…
No cóż… muszę znalezc sposob zeby to jakos przelknac, zacisnąć zęby i tyrać dalej zeby jakies oszczednosci byly ![]()
Zmywarkę wymieniłam jakiś m-c temu, ledwo gwarancja się skończyła
. Niestety w taki sposób się zepsuła, że samodzielna naprawa przedłużyłaby jej żywot na krótko.
Jak bylam dzieckiem i jezdzilismy nad morze na wakacje to sobie myslalam “ale fajnie byloby mieszkac nad morzem! Tu ZAWSZE są wakacje!”
Teraz mieszkam nad oceanem, w miasteczku turystycznym i nic bardziej mylnego
widze ile ludzi musi ciezko pracowac zeby inni mogli sobie odpoczywac
mam szczescie, ze jedna z moich prac (jako nieliczna w miasteczku) nie ma nic wspolnego z turystami, za to druga jak najbardziej, ale fajnie się równoważą.
Szczerze to nigdy nawet nie chodze na plaze zeby sobie poplywac czy polezec ![]()
To tak jak górale nie chodzą po górach ![]()
Ja czasem na plaze chodze. Po poludniu, jak stonka leczy oparzenia sloneczne i szykuje sie do wieczornego imprezowania.
Jak co roku, czyli w domu.
U mnie plaża obowiązkowo, bardzo lubię takie klimaty, a dodatkowo mam tak piękne widoki , źe chociażby dla samego nacieszenia oczu chcę być w takich miejscach.
Ja Cie rozumiem. Moze nie mieszkam w atrakcyjnej miejscowosci nadmorskiej/gorskiej/itp.
Ale mieszkam na wsi. Mam ladny ogrod. Znajomi gdy nas odwiedzają miwią “Wy nue mysicie jezdzic na urlop bo u was tak ładnie”. Akurat. Np teraz juz mi minęła ,nie wiedzuec kiedy, polowa urlopu - w domu. Nic ale to nic nie wypoczelam. W poniedzialek gdy maz dostanie urlop wyjezdzamy nad morze.
Bo urlop to oderwanie ie na choc kilka dni od rutyny i problemow codziennosci.
Już byłam ale kolejny w planie , teraz urlop(siostrzenica)przyjedzie do mnie . Spędzę go częściowo na RODOS a częściowo wędrując po Heidelbergu i okolicy . Będzie bardzo fajnie i już się cieszę . Jeszcze tylko 12 dni!!!