Mój znajomy - osiedlowy dozorca z którym czasem sie napiję ma śmieszny moim zdaniem lecz zapowiadający sie na poważny problem.
Otóż każdego ranka po 7:00 rano jeździ sobie wózkiem i sprząta swój rejon. Wózek ma twarde kółka i na krzywym podłożu trochę hałasuje. Nie podoba sie to jakiemuś typowi który twierdzi że toto jest głośne i nie może spać. Poszła nawet skarga do prezesa spółdzielni.
Dozorca zbytnio nie chce mu ustępować. Tym bardziej że przejazd owym wózkiem pod oknem tego pana który się skarży trwa jakieś 1,5 minuty. I na tym sie kończy.
Co może zrobić oskarżyciel by wywalczyć ciszę? Co może zrobić w ostateczności sąd?
Nieprawda.
Przez ponad tydzień naprawiali u mnie dach.
Każdego ranka, punkt 7 dzwonili na mój domofon, potem przez 5 godzin miałam hałas w mieszkaniu.
Zgodnie z prawem możesz słuchać głośno ciężkiego metalu, w określonych godzinach i mogą Ci nagwizdać.
Oczywiście życie w blokowiskach rządzi się swoimi prawami, staramy się kontrolować.
A co mógłby sąd? Bo pewnie kodeks cywilny i kodeks wykroczeń coś tam mówią.
Co jeżeli typ zbierze np. 20 świadków którzy potwierdzą że wózek faktycznie hałasuje? Każdego idzie kupić.
To ja bym musial pozabijac wszystko wokoło,co sie rusza,na miejscu tego pana skarżącego.Z drugiej strony,spoldzielnia ma takie skargi w doopie i choćby to trwalo 50 min. palcem nie kiwną.
To norma. Zawsze znajdzie się ktoś taki. W moim osiedlu tez jest taki oryginał. Pisał kiedys pisma do spółdzielni, ze nad nim sąsiad ma jakieś maszyny poligraficzne, które powodują wibracje w całym domu. A to była zmywarka.
W bloku zawsze znajdzie się taki,co wyżej sra niż dupę ma.
Wyobraź sobie, że mając 1 zmianę, wstawałam przed 4 rano, brałam prysznic, myłam włosy i suszyłam suszarką. Nikt mi uwagi nie zwrócił.