Młodsi z Was niedawno sami studiowali lub mają studiujących znajomych, starsi mogą mieć dzieci w takiej samej sytuacji.
Wiem, że kiedy mieszkałam w Krakowie w bursie, był z tym problem i w teorii można było pójść do lekarza na miejscu, ale w praktyce były z tym problemy. Ale nie wiem, czy to nie miało więcej wspólnego z tym, że przez większość czasu tam byliśmy niepełnoletni. Wiecie, jak to jest ze studiami? Osoby, które studiowały już wcześniej i które pytałam, nie wiedzą lub podają sprzeczne informacje.
*dodam, że chodzi o lekarza specjalistę, więc już w zasadzie otrzymałam odpowiedź, dzięki
Możesz też wypisać nową deklaracje u wybranego przez siebie lekarza rodzinnego w miejscu obecnego pobytu.
Od jakiegoś czasu można mieć tylko jednego lekarza rodzinnego , stąd potrzeba wypisania deklaracji.
To są 3 minutki przy okienku rejestracji i taaadaaammmm.
A nie prościej nie chorowac w czasie studiów? To proste
A jak sie rozchorujesz w domu w czasie wakacji?
Ale pewnie, lepiej miec lekarza tam gdzie sie studiuje.
Byłam dzisiaj u siebie w mieście u lekarza rodzinnego, z tego, co się dowiedziałam, do ortopedy (bo o niego mi chodzi) mogę ze skierowaniem pójść gdziekolwiek na równych prawach bez żadnych dodatkowych formalności.
Ja ogólnie nie choruję, po prostu od miesiąca mam zepsutą kostkę , bo miesiąc temu nie przyjął mnie z nią ortopeda, a chyba powinnam była mieć ją przez jakiś czas wtedy w gipsie
Teraz ją od miesiąca notorycznie skręcam ponownie, tylko lżej. Fajnie byłoby to jakoś załatwić i ogarnąć, o co chodzi. Zwłaszcza, że mam obowiązkowy wf
Do specjalistów jest potrzebne skierowanie od rodzinnego , jak już je masz , możesz jechać na drugi koniec Polski.
Nie pisałaś o jakiego lekarza chodzi , sądziłam że o podstawową opiekę pytasz.
Fakt, mogłam to dodać w pytaniu
No raczej , to zmienia postać rzeczy
Dodane, trochę zagoniona byłam, jak to pisałam
To już bez znaczenia , problem rozwiązany
I jak tam w nowym mieście ? Fajne chłopaki
Jedna wielka patologia
Fajnych chłopaków spotkałam na razie dwóch (), z czego tylko jednego poznałam osobiście
A co to znaczy patologia ? Czym się charakteryzują ?
W sensie większość “miejscowych” to straszna patologia. Dresy, grono gimbazy aspirującej na sebixów i karyny, dorosłe grono tychże sebixów i karyn, picie alkoholu w miejscach publicznych to tu chyba jakaś norma, przeklinanie rodziców przy dzieciach chyba też, spotkałam gościa, który w autobusie szarpał córkę, bo nie mógł nad nią zapanować. Pytałam innych, też mają podobne dośwaidczenia.
Ogólnie, brr.
I tu naprawdę są dziki, i jest ich mnóstwo
Niby fajnie, ale spotkanie po ciemku pani dzik z warchlakami już nie jest takie fajne.
A w kościele to samo ?
W kościołach (na szczęście) nie bywam, ale tam pewbie wszyscy grzeczni
Nie sądź po pozorach tych grzecznych i tych w dresach.