Nie masz racji,bardziej sie prawdzi,przy masowej produkcji,gdyz zasta0i,4-5 pracownikow.
Moj szef kupil,czy wydzierzawil,dla precyzji.
I jeszcze jedno,mowisz,ze pracodawcy nie oplaca sie uczyc pracownika.
W firmie gdzie pracowalem,szyli tez garnitury recznie (koszt od 10 000€/szt.)i firma prowadzila szkole krawiecka.
Trzyletnia,po szkole dostawali angaz,i nie najnizsza krajowa,tylko place fachowca.
To jest inwestycja,nie jak niektorzy uwazaja dobroczynnosc…
Pracownika trzeba traktowac,jak inwestycje nie jak narzedzie,ktore sie wyrzuca i kupuje nowe.
A, to teraz mi mówisz że firma sprzedaje bardziej prestiż niż buty. Bo jaki inny sens może mieć kupowanie pary butów za ponad tysiąc euro? Wiesz dobrze, że takich butów produkuje się bardzo małe ilości, i doświadczenie z twojego zakładu nie przenosi się na zakłady produkujące wyroby do masowej konsumpcji.
Przy tym prestizu to juz kilkaset par to masowa produkcja
Masowa produkcja,jest bardzo uproszcz9na,wlasnie zautomatyzowna.
W tydzien bym opanowal obsluge,albo nawet krocej.
W takich zakladach,to juz stosowane sa kombajny,obsluga k9nczy siena dostarczeniu materialu.z jednej strony wkladasz skore,formy,wlewasz klej,z drugiej wyjmujesz gotowe buty))
Zdajesz sobie sprawę, że w tak łatwej do opanowania pracy wartość ciebie jako pracownika jest znikoma?
Mnie akurat bardziej zastanawiają automatyczne roboty stosowane w chirurgii:
Roboty da Vinci-no bo w razie jakiejkolwiek pomyłki kto odpowie za błąd?
A o zatrudnienie dla ludzi to raczej nie ma co się martwić -byleby tylko zdrowie i chęci do pracy mieli i odpowiednie wynagrodzenie.
A jaka praca jest trudna do opanowania?
Obslugiwalem tez zaklad odsiarczania mialow,za pomoca komputera,tez zadne straszne rzeczybylem tez kilka lat mevhamik8em samocjodowym,
Budowalemi krylem dachy,
Agentem ubezpieczeniowym bylem,zafna praca nie jestnie do opamowznia.
Trzeba yylko chciec.
Mówisz, jakbyś był miarą wszystkich rzeczy. Skąd taka pyszałkowatość?
Pyszalkowatosc?
To wszystko pisze,na podstawie doswiadczen zyciowych.
Gdzie tu widzisz pyche?
A tak, pyszałkowatość. Twój własny sukces przesłonił ci drugiego człowieka. Słucham cię, i ciągle słyszę: ja, ja, ja.
Automatyzacja to nie problem, bo ja pracy przez nią nie straciłem.
A nawet jak ktoś pracę z powodu automatyzacji straci, to też nie problem. Przecież zawsze mogą podjąć pracę związaną z automatyzacją - w końcu ja podjąłem pracę, która nie była zautomatyzowana.
Nauczyć się przy tym nowego zawodu to nie problem - w końcu ja pracuję w firmie produkującej specyficzny produkt na niszowy rynek, która przy okazji prowadzi szkołę zawodową.
A jak to im nie odpowiada, to niech sobie jadą szukać pracy od podstaw na Dalekim Wschodzie - w końcu ja o mało co nie zostałem wysłany do pracy, którą firma już mi przygotowała w Malezji.
Będą zarabiać mniej, ale to nie problem - w końcu ja żyję wygodnie.
Jak inni nie chcą podjąc takiego ryzyka, to ich problem - w końcu ja już to wszystko mam za sobą i nic nie muszę ryzykować.
Przepraszam a o kim mam pisac?
Nie wiem co inni robili.
Wedlog Ciebie,gdy ktos sobie radzi,to jest pyszalek?
Mam pisac o ludziach,ktorzy siedza pod barem i narzekaja,ze pracy nie ma?
Ktory uwaza,ze wyuczyl sie jakiegos zawodu i ma mu to wystarczyc na cale zycie?