Kwestia gustu.
I samooceny własnej.
Nie liczę kalorii.
Oceniam swój stan “UTYCIA” po wadze,grubości sadełka i stopniu sprawności fizycznej.
Biorąc pod uwagę kontuzje,które coraz to mnie dopadają=NIE JEST DOBRZE!
A zamiast pączka wolę zjeść lody!
Tak pod jego okiem i teraz będę mieć catering pudełkowy bo męczy mnie to rozpisywanie makro. To takie leczenie moich kompleksów, jak mi to nie wyjdzie to nie będę na siebie zła.
2 - 3 godziny bez przerwy co drugi dzień obecnie, bo jednak zmęczenie po pracy, a 4 miesiące temu to i codzień, jeżdżę rowerem w swoim tempie przed siebie / średnio ok 25 km tam i z powrotem, tak zdrowotnie na mięśnie i stawy.
Kiedyś to mnie liczyli kalorie, ale to w praktyce niewykonalne, bo wyszło że potrzebne tylko 3 000 kcal by zapomnieć hm o czymś, na dziś wyrabiam ledwie 2 000 kcal z poślizgiem, dodatkowo męczy szybka przemiana materii, która potrzebuje dodatkowo 500 kcal na uspokojenie organizmu. Dałem sobie na luz - te wszystkie przeliczenia BMI itd nic nie warte, bo wychodzi dieta jak dla kulturysty - 5 /6 posiłków, a efekty marne. Spece tylko by odchudzali, nic tylko żebra powiesić na wieszak. Te twoje 10 pączków jeśli jednorazowo to krzywdy nie zrobią, to masa energii, co nieco organizm sobie odłoży na chude czasy by je zagospodarować póżniej, u mnie nie ma co się odłożyć, i organizm ssa sam z siebie, i waga krytycznie spada. No co ! smacznego życzę, trochę ciałka musi być bez przesady
@Julia O co chodzi z tym makro?
Żywność ma w sobie węglowodany, białko i tłuszcze. Są pewne wytyczne ile procent czego powinno się przyswoić w ciągu jednego dnia. Te procenty w dużej mierze zależą od tego co chcesz daną dietą osiągnąć.
Ja bym te procenty do przyswojenia popierala .