Wiadomo że gotujących dla męża i dzieci pań jest coraz mniej.
Gotowanie jest fajne ale tylko wtedy kiedy ktoś to za nas zrobi i ładnie poda.
Na obrazku zawsze wygląda lepiej niż na naszym talerzu prawda?
Pytanie zainspirowane sytuacją w branży gastronomicznej i jej zejściem do podziemia. Bo okazuje się że ludzie pragną jeść poza domem.
A wy?
Nie korzystam. Zwyczajnie: brzydzę się. Owszem - na jakimś balu czy innej tego typu imprezce (ale rzadko) to tak, natomiast tzw niedzielne czy codzienne obiadki? Stanowczo nie! To wolę nawet obiad jednodaniowy czy “wczorajszy” niż 3daniowy robiony przez kogoś, kto może tą samą ręką podrapał się gdzie tam chciał lub złapał dłonią za klamkę i potem jej nie umył.
Tu nawet o jedzenie nie chodzi - to sposob spedzania czasu i zycia towarzyskiego.
Od roku praktycznie nieistniejacy.
A co do zjedzenia.
Ja sie nie skarze, nawet w najwiekszej hiszpanskiej “mordowni” jedzenie z reguly jest smaczne i ladnie podane. (wyjatek to stolowki dla stonki turystycznej, ale te obecnie nie dzialaja)
Tylko te zakazy (zamykaja o 17, godzina policyjna o 22 zycie towarzyskie zabijaja.) z pandemii to moze wyjdziemy zdrowi na ciele, ale schorowani na umysle.
Mam identyczne podejście do sprawy jak @okonek.
Ja nawet nie muszę być na długiej wycieczce, wystarczy, że wybieramy się na zakupy, które zajmują nam 2 godziny. Zawsze szukamy kawiarenki, gdzie zamawiamy kawę, lody, ciasta czy pizzę.
Na imprezach masowych stoję w długiej kolejce, żeby kupić piwko i kiełbasę z grilla.
Gotowego jedzenia nie zamawiam do domu. W mojej zamrażarce jest duży zapas gotowców własnej roboty.
Ino chcieć jeść.
Jestem przyzwyczajony do brania swojego żarcia. Tak robiłem w szkole i tak robię w robocie. Inni korzystali z automatów i sklepików. Ja miałem nawet picie swoje.
Za bajtla jak gdzieś jechaliśmy to mama zawsze robiła prowiant.
To już niemodne i obciachowe?
To masz szczescie.
Moja mama to antytalent kulinarny bez szans na poprawe.
A zreszta codziennie dojezdzac 3200 km na obiad
A do dzis, tam gdzie jeszcze walcza o przetrwanie w gastronomii bez problemu w godzinach 13-15 czyli jak jest przerwa obiadowa zjesz obiad z deserem i przystawka za gora 10 euro (zwykle jest to 8) wybrany z tzw. menu 2-3 pierwsze i tak samo drugie do wyboru.
Z glodu nie zginiesz.
Tylko, ze kafeterie czy bary to centra zycia towarzyskiego - teraz niestety zamykane.
Cos czego nie rozumiem, bo przeciez latwiej sie zarazic siedzac ze znajomymi czy rodzina w zle wietrzonym domu niz na tarasie, na powietrzu, gdzie stoliki w sporej odleglosci, a cala reszta systemarycznie dezynfekowana.
Tym bardziej, ze jak uprawiasz sport amatorsko tez maseczki nie obowiazuja.
Czuje sie coraz bardziej bezsens tych wszystkich dzialan - wirus ani mysli sluchac pomyslow politykow. Ja sie nie dziwie, ze w Polsce bunty. U mnie jeszcze spokoj, ale jak dlugo?
Duze nadzieje w szczepionce, ale idzie to wolno. Wiadomo, nie zabraknie, ale musi do chetnych dotrzec.
Jadłam poza domem średnio raz - dwa razy w tygodniu. Wypad na zakupy do galerii - posiłek u Chińczyka. Wypad na rowery, za miasto, zwiedzanie - obiad w knajpie z rodziną. Wypady do restauracji, kawiarni, pabów z przyjaciółkami i znajomymi z pracy. Bardzo brakuje mi tych knajpianych spotkań i możliwości zjedzenia w normalnych warunkach w podróży.