Nazwa Akwizgran nadal funkcjonuje w języku polskim.
Tak jak Gandawa zamiast Gent. I jeszcze parę. Ale np, mało kto wie, że Mannheim, to dawna Moguncja. Itd… Ale już Magdeburg, nazwa stara, jak to miasto, zachował się. Był już nawet quiz na naszym forum z historycznych nazw miejscowości.
I właśnie Królewiec to takich zaliczyć można, ponieważ już w XVII wieku takiej nazwy w Rzeczypospolitej używano częściej niż Koenigsberg, na co są dowody w zachowanych pismach.
A w ogóle to nie ma o co hecy robić ponieważ każdy język ma swoje prawa i nikt nikomu nie zabrania tłumaczyć nazw po swojemu.
Bardzo mi się podoba, że w danym kraju przed granicą innego na drogowskazach są napisy swojskie razem z z nazwami oryginalnymi. W Niemczech mamy Warschau, a niżej Warszawa, Praag - Praha, Stettin - Szczecin. Luttich - Liege, Albo w NL; Luik - Liege…, et cetera…
Nazwy miejscowosci? W Hiszpanii masz w takich regionach jak Katalonia, Kraj Baskow czy Walencja sa zwykle dwujezyczne. Hiszpanski i lokalny - kolejność? Chyba nie ma reguły? A czesto jest tylko nazwa oryginalna.
Polapac sie w tym? Zwłaszcza w Kraju Basków?
Takie dwujęzyczne nazwy z pewnością są sporym ułatwieniem dla ludzi posługujących się w trakcie jazdy drogowskazami. Większość używa do tego nawigacji, ale bywają i tradycjonaliści.
Pamiętam jak w latach 80 była w moim wydawnictwie dyskusja czy dawać na mapach nazwy oryginalne czy tłumaczenia. Bo podobno kto napisał że jechał z mapa do Lipska, zobaczył napis Leipzig i pojechał dalej.
Nawigacja, to wspaniały wynalazek bardzo ułatwiający życie kierowcom, ale nieraz potrafi być zawodna i z tego bywają duże kłopoty. Osobiście używam, najmniej jak się da. Nawigacje ponadto, zabijają pamięć podróżną.
A nawet, jak chcę użyć, bo gdzieś jadę pierwszy raz, to najpierw dokładnie przyjrzę się mapie rejonów przez które wiedzie trasa. I nawet, gdyby navi się popsuła, to zawsze wiem gdzie jestem. A jak już zajadę do danej miejscowości, której nie znam, to koniec języka za przewodnika.
Poleganie wyłącznie na urządzeniu, to duży błąd, który potrafi się przykro zemścić.
A na Kaszubach i Sląsku są podwójne nazwy. Co mi się bardzo podoba.
Co do Królewca - tez mi sie ta nazwa bardziej podoba niż Kalinigrad, niemniej to tylko nazwa, taki gest, który mało znaczy, niestety.
Osobiście znam takiego, co do Antwerpii nie umiał trafić, bo na nawigacji było Antwerpen.
A inny na polskiej nawigacji nie umiał wbić Gentu, bo mu Gandawa wyskakiwała.
A jeszcze inny to samo miał z Kolonią. Następny w swej nawigacji szukał Maastricht w Belgii.
Jak ktoś jest odporny na wiedzę, to i nawigacja bywa na to bezsilna.
Z wielkim zdziwieniem przekonałem się, że wielu ludzi, szczególnie młodych, nie umie posługiwać się mapą. I jeszcze przekonywano mnie, że w dobie komórek i nawigacji, to jest niepotrzebne.
Ja mialam taka sytuacje, polskiemu kierowcy we Francji popsul się GPS. Zachowywal sie jak błędna owca. W ogole nie wiedzial jak jechac.
My starą metodą - mapa. Podjechal za nami do carrefoura, kupił nowa maszynkę i szczesliwy pojechal dalej. A co ciekawe - to mnie zaskoczylo - nie mieli map, co kiedyś bylo norma na stacjach benzynowych.
Sorry ale ja NIGDY nigdzie nie ruszam bez mapy.Tylko wtedy mam spokój.
Inna sprawa że skutecznie,jak ognia unikam samochodu…Ale czasem inaczej się nie da…
Poza tym…To po prostu sto razy ciekawsze…
To jest właśnie element współczesnego zwyrodnienia umyslu.W szkole uczą tego tak by niczego nie nauczyć (akurat byłem na bieżąco) a do wszystkiego dochodzi idiotyczna wiara w moc smartfona😡